Czy jest Bóg? Wydaje się że nie, ale... ciąg dalszy dyskusji
Treść
+Moi Drodzy,
A jednak mamy miejsce na PSPO, gdzie głosów jest wiele, jak za dawnych czasów. Pod hasłem „Jesteśmy podobni do faryzeuszy?” widnieje aż 100 wypowiedzi. Dyskusja tam trwa zażarta i trudno jest ustosunkować się do jej poszczególnych elementów. Chodzi głównie o rozmaite aspekty aborcji. W zasadzie sprawa jest jasna – dawcą życia jest Bóg, nawet jeśli człowiek przyczynia się do jego powstania w sposób naganny. Człowiek, który jest nim od pierwszej chwili poczęcia, jak mówią obiektywni uczeni, ma niezbywalną godność i prawo do życia. Zabijanie go w jakiejkolwiek fazie rozwoju jest głęboko nieetyczne. Nawet jeśli to życie powstaje w wyniku gwałtu. Oczywiście, w psychice normalnej kobiety gwałt zostawia głęboką ranę. Jeśli jednak do tej rany dojdzie świadomość, że niby dla jej zaleczenia kobieta stała się morderczynią, a przynajmniej zgodziła się, czy zaleciła zabicie własnego dziecka, to jej psychika jest zraniona podwójnie. Czytałem gdzieś wspomnienia radosnej młodej dziewczyny. Pisała, że jest dzieckiem z gwałtu. Nie mogła powstrzymać wyrazów wdzięczności względem matki, że jej nie usunęła. Ostatnio nawet w pociągu spotkałem kobietę, dziecko gwałtu, która wdzięcznie podziwiała matkę za postawę, która pozwoliła jej cieszyć się darem życia. Sama zresztą też została zgwałcona (fatum?) i urodziła dziecko, które szczerze kocha i… marzy o jeszcze jednym dziecku poczętym i urodzonym z miłości. Ostrożnie wiec z tym przymuszaniem do urodzenia, choćby chodziło o dziesięciolatkę. Przymusza się ją do nie zabicia własnego dziecka, tak? A niestety spotyka się fakty, że przymusza się do zabicia, nawet wbrew woli takiej „przypadkowej” matki. Sytuacja jest bardzo złożona. Wymaga też szerokiego działania: wychowania człowieka tak, by umiał opanować swoje instynkty i uszanować drugiego. To się dokonuje najlepiej w dobrych, trwałych rodzinach. Obowiązkiem Państwa i społeczeństwa jest tworzenie takich środowisk rodzinnych, w których patologia będzie rzadkością. Stąd wszelka akcja prowadząca do rozbijania rodziny w jej klasycznym modelu, płynącym w naszej przestrzeni obyczajowej z natury i Objawienia, jest głęboko antyhumanistyczna i antynarodowa. Naród, społeczeństwo są mocne trwałymi rodzinami. Żeby zaś tak było, rodzina musi być Bogiem silna. Stąd Chrystus ustanowił trwały związek mężczyzny i kobiety sakramentem i obdarzył go łaskami, sprzyjającemu trwałości..
Przy okazji wyszedł w dyskusji problem, czy katolik może myśleć swobodnie, czy też jest związany we wszystkim „twardą” nauką Kościoła.
Uważam, że może i powinien myśleć swobodnie, badać wszystkie za i przeciw. Nawet święty Tomasz z Akwinu postawił pytanie: „Czy jest Bóg? Wydaje się że nie, ale…” i tu nastąpiła refleksja i prezentacja różnych opinii. Obecny prezydent Słupska (z którym miałem kiedyś program w RELIGIA TV) napisał niezbyt dawno na swoim blogu: „Nie ma Boga” To jest stwierdzenie jak najbardziej biblijne, z Psalmu 14. Z tym, że jest poprzedzone zdaniem: Mówi głupi w swoim sercu: Nie ma Boga.” Człowiek jest wolny i zawsze może powiedzieć „nie”. Niekiedy nawet za cenę życia. Tylko co można wymyśleć na miejsce Boga? Wierzę, że postawy ludzi wierzących nieraz zniechęcają do wiary, ale trzeba wznieść się ponad nie. „Postępujcie według ich nauki, a według ich czynów nie postępujcie” – przewidział to Jezus. W moim 85-letnim życiu nabrałem przekonania, że warto trzymać się tego, co jest w Wyznaniu wiary i w Dekalogu. Wszystkie drogi prawdziwego obiektywnego szukania prowadzą w tym samym kierunku. Ale oczywiście nie znaczy to, że potępiam tych, którzy wciąż szukają. Niech szukają prawdy i niech jej szukają z poszanowaniem inaczej myślących. Jezus powiedział „Jam jest Prawda”. Kto szczerze szuka, ten ją znajdzie w Nim, choćby miał uzasadnione pretensje do Jego wyznawców.
Jeszcze coś z dziedziny polityki. Jestem uradowany, ze kończy się dotychczasowy system, w którym jest tyle kłamstwa i mataczenia, czego ma wreszcie dosyć ilość obywateli mogących przeprowadzić zmiany. Jednocześnie nie jestem naiwniakiem i huraoptymistą, że teraz to już wszystko się zmieni na lepsze… Każdy z nas musi dobrze wypełniać swoją rolę w społeczeństwie, by pomóc tym, którzy jako nowa władza będą działali sensownie, a jednocześnie działać i mówić wprost, jeśli by i ta władza uległa pokusie „bycia na górze” kosztem narodu. Dodaję do tego dzień Ducha Świętego i dzień Przemienienia Pańskiego jako budzące nadzieję, że Bóg też ma tu coś do powiedzenia. Jeszcze odpowiadając Fedorze – byłbym nadzwyczaj rad, gdyby pieniądze ewentualnie zaoszczędzone na kampanii wyborczej
(warto porównać, ile wydał urzędujący jeszcze prezydent, a ile inni kandydaci!) trafiły rzeczywiście do najbardziej i rzeczywiście potrzebujących. Smutne doświadczenie uczy, że zbyt często świetne inicjatywy realizują się finansowo w kieszeniach tych, którzy należą do doskonale prosperujących grup (układów? Gangów?). Jako że nie oficjalnie, ale z ust wysokiego urzędnika państwowego dowiedzieliśmy się, że Państwo Polskie istnieje tylko pozornie, a w gruncie rzeczy jest miejscem, w którym działają wspierając się lub zwalczające grupy interesów.. Radzę poczytać ostatni Gość Niedzielny.
I jeszcze, wyobraźcie sobie, otrzymałem list od współbrata, bardzo gorzki, wyrzucający Kościołowi obłudę i wspieranie laicyzacji życia publicznego, choćby przez to, że podmioty kościelne handlują otwarcie w niedziele i święta, a Tyniec należy też do nich i nawet alkohol (lżejszy) sprzedaje się tam w dni świąteczne. Ubolewam nad tym też i mam nadzieję, że jeśli my coś z tym wreszcie nie zrobimy, to Pan Bóg się jakoś o godność dnia świętego upomni. Jezus, kiedy już miał dosyć, złapał bata. Z drugiej strony, proszę pomyśleć co by to było, gdyby we wszystkich sanktuariach, a także na odpustach, zaprzestano w niedzielę wszelkiego handlu. Może wypowiemy się na ten temat?
Na razie w tym już pięknym i słonecznym u nas czerwcu pozdrawiam Was serdecznie i pozostaję…
tak, dla uzupełnienia
Z błogo+sławieństwem
Wasz brat Leon…
Źródło: ps-po.pl, 03 czerwca 2015
Autor: mj