Czy będzie pomnik?
Treść
Kancelaria Prezydenta do tej pory nie wystąpiła do stołecznego konserwatora zabytków o zgodę na zainstalowanie tablicy upamiętniającej ofiary tragedii pod Smoleńskiem. Czyżby prezydent, który dziś złoży przysięgę, uznał, że nie warto dotrzymywać słownych obietnic?
Biuro Prasowe Kancelarii Prezydenta potwierdziło wczoraj, że nie ma żadnej informacji, by inne pismo w tej sprawie, oprócz wspólnego oświadczenia kurii, kancelarii, kościoła akademickiego i harcerzy było wysyłane z kancelarii po wtorkowych wydarzeniach. Wydział Prasowy Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy również przyznał, że takiego wniosku nie ma. Jak dowiedział się "Nasz Dziennik", konserwator zabytków nie będzie się wypowiadała w sprawie tablicy upamiętniającej, dopóki nie zostanie złożony konkretny projekt. Koło się zamyka. Listy do prezydenta elekta - jako gospodarza miejsca - o godną formę upamiętnienia ofiar tragedii na placu przed Pałacem wystosowali: Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010, Komitet Katyński i Fundacja Republikańska. Andrzej Melak (brat tragicznie zmarłego 10 kwietnia Stefana Melaka, przewodniczącego Komitetu Katyńskiego) powiedział, że warto poczekać, aż prezydent elekt będzie już prawomocnie pełnił urząd, i wtedy żądać ostatecznej decyzji w sprawie. Natomiast do tej pory, jak uważa Melak, Kancelaria Prezydenta nie wykazuje się przezornością. Być może sądzi, że ma dużo czasu. Według osób, które opowiadają się za godnym upamiętnieniem tragedii właśnie w tym miejscu, czasu wcale nie jest tak dużo, a w celu złagodzenia konfliktu, który zdaniem Andrzeja Melaka, osiąga obecnie apogeum, należałoby taką decyzję podjąć jak najszybciej. Dodaje, że pismo do stołecznego konserwatora zostanie skierowane po zaprzysiężeniu Bronisława Komorowskiego. Z kolei, jak powiedział Wojciech Boberski, historyk sztuki i obserwator zdarzeń pod krzyżem, nie ma żadnych racjonalnych powodów, aby sprawę wmurowania płyty czy wzniesienia pomnika blokować. Zaznacza, iż np. płyta ze szlachetnego kamienia wychodząca ponad poziom gruntu na osi pomnika księcia Józefa Poniatowskiego, oczywiście o rozsądnych wymiarach, lekko nachylona w stronę ulicy, w niczym nie zakłóciłaby porządku architektonicznego na Trakcie Królewskim. Opinia Ewy Nekandy-Trepki, stołecznego konserwatora zabytków, nie jest uzasadniona, a Boberski zauważa ponadto, iż obecna sytuacja, że Kancelaria Prezydenta nie zwróciła się jeszcze z konkretnym pomysłem i prośbą o zgodę, świadczy o braku woli. Kancelaria zamówiła na razie u konserwator opinię, która została sformułowana 14 lipca, a obecnie nie ma kolejnych działań ze strony Kancelarii Prezydenta. Boberski zaznacza, że są różne pomysły i rozwiązania co do formy upamiętnienia, i tak naprawdę przy dobrej woli gospodarza miejsca sprawa mogłaby zostać dość szybko sfinalizowana w postaci konkretnej, pisemnej deklaracji, której domagają się obrońcy krzyża. Jednak, jak zauważa, inne projekty upamiętnienia w Warszawie, m.in. pomysł nazwania ulicy imieniem Lecha Kaczyńskiego, również spotkał się z bardzo ostrymi reakcjami. Na wszystkich frontach mamy więc do czynienia z walką przeciwko pamięci o tragedii. O projekcie pomnika mówiła wczoraj w "Aktualnościach dnia" w Radiu Maryja Beata Gosiewska, wdowa po Przemysławie Gosiewskim. Oznajmiła, że grupa rodzin ofiar katastrofy zwróciła się do znanego artysty Maksymiliana Biskupskiego, twórcy m.in. warszawskiego pomnika Poległych i Pomordowanych na Wschodzie znajdującego się na skrzyżowaniu ulic Muranowskiej i Andersa. Przedstawił on rodzinom wstępny pomysł obelisku. Wbrew opinii konserwator, nie ma podstaw, by twierdzić, że nie można w miejscu już zagospodarowanym architektonicznie wznosić nowych pomników czy umieszczać tablic, jak również, że wprowadzenie nowego elementu naruszyłoby lub nawet zburzyło aktualny układ architektoniczny. Trzeba rozmawiać z architektami, by uniknąć chaosu. Nie ma przecież sugestii, by w miejscu krzyża stanął monument, który byłby - jak żartuje nasz rozmówca - przeszkodą, przez którą "skacze książę Józef". Szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski dotąd raczy opinię publiczną tylko enigmatycznymi zdaniami, które nie wskazują na rychłe zakończenie napięć. Od początku hasło "zgoda buduje" wydawało się nie do końca adekwatne wobec rzeczywistych działań Bronisława Komorowskiego. W tej chwili mamy do czynienia raczej ze wzmacnianiem konfliktu przede wszystkim poprzez brak konkretnych decyzji.
Paulina Jarosińska
Nasz Dziennik 2010-08-06
Autor: jc