Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Banki kreują się na ofiary

Treść

Prof. Artur Śliwiński wydawca "Europejskiego Monitora Ekonomicznego"
Propagowany szeroko pogląd, jakoby obecny kryzys był głównie kryzysem finansowym, jest ewidentnie fałszywy, jest raczej sposobem zaopatrywania ludzi w "końskie okulary". Elementarna wiedza o cyklach koniunkturalnych każe respektować dwa istotne punkty widzenia. Po pierwsze, w początkowej fazie kryzys silnie uderza bezpośrednio w konsumentów i przedsiębiorstwa, czyli - patrząc z bankowego punktu widzenia - w dłużników. To jest właśnie najistotniejszy aspekt kryzysu, gdyż dotyczy gospodarki i społeczeństwa. Lekceważenie społecznych i egzystencjalnych konsekwencji kryzysu, takich choćby jak bezrobocie, bezdomność, niedożywienie dzieci itd., wynika z założenia, że kryzys sprowadza się do kryzysu globalnego systemu finansowego. W drugiej fazie kryzysu, gdy konsumenci i przedsiębiorstwa (a obecnie nawet całe kraje) stają się niewypłacalne, kryzys uderza w banki oraz pozostałe instytucje finansowe. To jest jednak wtórny i drugorzędny aspekt kryzysu. Warto więc zastanowić się, dlaczego doszło do odwrócenia ról: banki stały się głównymi "ofiarami" kryzysu, zaś ich ratowanie odbywa się kosztem dalszego pogorszenia sytuacji konsumentów i przedsiębiorstw, a nawet kosztem utraty suwerenności państwowej. Odpowiedź wydaje się jednoznaczna: wielkie korporacje (centra) finansowe mają przemożny wpływ na rządy i media, także w tym sensie, że niejako stają "po obydwu stronach lady". Przykładów nie trzeba szukać daleko. W grudniu 2011 r. Komisja Nadzoru Finansowego zezwoliła bankom na żądanie dodatkowych (czyli pozaumownych) zabezpieczeń kredytów walutowych, co jest jaskrawo stronnicze. Komisja powinna stać na straży bezpieczeństwa finansowego Polski i jej obywateli.
Staje się oczywiste, że banki i MFW ustawiały dominujący obecnie pogląd na istotę kryzysu, wedle którego banki są ofiarami, więc nie powinny partycypować w ryzyku wynikającym z pogorszenia się sytuacji gospodarczej. Otrzymujemy takie oto śmieszne tłumaczenia, że "banki są zbyt duże, aby upaść" albo że nałożenie na nie podatków jest niedopuszczalne.
Po drugie, finansowe aspekty kryzysu nie są poddane poważnym analizom ekonomicznym. Bardzo łatwo sprowadzono dyskusję do drukowania pieniędzy i rozrzutnego stylu życia Greków. Do takich dyskusji nie miałbym zastrzeżeń, gdyby nie to, iż spychają one gruntowną wiedzę ekonomiczną na margines, podstawiając na jej miejsce opinie fragmentaryczne, dotyczące spektakularnych decyzji czy wydarzeń. To oczywiście daje szerokie pole popisu różnym komentatorom, zwłaszcza politykom, ale nie przyczynia się do zrozumienia kryzysu i jego przyczyn. W tym sensie podobne dyskusje są bezpłodne.
Z ekonomicznego punktu widzenia współczesny kryzys śmiało może i powinien być ujmowany zgodnie z teorią wielkich cykli Kondratiewa. To oznacza, że jest to kryzys o charakterze systemowym. Jednak przymiotnik "systemowy" jest zbyt abstrakcyjny; lepiej posługiwać się bardziej konkretnym określeniem kryzysu "ustroju społeczno-gospodarczego". Z tego podejścia płynie wniosek, że przezwyciężanie obecnego kryzysu dzięki dotychczasowym zabiegom stabilizującym światowy system finansowy nic nie da (co już widać). Jednoczenie podejście to jest - można śmiało powiedzieć - antyrozwojowe i antyludzkie. Czuje się zapach darwinizmu społecznego.
Konieczna jest gruntownie przemyślana reforma ustroju społeczno-gospodarczego, który dziś - co widać na przykładzie Polski - przypomina raczej zdziczały krajobraz postsocjalistyczny, aniżeli przemyślany ład społeczny i gospodarczy. Mówiąc o ustroju, mam właśnie na myśli ład, czyli porządek (instytucjonalny, społeczny, przestrzenny etc.), a nie żywioł i chaos błędnie utożsamiany z wolnym rynkiem.
W kształtowaniu nowego ładu społeczno-gospodarczego istotne znaczenie będzie miało przezwyciężenie współczesnego korporacjonizmu, ograniczenie ekspansji wielkich grup interesów oraz ich wpływu na rządy i opinię publiczną. Chodzi nie tylko o ograniczenie wielkich korporacji finansowych, ale również wielkich sieci handlowych, koncernów wydobywczo-przetwórczych, kompleksów militarno-przemysłowych itp. Ich działanie przypomina zachowanie Frankensteina. Są to siły destrukcyjne.
Nasz Dziennik

Autor: wa