CBA ma być batem na rządzących
Treść
Z Andrzejem Maciejewskim, ekspertem z Instytutu Sobieskiego, rozmawia Anna Ambroziak
Czy, Pańskim zdaniem, fakt, że doszło do afery hazardowej nie stawia pod znakiem zapytania transparentności Platformy Obywatelskiej? W końcu politycy PO zamieszani w sprawę to Chlebowski, szef sejmowej Komisji Finansów Publicznych, do której miała trafić nowela, oraz Mirosław Drzewiecki, minister sportu, odpowiedzialny za przygotowania do Euro 2012, na które miały być przeznaczone pieniądze właśnie z dodatkowej daniny nałożonej na firmy hazardowe...
- Na pewno fakt, że taką aferę odkryto, to dowód poważnego kryzysu politycznego. Abstrahowałbym w pewnym sensie od tego, że dotyczy to akurat polityków związanych z PO, i spojrzałbym na to w szerszym kontekście. Niestety, w ciągu ostatnich dwóch lat coś takiego jak walka z korupcją jest fikcją. To, co było sztandarowym hasłem wielu partii, i PO, i PiS, jest tak naprawdę martwym zapisem ustawowym. W ciągu ostatnich dwóch lat zaszło wiele dziwnych zdarzeń o podłożu korupcyjnym. Mam tu na myśli przykład rzecznika rządu, który mieszka w domu niemieckiego biznesmena, przypadek firm, które otrzymują zlecenia ze strony rządu, czy sytuację pani Marczuk-Pazury, która, tak na marginesie, musiała mieć poważne związki ze Skarbem Państwa, skoro została prezesem spółki giełdowej, a jednocześnie oferowała pośrednictwo przy załatwianiu prywatyzacji firmy z udziałem SP. I tu jest istota problemu: gdzieś ta faktyczna walka z korupcją nam uciekła. Stała się tylko hasłem wyborczym. W naszym społeczeństwie wygrywa dziś wschodnia mentalność wyrażana powiedzeniem "Bóg dał ręce, żeby brały".
Czy można byłoby więc zaryzykować stwierdzenie, że urząd minister Julii Pitery to ciało martwe?
- Tak, bo gdyby dzisiaj ktoś zechciał przeanalizować, w jakich programach publicystycznych brała udział pani minister, to szybko przekonałby się, że wypowiadała się ona na temat in vitro czy legalizacji związków homoseksualnych i kryzysu politycznego poszczególnych partii, a temat korupcji i walki z nią był pomijany. Jeżeli szukamy oszczędności w rządzie, to urząd ten powinien zostać zlikwidowany jako pierwszy. To czysta funkcja polityczna, która w chwili obecnej jest niczym innym jak marnowaniem pieniędzy podatnika. Stworzono bowiem stanowisko ministra, który nie ma żadnego wpływu na służby formatu CBA, bo zgodnie z ustawą o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym jego szef podlega bezpośrednio premierowi.
Czy powołanie komisji śledczej, o co zabiega prezes PiS Jarosław Kaczyński, zda więc egzamin?
- Myślę, że obecnie mamy pewną inflację, jeśli chodzi o komisje śledcze. Ich wartość zaczyna w pewnym sensie maleć, bo ich ilość zaczyna się mnożyć. Gdybyśmy naprawdę w naszym kraju przestrzegali prawa i szanowali osoby, które mają pilnować porządku prawnego, to żadna komisja nie byłaby potrzebna. Przykład Polańskiego udowodnił nam, że dla Amerykanów sprawa jest prosta: Polański jako obywatel złamał prawo i musi ponieść tego konsekwencje, niezależnie od dorobku, urodzenia i statusu majątkowego. Od polskich polityków często tego prawa wyegzekwować nie można. Tworzymy tylko kazusy, podpierając się argumentem, że ktoś wykazał się pewnym dorobkiem, że jest to polityk, mąż stanu i jemu możemy wybaczyć. A nie patrzymy na to, że złamał prawo. Tworzymy równych i równiejszych, i to jest ten problem. Tymczasem prawdziwy mąż stanu winien być transparentny dla społeczeństwa, kierować się pewnymi żelaznymi zasadami, być niezależny w swych opiniach. I tego właśnie polskim politykom brakuje.
Niektórzy politycy Platformy sugerują wprost, że działania podjęte wobec Chlebowskiego i Drzewieckiego to pewnego rodzaju próba odwrócenia uwagi przez szefa CBA Mariusza Kamińskiego od tego, że prokuratura rzeszowska postawiła mu zarzut preparowania pewnych dokumentów w sprawie tzw. afery gruntowej...
- To czysta rozgrywka polityczna. Nie rozumiem tu przede wszystkim krytyki CBA. Centralne Biuro Antykorupcyjne to pierwszy organ utworzony po 1989 roku nie na zasadach ciągłości, ale kadencyjności. Ma więc silne ustawowe umocowanie. CBA od początku jest instytucją, która skupia ludzi młodych, bardzo dobrze wykształconych, to kwiat policji, pracowników CBŚ, ABW, prokuratorów. Ludzie ci przeszli odpowiednie weryfikacje, a więc teraz, jeśli ktoś zarzuca CBA, że jest niekompetentne, to znaczy, że nie wie, o czym mówi. I jeśli traktuje każde działanie tej służby jako antypolityczne czy antypartyjne, to pytam: czy interes partii jest interesem państwa? Jeśli ktoś tak uważa, to ja z takiego państwa się wypisuję. To właśnie CBA ma być tym batem na rządzących.
Chlebowski wypiera się jednak, że nie lobbował na korzyść biznesmenów. Czy można temu wierzyć?
- Pozostawiam to bez komentarza. Powiem tylko tyle: osoba, która nie ma nic do ukrycia, nie musi się "ciągać" po cmentarzach. To miejsce nie było przypadkowe, jest to bowiem miejsce oddalone, gdzie trudno kogoś podsłuchać. Wybiera się je po to, by na spokojnie, bez świadków móc o "czymś delikatnym" porozmawiać. Ale ocenę tego wydarzenia pozostawiam dla sędziów i prokuratorów.
Czy, Pańskim zdaniem, spadnie teraz poparcie społeczne dla PO?
- Ludzie są już zmęczeni tym, co się dzieje na arenie politycznej. Sądzę, że ta pula zaufania już się wyczerpuje. Z drugiej strony trzeba zaznaczyć, że żyjemy w czasach obrazkowych, dziś mentalność kreuje telewizja. Żyjemy w czasach zniewolenia medialnego. To, co się dzieje w telewizji, jest masowym ogłupianiem społeczeństwa. Dziś martwi mnie to, że w Polsce społeczeństwo nie dojrzało jednak do zdrowej demokracji i jest bardzo bierne wobec tego, co robią rządzący. Dajemy się niestety pozbawić samodzielnego myślenia i krytycznego spojrzenia na rzeczywistość, a jednocześnie wolimy ten bezwład i ogłupianie. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie wiem, jak będą wyglądały najbliższe sondaże poparcia dla PO.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-10-03
Autor: wa