Dlaczego zaatakowano lekarza?
Treść
W sprawie ataku na prof. Bogdana Chazana wychodzi na wierzch coraz więcej faktów. Można przypuszczać, że cała sprawa ma drugie dno, nagonka na tego fachowca i jego pacyfikacja oznaczają coś więcej niż tylko odwet za podpisanie przez prof. Chazana słynnej Deklaracji Wiary katolickich lekarzy i odmówienie zabicia dziecka pacjentce Szpitala im. Świętej Rodziny. Dziecko, które media głównego nurtu próbują zdehumanizować i potraktować jak produkt medialny, jest wynikiem zapłodnienia metodą pozaustrojową, popularnie nazywaną in vitro.
To pokazuje, jak pojawienie się tego małego pacjenta i człowieka na świecie rozwścieczyło i zagroziło bytowi lobby, które mogło, gdyby sprawa wyszła na jaw wcześniej, stracić dużo pieniędzy. Kobiety, które zobaczyłyby „efekt produkcji” człowieka, mogłyby się zawahać, a co najmniej poważnie zastanowić, czy chcą podjąć to ryzyko. Dziecko miało zostać zabite, a sprawa zniknąć w czeluściach zapomnienia. Tymczasem jest. Żyje. Przy okazji wyszło na jaw, jak naprawdę wygląda „szlachetne” leczenie niepłodności przez kliniki in vitro i do czego doprowadził flagowy projekt rządu Donalda Tuska i ministra Bartosza Arłukowicza. Dla nich te dzieci to tylko produkty, które jeśli się nie udadzą, można bezkarnie unicestwić, a każdego, kto się temu przeciwstawi, zniszczą. Przygnieceni rodzice nie mogą się nawet odwołać do wymiaru sprawiedliwości, są pozostawieni sami sobie ze swoim nieszczęściem.
Dlatego prof. Chazan naraził się przemysłowi zagłady. Jest zbyt ważną osobą, aby sprawa nie poruszyła opinii publicznej, dlatego przeprowadzono atak wyprzedzający, wykorzystując historię nieszczęśliwych ludzi, którzy szukali, zranieni swoim nieszczęściem, sprawiedliwości.
Media głównego nurtu działały na zlecenie, skupiając uwagę opinii publicznej na sprawie „konieczności aborcji” chorego dziecka i na „nieludzkim” Chazanie, ukrywając przy tym fakt, że dziecko przyszło na świat w konsekwencji zapłodnienia metodą in vitro. Dyktatura relatywizmu moralnego ukryła kwestię odpowiedzialności moralnej, zarówno rodziców za całe wydarzenie, rządu, jak i specjalistów ośrodka, gdzie dokonano produkcji tego małego człowieka. Dziś natomiast na czołówkach gazet jest „zły” Chazan, a nie klinika in vitro. A wszystko w sposób podejrzany zbiega się z raportem rządowym na temat projektu dofinansowywania zapłodnienia in vitro z naszych podatków. Na zabiegi wydano 72,4 mln złotych, zaklasyfikowano 8,6 tys. par, uzyskano 2,5 tys. ciąż, z czego na świat przyszło tylko 214 dzieci!
Jest to wynik szokujący. Ponadto raport nie uwzględnia informacji, ile dzieci przyszło na świat chorych.
Katastrofa zapłodnienia pozaustrojowego w tym kontekście nie mogła zostać upubliczniona. Sprawa Chazana mogła zdemaskować kolejną porażkę „genialnych” projektów rządowych, a także zaszkodzić intratnemu biznesowi pasożytującemu na nieszczęściu niepłodnych rodziców. Im więcej osób dowie się dziś o tym zamachu, tym więcej potencjalnych rodziców uniknie tragedii, jaką przeżywają ci, którzy zdecydowali się na zabieg in vitro. Człowiek, który odkrył tę prawdę, stał się wrogiem publicznym numer jeden w wyniku propagandy proaborcyjnych środowisk i klinik dokonujących zapłodnienia metodą in vitro. Należało go zatem zawczasu uciszyć i wyeliminować. Nie udało się.
Dziś potrzeba wielkiej modlitwy za prof. Chazana, tego odważnego człowieka, który zagroził potężnemu lobby. Modlitwa potrzebna jest także za dziecko, za jego rodziców. Potrzeba modlitwy za lekarzy, którzy mają dziś decydujący wpływ na to, czy chore dzieci się narodzą, czy zostaną zamordowane z zimną krwią.
Dr Tomasz M. Korczyński
Nasz Dziennik, 10 lipca 2014
Autor: mj