Bronkozaury atakują
Treść
Na tydzień przed drugą turą wyborów prezydenckich szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk przeprowadził bezpardonowy atak na Jarosława Kaczyńskiego. Na sobotniej konwencji krajowej Platformy Tusk ponownie został wybrany na przewodniczącego PO.
Nowy-stary przewodniczący Platformy Obywatelskiej większość swojego sobotniego przemówienia po zwycięskich wyborach w partii poświęcił atakowi na kontrkandydata Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich. Pod adresem Jarosława Kaczyńskiego Donald Tusk rzucał ciężkie oskarżenia. "Dowiedzieliśmy się" od niego między innymi, iż prezes PiS pała rządzą władzy, chce ją zdobyć na fundamencie kłamstwa i chce Polskę dzielić.
- Konkurent Bronisława Komorowskiego chce zdobyć władzę na fundamencie kłamstwa, a to kłamstwo wyraża hasło tak boleśnie dzielące Polskę, na Polskę "Solidarności" i Polskę wolności. Nasz główny oponent codziennie mówi nieprawdę na temat tego, co działo się w ostatnich latach w Polsce - głosił na konwencji krajowej PO w sobotę Donald Tusk.
Premier stwierdził, że gdyby jego rząd posłuchał rad Jarosława Kaczyńskiego, to dzisiaj Polska byłaby w takiej sytuacji jak Grecja. - Chcę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością: bylibyśmy dzisiaj Grecją środkowowschodniej Europy, gdybyśmy posłuchali choćby jednej rady Jarosława Kaczyńskiego. Musieliśmy wtedy postawić twarde zapory przeciwko rozmaitym roszczeniom - mówił Donald Tusk.
Zaznaczył, iż rząd Platformy podejmował decyzje w interesie Polaków. Pochwalił się m.in. niezakupieniem szczepionek na świńską grypę i przepędzeniem na polecenie prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz kupców handlujących w centrum stolicy. Stwierdził jednocześnie, iż to Jarosław Kaczyński domagający się zakupu szczepionek stanął tym samym po stronie koncernów farmaceutycznych.
Podczas sobotniej konwencji PO Donald Tusk ponownie został wybrany na przewodniczącego Platformy Obywatelskiej. Przy okazji marcowego kongresu Prawa i Sprawiedliwości, gdy ta partia wybierała swojego prezesa, media powszechnie toczyły dyskusje na temat dyktatury, jaką w partii sprawować ma Jarosław Kaczyński. Jej oznaką miał być brak kontrkandydatów dla Kaczyńskiego w wyborach na prezesa PiS, a potwierdzać ją miało olbrzymie poparcie, jakie Jarosław Kaczyński uzyskał w wyborach na kolejną kadencję prezesa PiS. Teraz gdy swojego szefa wybierała największa partia w kraju, dyskusji tego typu, o dziwo, nie prowadzono. Jeżeli jednak Jarosław Kaczyński jest w PiS dyktatorem, to Donald Tusk musi być w Platformie prawdziwym tyranem. Przeciwko szefowi Platformy na szefa partii nikt inny nie wystartował. A Donald Tusk mógł się cieszyć większym odsetkiem poparcia w Platformie niż Jarosław Kaczyński w PiS. W marcu na Jarosława Kaczyńskiego zagłosowało 999 delegatów na kongres PiS, przeciw 51, a wstrzymało się 14. W sobotę za Donaldem Tuskiem opowiedziało się natomiast 858 delegatów, przeciwko było 11, a od głosu wstrzymało się 3. Można tylko spekulować, iż jedenastu delegatom tak się ze strachu przed tyranem ręka trzęsła, iż przez pomyłkę postawili "x" nie w tej kratce, co powinni.
W marcu premier Donald Tusk, próbując przekonać posłów Prawa i Sprawiedliwości, by zgadzali się na wszystko, co rząd Platformy chce zrobić, ładnie nazywając to "pójściem na współpracę", straszył polityków PiS wyginięciem. - Jeśli politycy zrozumieją to, co zrozumieli inni Polacy, możemy razem wygrać jeszcze więcej, niż Polska wygrała w ciągu ostatniego roku. Jeśli tego nie zrozumiecie, to wyginiecie jak dinozaury - mówił w Sejmie premier Tusk.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-06-28
Autor: jc