Co Tusk będzie sprzedawał, jak sprzeda już wszystko?
Treść
Z posłem Maksem Kraczkowskim (PiS), wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji Gospodarki, rozmawia Paweł Tunia
Rząd jednak planuje sprzedaż akcji KGHM wbrew zapowiedziom premiera Donalda Tuska.
- Za prywatyzacją KGHM w 2007 r. opowiedział się ówczesny poseł Platformy Obywatelskiej, a obecny wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld, co wówczas zdementował szef klubu PO Donald Tusk, dzisiaj premier. I teraz sytuacja się powtarza. Minister skarbu Aleksander Grad zapowiadał niedawno upublicznienie pozostałych w rękach Skarbu Państwa akcji tej spółki, a zaprzeczał temu wicepremier Grzegorz Schetyna. Wśród tego zamieszania jest także wicepremier Waldemar Pawlak (PSL), przeciwny tej prywatyzacji, którą proponuje Platforma, w tym oczywiście KGHM. Rzecznikiem tej prywatyzacji jest chyba wciąż minister Szejnfeld. W samym resorcie gospodarki funkcjonują różne podejścia do tej sprawy. Chociaż sprzeciwił się temu premier, to jednak okazuje się, że pakiet akcji jest rozważany do prywatyzacji.
Prywatyzacja to tylko zapychanie dziury budżetowej?
- Prywatyzacja musi mieć jakiś cel, a moim zdaniem, ogromna część polskiej gospodarki znajduje się w prywatnych rękach. Pytanie brzmi, czy jest potrzeba szybkiej prywatyzacji. Nie możemy ulegać indoktrynacji i poglądom w rodzaju, że wszystko musi być w rękach prywatnych. Niemcy mają państwowe koncerny, podobnie Francuzi. Nie możemy dać sobie wmówić, że prywatyzacja jest właśnie tym, czego od nas oczekuje Europa i świat. Jeśli prywatyzacja ma służyć zapychaniu dziury budżetowej, to należy postawić pytanie, co pan premier Tusk będzie sprzedawał po sprzedaży już wszystkiego.
Platforma chce pozostawić w rękach państwa tylko 26 spółek.
- Trzeba się zastanowić nad tym, czy tak słabi są menedżerowie z PO i nie ma nadziei dla państwowych spółek, którymi oni zarządzają, i dlatego rząd musi je oddać w ręce francuskich czy niemieckich inwestorów związanych z tamtymi skarbami państwa, co może mieć miejsce np. w energetyce. Czy my tymi spółkami nie potrafimy zarządzać i ktoś ma zrobić to za nas? Moim zdaniem, tak nie jest i powinno się tak kształtować od strony kadrowej rady nadzorcze i zarządy tych spółek, aby funkcjonowały tak, jak to jest na Zachodzie. Kolejny przykład to sprawa prywatyzacji warszawskiej giełdy. Według byłego prezesa giełdy węgierskiej, jej sprzedaż giełdzie wiedeńskiej spowodowała marginalizację parkietu węgierskiego, co oznacza, że decyzja ta była chybiona. Obawiam się, iż tak samo będzie w Polsce.
Sprzedaż KGHM to utrata miliardowych wpływów do polskiego budżetu. Dlaczego rząd chce do tego dopuścić?
- Pytanie jest takie, czy Polska ma być państwem rozdartym między różnego rodzaju wpływy prywatnego kapitału, czy też państwem świadomie kształtującym swe losy. Przyjrzyjmy się sprawie KGHM. Pracuje tam 18 tys. osób, a kapitał zakładowy spółki to 2 mld złotych. Jest to kura znosząca złote jajka. Firma jest drugim na świecie producentem srebra i siódmym miedzi. Sprzedaż tego przedsiębiorstwa to utrata olbrzymich korzyści, które będzie czerpał jakiś inwestor, a nie państwo polskie. Czemu ma to służyć, nie jestem w stanie zrozumieć.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-08-11
Autor: wa