Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Będziemy musieli oddać wszystko?

Treść

Ustawa Tuska o reprywatyzacji jako tzw. nowy punkt zaczepienia da środowiskom roszczeniowym pretekst do złożenia skargi na państwo polskie do europejskich trybunałów. W efekcie może się okazać, że zamiast planowanej wypłaty 15 proc. rekompensaty będziemy płacili 100 procent lub oddawali domy i działki w naturze. Takiego scenariusza obawia się poseł Gabriela Masłowska, która złożyła w tej sprawie interpelację do premiera. - Obietnica uchwalenia jeszcze w tym roku ustawy reprywatyzacyjnej, złożona przez premiera Donalda Tuska podczas wizyty w Izraelu, mimo zapowiedzi, iż chodzi wyłącznie o częściowe, kilkunastoprocentowe rekompensaty, w rzeczywistości może okazać się pierwszym krokiem na drodze do pełnej, 100-procentowej reprywatyzacji mienia - ostrzega posłanka Gabriela Masłowska (PiS). Ten "czarny scenariusz" z punktu widzenia państwa polskiego zostanie zrealizowany, gdy planowana ustawa o częściowych rekompensatach trafi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu oraz Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. A trafi na pewno, ponieważ niemieckie środowiska przesiedlonych od dawna czekają, aby Polska wydała w sprawie przejętego mienia jakikolwiek nowy akt prawny, który można będzie zaskarżyć. Chodzi o tzw. nowy punkt zaczepienia. Wcześniejsze, powojenne i PRL-owskie dekrety wywłaszczeniowe i nacjonalizacyjne nie nadają się do zaskarżenia, ponieważ zostały wydane przed powstaniem obu trybunałów europejskich i nie podlegają ich jurysdykcji. Prawo europejskie uznaje wysiedlenia za sprzeczne z prawem międzynarodowym, a wywłaszczenie dopuszcza tylko za pełnym odszkodowaniem. - Czy rząd policzył, ile to nas będzie kosztować? - pyta Masłowska w interpelacji. Posłanka przypomina, że w trybunale w Strasburgu czekają na rozpatrzenie pozwy Powiernictwa Pruskiego, zaś na oficjalnej stronie internetowej współrządzącej w Niemczech CDU publikowane są wypowiedzi byłego posła tej partii Helmuta Sauera, przewodniczącego Wschodnio- i Środkowoniemieckiego Stowarzyszenia Unia Wypędzonych i Uchodźców. Sauer cytuje tam słowa Izraela Singera wypowiedziane po spotkaniu z byłym premierem Jarosławem Kaczyńskim: "Jeżeli skradziono dom, nie oddaje się tylko okna lub drzwi". W innych wystąpieniach były niemiecki deputowany podkreśla, że w sprawie odszkodowań i restytucji mienia (a więc zwrotu w naturze) prawo europejskie nie dopuszcza w przepisach różnicowania uprawnionych ze względu na pochodzenie etniczne i obywatelstwo osób wywłaszczonych. Podstawowa zasada brzmi: Jeśli zwracasz coś byłym właścicielom, to wszystkim na takich samych zasadach, także obywatelom obcym. Sauer i środowisko przesiedlonych, które reprezentuje, zdają się bardzo uważnie obserwować działania legislacyjne w Polsce, np. przed rokiem deputowany ostro skrytykował w publicznym wystąpieniu projekt ustawy Senatu RP, zainicjowany przez Powiernictwo Polskie, o potwierdzeniu wygaśnięcia praw rzeczowych na nieruchomościach, które weszły w granice Polski po II wojnie światowej. - Czy rząd podjął rozmowy z RFN, aby zapobiec realizacji opisanego scenariusza - dopytuje się w interpelacji posłanka Masłowska. Jedynym rozwiązaniem, które gwarantowałoby Polsce bezpieczeństwo, jest przyjęcie roszczeń niemieckich przesiedleńców na siebie przez rząd niemiecki. Tego jednak strona niemiecka najwyraźniej nie bierze nawet pod uwagę, zdając sobie sprawę, jak byłoby to kosztowne dla państwa niemieckiego. Tymczasem Polska, zabierając się dość beztrosko do reprywatyzacji, zdaje się kosztów "czarnego scenariusza" w ogóle nie brać pod uwagę. Kolejne obsady MSZ rozpowszechniają przy tym opinię, jakoby wystarczającym zabezpieczeniem naszych interesów było tzw. wspólne stanowisko rządów Polski i Niemiec, w którym strona niemiecka zobowiązała się nie popierać roszczeń niemieckich przesiedlonych przed trybunałami europejskimi. Tymczasem dokument ten pozostawia otwartą drogę do wnoszenia indywidualnych i grupowych pozwów przeciwko Polsce, jak również zaskarżania przez zainteresowane środowiska roszczeniowe wszelkich ustaw dotyczących przejętego mienia. Równocześnie orzecznictwo niemieckich sądów powszechnych stanowczo odrzuca roszczenia odszkodowawcze ofiar II wojny światowej, w tym roszczenia obywateli polskich. Brak dbałości ze strony kolejnych naszych rządów o prawne zabezpieczenie państwa i obywateli polskich przed działalnością roszczeniowców może doprowadzić do sytuacji paradoksalnej - że to Polska, pierwsza ofiara niemieckiej agresji, przez lata okradana i mordowana przez okupanta niemieckiego, w tzw. wspólnej Europie zapłaci agresorowi za materialne szkody poniesione w związku z jego klęską wojenną i bezwarunkową kapitulacją. Małgorzata Goss "Nasz Dziennik" 2008-04-12

Autor: wa