ABW poprawia ekspertyzę
Treść
Badania telefonów trwają wiele miesięcy, tymczasem rodziny już od dawna chcą odzyskać te przedmioty.
- Prokuratura w dniu 16 września 2011 r. zwróciła się w formie postanowienia do ABW o uzupełnienie opinii dotyczącej tych przedmiotów - mówi rzecznik Naczelnego Prokuratora Wojskowego płk Zbigniew Rzepa. Na liście badanych przez ABW urządzeń jest łącznie 116 pozycji.
Prokuratura informuje, że w lutym 2011 r. "zasięgnęła opinii biegłego z zakresu informatyki z Departamentu Bezpieczeństwa Teleinformatycznego ABW odnośnie do urządzeń elektronicznych należących do ofiar katastrofy, zabezpieczonych na miejscu zdarzenia". Jednak uzyskana odpowiedź była niesatysfakcjonująca. - W odpowiedzi prokuratura uzyskała opinię, która okazała się niepełna i w pewnym zakresie niejasna - podkreśla Rzepa. Stąd konieczny był dodatkowy wniosek do ABW o jej uzupełnienie. - Biegłemu w sentencji postawiono konkretne szczegółowe pytania, których treści z uwagi na dobro śledztwa podać nie mogę - zaznacza prokurator Rzepa. Odpowiedzi odmawia również ABW. - Informujemy, że sprzęt, o który pan pyta, pozostaje w dyspozycji Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Wszelkie pytania dotyczące śledztwa smoleńskiego należy kierować do rzecznika prasowego tej prokuratury - odpowiada Zespół Prasowy ABW.
Jak dowiedział się "Nasz Dziennik", chodzi m.in. o sprecyzowanie, czy telefony komórkowe były nieczynne po katastrofie.
- Każda opinia musi być pełna, jasna i niesprzeczna wewnętrznie z innymi opiniami i z materiałem dowodowym - wskazuje mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik kilku rodzin smoleńskich. - Z uwagi na to, że opinie nie były pełne i nie odpowiadały w pełnym zakresie na wszystkie pytania, które zostały postawione przez organ procesowy, z tego też powodu wystąpiono o uzupełnienie - dodaje.
Rodziny już od dawna chcą odzyskać te przedmioty i wyrażają zniecierpliwienie przedłużającymi się badaniami. - Nam nie chodzi absolutnie o wartość materialną tych przedmiotów, tylko o ich ogromną wartość sentymentalną - podkreśla w rozmowie z nami Magdalena Pietrzak-Merta, wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie. - Są to rzeczy, które były przy naszych bliskich, kiedy umierali, i bardzo chcemy je odzyskać - zaznacza.
Tymczasem przedmioty te są od półtora roku badane przez ABW. - To w ogóle jakaś kpina - ocenia Pietrzak-Merta. - Za długo trwa ta procedura - mówi jej pełnomocnik mecenas Bartosz Kownacki.
Agencja jednak nie udziela informacji o swoich działaniach i terminie ich zakończenia, odsyłając do prokuratury. - Przedmioty, o które pan pyta, pozostają w dyspozycji Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, natomiast zdeponowane są w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - stwierdza prokuratura.
Kownacki podkreśla, że wielokrotnie interweniował w tej sprawie w prokuraturze. - Nie składaliśmy oficjalnych wniosków, ale niejednokrotnie rozmawialiśmy i prokuratura zarzeka się, że już nie potrwa to długo - mówi.
Dopytywana o termin wydania rzeczy prokuratura rozkłada ręce. - Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie po uzyskaniu opinii uzupełniającej z ABW oceni, czy rzeczy te są zbędne dla toczącego się śledztwa i można je wydać rodzinom ofiar katastrofy, czy też przedstawiają istotną z punktu widzenia toczącego się postępowania wartość dowodową i wówczas pozostaną one w dyspozycji prokuratury do zakończenia przedmiotowego śledztwa - zaznacza płk Zbigniew Rzepa.
- Teraz te rzeczy nie mogą zostać oddane, to jest oczywiste, ponieważ trwają badania - wykazuje zrozumienie mec. Bartosz Kownacki, który jednak jest zaskoczony dalszym stanowiskiem śledczych. Adwokat podkreśla, że część telefonów już dawno została zwrócona bliskim ofiar. - Nie będę się rozwodził na temat logiki takiego postępowania, Rosjanie część telefonów oddali już w Moskwie - podkreśla.
- To jest wzorowo prowadzone śledztwo - sarkastycznie stwierdza Andrzej Melak, brat Stefana Melaka, który zginął w katastrofie. - A telefon brata wywiozłem z Moskwy od razu. - Nie ma żadnej logiki w tym postępowaniu, jeżeli byłby on dowodem, to należałoby go zatrzymać, jeżeli nie jest, to powinni zwrócić wszystkim - dodaje. - Nie przypuszczam, żeby go tak za bardzo prześwietlali, ale być może - to przecież jest kwestia kilku minut dla specjalisty, a nie dni, miesięcy, czy nawet lat - podkreśla Melak.
- Prawdą jest, że bez wiedzy prokuratury kilka telefonów komórkowych zostało przekazanych rodzinom ofiar katastrofy w Moskwie w kwietniu 2010 r., jednak Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, kiedy powzięła o tym wiedzę, niezwłocznie zwróciła się do tych rodzin o przekazanie telefonów do badań, co ostatecznie nastąpiło - wskazuje prokurator Rzepa. - Nie widzę tu zatem żadnej niekonsekwencji, na jaką mają wskazywać bliscy i pełnomocnicy ofiar - kwituje.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik Czwartek, 3 listopada 2011, Nr 256 (4187)
Autor: au