Będzie gazociąg, nie będzie wczasowiczów
Treść
Konsorcjum Nord Stream powołane do budowy Gazociągu Północnego jest bliskie przeforsowania swojego projektu. Tymczasem niemiecko-rosyjskie porozumienie gazowe może być przyczyną klęski ekologicznej i gospodarczej gmin nadmorskich. Czy polskie plaże będą świecić pustkami?
Zdaniem ekspertów, budowa Gazociągu Północnego miałaby tragiczne skutki dla ekosystemu Morza Bałtyckiego, a co za tym idzie - dla gmin nadmorskich. Mimo że Rosja i Niemcy podkreślały, iż jest to sprawa bilateralna, dotyczy wszystkich państw europejskich, a szczególnie tych nadbrzeżnych. Istnieje bowiem poważne ryzyko, że zdeponowana w osadach dennych broń chemiczna (pochodząca zarówno z okresu II wojny światowej, jak i lat powojennych), zanieczyszczenia organiczne i metale ciężkie podczas powstawania projektu będą uwalniać tragiczne w skutkach zanieczyszczenia. Gazociąg wiąże się również z trudnościami w kotwiczeniu statków, połowach i zakłóceniami tarła ryb, zimowania ptaków czy wędrówek ssaków morskich. - Katastrofa ekologiczna doprowadziłaby do zupełnego wymarcia ryb, czyli zagłady rybołówstwa. Z kolei zniszczenie plaży i zanieczyszczenie wody wiąże się z zamarciem turystyki - powiedział nam Marcin Libicki, przewodniczący Komisji Petycji Parlamentu Europejskiego, autor sprawozdania o zagrożeniach środowiska Morza Bałtyckiego budową gazociągu północnoeuropejskiego.
- Z turystyki utrzymuje się praktycznie sto procent mieszkańców naszej gminy. Pewnego pięknego dnia możemy to wszystko stracić, a plaże mogą być puste, bo Rosjanie i Niemcy przedkładają własne interesy ponad nasze bezpieczeństwo - mówi Robert Skraburski, wójt gminy Rewal. Dodaje również, że 70 procent wpływów do budżetu gminy pochodzi z turystyki.
- Naszym największym atutem jest czysta plaża oraz piękne kąpieliska. Bez nich turystyka nadmorska nie będzie funkcjonować. W trakcie sezonu odwiedza nas ponad milion wczasowiczów - informuje z kolei Waldemar Jaworowski, przewodniczący Komisji Morskiej Rady Gminy Rewal, kapitan żeglugi wielkiej. Ocenia on, że po powstaniu gazociągu z powodu braku turystów gmina traciłaby w sezonie 10 mln zł dziennie. - To straty tylko w naszej jednej gminie, jednak jeśli pomnożyć to przez ilość pozostałych gmin, to ta kwota sięgnie 150-200 mln zł dziennie - wylicza radny Rewala.
Ministerstwo Środowiska poinformowało wczoraj, że w tym roku Polacy będą odpoczywać nad Morzem Bałtyckim liczniej niż nad Morzem Śródziemnym czy Czerwonym. Ale budowa gazociągu może ten trend odwrócić. - Turyści, którzy tutaj przybywają, chcą mieć plaże czyste, zdrowe i takie też są. Nie każdego stać, żeby jechać na kilka dni za granicę, a my oferujemy w Polsce porównywalne standardy za mniejsze pieniądze - mówi Jaworowski. Jak informuje radny, skażenie wód wynikające z budowy Gazociągu Północnego doprowadzi do bankructwa tych właśnie przedsiębiorców. - Skażenie środowiska nie musi być duże, wystarczy, że pojawią się alergie, a na drugi dzień opisze to prasa, sanepid zacznie kontrole i stracimy pół sezonu. My nie możemy pozwolić sobie na utratę jednej czwartej sezonu, szczególnie że wiele osób spłaca kredyty. Nie liczymy się w tym interesie, bo tutaj liczą się tylko Rosja i Niemcy - dodaje Jaworowski.
Morze Bałtyckie nie jest morzem otwartym, dlatego obowiązują ekologiczne ograniczenia w zakresie prowadzenia w tym rejonie działalności gospodarczej. - Bałtyk jest morzem płytkim i zamkniętym - wymienialność wody trwa 31 lat. To może spowodować ogromną katastrofę, co w oczywisty sposób odbije się na wszystkich nadmorskich miejscowościach i całym środowisku bałtyckich wybrzeży - informuje Marcin Libicki. Wczoraj dr inż. Andrzej Jagusiewicz, główny inspektor ochrony środowiska, ostrzegł, że gdyby doszło do awarii gazociągu, skutki ekologiczne porównywalne będą do wybuchu stu bomb, które spadły na Hiroszimę. - Jesteśmy przeciwni budowie Gazociągu Północnego, a za inwestycję unijną uważamy gazociąg Nabucco - powiedział Jagusiewicz. Dodał również, że konsorcjum, przedstawiając projekty budowy gazociągu, musi mieć alternatywę, natomiast Nord Stream takiej nie ustaliło. - Sytuacja jest jak za caratu: tędy pójdzie droga i koniec - ironizował.
Ze zdaniem Jagusiewicza zgadza się Libicki, dla którego są to zbyt poważne argumenty, by można było je zignorować. Unia Europejska raz już podjęła interwencję w sprawie inwestycji zagrażającej bezpieczeństwu środowiska, było tak m.in. w przypadku budowy obwodnicy w dolinie Rospudy. - O tym, jak silne są wpływy Brukseli w takich przypadkach, przekonaliśmy się w sprawie Rospudy. Presja Unii na Niemcy może być tak samo skuteczna, jak w tamtym przypadku presja na polski rząd, która spowodowała wycofanie się z inwestycji przez obszary chronione - argumentuje europoseł.
Tymczasem Waldemar Jaworowski informuje, że w działania przeciwko budowie estakady w dolinie Rospudy bardzo mocno zaangażowali się polscy ekolodzy, natomiast z zadziwiającym brakiem reakcji mamy do czynienia w przypadku budowy Gazociągu Północnego. - Mimo że prosiliśmy ich, aby przyjechali, nie dostaliśmy odpowiedzi. Chcielibyśmy, by ekolodzy, podobnie jak doliną Rospudy, zajęli się tą sprawą. Zapraszamy do współpracy - apeluje.
Według Andrzeja Jagusiewicza, w przypadku budowy gazociągu Polska jest tylko "głosem doradczym", ponieważ mimo że jesteśmy krajem nadbałtyckim, to rurociąg nie będzie przebiegał bezpośrednio przez nasze terytorium. W grudniu 2007 r. Unia Europejska rozpoczęła prace nad "Strategią UE dla regionu Morza Bałtyckiego", której - jak podaje Małgorzata Kałużyńska, dyrektor Departamentu Analiz w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej - priorytetami powinny być przede wszystkim ochrona środowiska oraz dostępność i atrakcyjność regionu. - Ważny jest również dobrobyt i bezpieczeństwo mieszkańców tej części Europy - dodaje. Projekt Nord Stream całkowicie przekreśla te założenia.
Budowa Gazociągu Północnego ma ruszyć na początku przyszłego roku, natomiast - jak zapowiada operator - jego pierwsze odcinki będą działać już w roku 2011. Według oczekiwań podmorski rurociąg o długości 1220 km miałby połączyć Rosję i Niemcy. Docelowo przez dwie nitki gazociągu ma płynąć rocznie 55 mld m sześc. surowca. Porozumienie w sprawie budowy tej sieci podpisały rosyjski Gazprom oraz niemieckie E-ON-Ruhrgas i BASF 29 sierpnia 2006 roku. Powstaniu projektu sprzeciwia się większość państw europejskich, których zdaniem gazociąg zagraża nie tylko faunie i florze Morza Bałtyckiego, ale również bezpieczeństwu energetycznemu Unii Europejskiej ze względu na monopol Rosji na ten surowiec.
Wojciech Kobryń
"Nasz Dziennik" 2009-03-31
Autor: wa