Dolny Śląsk pod wodą
Treść
Sobota, 22 maja, godz. 4.00. Do Wrocławia dociera fala kulminacyjna. Odra płynie z prędkością 2 tys. m sześc. na sekundę. Na porannym posiedzeniu Wojewódzkiego Sztabu Kryzysowego wiceprezydent Wrocławia Wojciech Adamski zapewnia, że sytuacja w mieście jest stabilna i nie ma większych zagrożeń.
Fala jest dosyć długa. Wały będą nadal pod silnym naporem wody. Większość uszkodzeń urządzeń hydrologicznych następuje w końcowej fazie fali kulminacyjnej.
Zalany Kozanów
W sobotę przed południem woda przerywa tu wał na Odrze w dwóch miejscach. Wcześniej na rzece Ślęzy, która również przepływa przez to osiedle, doszło do tzw. cofki wody z Odry. Przez wyrwę w wale przy ulicach Ignuta i Gwareckiej zalewane są ulice starej części osiedla. Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz pytany przez "Nasz Dziennik", dlaczego do tego doszło, odpowiedział: "Rzeka nas przechytrzyła, a natura okazała się silniejsza". Przyznał, że wał na Kozanowie był źle ustawiony. Umocnienie powinno być niskie i szerokie, a było wąskie i wysokie. Gospodarz miasta nie potrafił nam wyjaśnić, dlaczego tak je zbudowano.
Mieszkańcy zalanych ulic, a przede wszystkim domów jednorodzinnych przy ul. Ignuta, nie chcą ich opuszczać. - Mieszkam na Kozanowie już prawie pięć lat i nie wiem, jak tu było podczas powodzi w 1997 roku, ale jestem przerażona tym, co się teraz tutaj dzieje - mówi Janina Zalewska. Wojciech Zieliński - a wtórują mu inni mieszkańcy - twierdzi, że brakuje głównego koordynatora akcji ratunkowej, kogoś, kto by powiedział, gdzie są potrzebni wolontariusze, i konkretnie informował ich o przebiegu akcji ratowniczej.
Kiedy wczoraj wczesnym rankiem byłem na Kozanowie, widziałem wyraźnie, że woda już się zatrzymała i stoi w miejscu. To efekt całonocnej pracy przy usypywaniu nowych wałów. - Ale sytuacja jest nadal poważna, bo nasiąknięte wały mogą puścić nawet jeszcze za dwa, trzy dni - twierdzi Stanisław Zięba z urzędu wojewódzkiego.
W Osobowicach zabrakło piasku
Po drugiej stronie Odry z powodziowym zagrożeniem zmagali się mieszkańcy Osobowic. - Nie mamy już piasku, od dłuższego czasu czekamy na jego kolejną dostawę. Ludzie są już skrajnie zmęczeni - przyznaje przewodnicząca tamtejszej rady osiedlowej. Wcześniej władze miasta zapewniały, że mieszkańcy Wrocławia mogą być spokojni o wodę i prąd w swoich domach. Tymczasem od sobotniego popołudnia brakuje ich nie tylko w podtopionych domach na Kozanowie, ale również na sąsiednich osiedlach: Nowy Dwór, Gądów, Popowice, Maślice. Jeszcze w czwartek w mieście lotem błyskawicy rozeszła się informacja o wyłączeniu dopływu wody. Dementowali ją kategorycznie zarówno prezydent Wrocławia, jak i dyrektor Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Wrocławianie zaczęli masowo wykupywać w sklepach wodę.
730 cm na Odrze w Brzegu Opolskim
Sytuacja we Wrocławiu była w dużej mierze uzależniona od tego, jak zachowa się Odra w Brzegu Opolskim i na terenie powiatu brzeskiego. Fala kulminacyjna przyszła tam w piątek rano między godz. 7.00 a 8.00. Miała 730 cm, a wczoraj zmniejszyła się do 680 centymetrów. Na terenie całego powiatu zalanych zostało kilkadziesiąt budynków. Starosta Maciej Stefański twierdził, że jeśli woda zostanie wchłonięta przez pobliski polder Lipki, to Oława i Wrocław nie będą zagrożone. Tak się nie stało. Sam polder znajduje się na terenie województwa dolnośląskiego, natomiast otaczające go wały należą do powiatu brzeskiego. Tylko dzięki wielkiej determinacji mieszkańców, żołnierzy, straży pożarnej udało się te wały odpowiednio zabezpieczyć. Gdyby tak się nie stało, to skutki powodzi dla Oławy i Wrocławia - zdaniem starosty Stefańskiego - mogłyby być jeszcze bardziej tragiczne. Uważa on, że służby powiatowe i gminne uczyniły wszystko na miarę swoich możliwości, aby zapobiec powodzi. Innego zdania są mieszkańcy Prędocina. Mówią, że pomoc władz ograniczyła się jedynie do przywiezienia piasku i worków. - To jest absolutnie nieprawda, że - jak podają chociażby lokalne i wojewódzkie media - mieszkańcom tej wsi pomagają żołnierze i strażacy. Z ludzkiej krzywdy robią sobie atrakcję - powiedział nam wyraźnie zdenerwowany mieszkaniec wsi.
Powody do niepokoju mieli również mieszkańcy Oławy, a szczególnie domów leżących wzdłuż Odry i obok mostu znajdującego się na drodze do Jelcza i Bierutowa. W czwartek wieczorem most zamknięto. Woda zalała kilkanaście pobliskich ulic i domów. Wielu mieszkańców sypało i układało na drogach i przed swoimi domami worki z piaskiem. Podobnie było w podwrocławskich osiedlach Trestno i Blizanowice, gdzie oprócz Odry znajdują się tereny wodonośne i urządzenia należące do Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Kiedy właśnie z Blizanowic chciałem przez pobliskie Siechnice dostać się do Oławy, a potem do Brzegu Opolskiego, okazało się, że jest to niemożliwe ze względu na zalaną drogę. Musiałem jechać okrężną trasą przez Wrocław. W Siechnicach wstrzymano budowę mostu wschodniej obwodnicy Wrocławia, a na osiedlu Rędzin - mostu autostradowej obwodnicy stolicy Dolnego Śląska. Straty są nieuniknione.
Sytuacja powodziowa na Dolnym Śląsku uzależniona jest nie tylko od pogody, ale także w dużej mierze od tego, co dzieje się u naszych południowych sąsiadów. - Mamy stałą współpracę z Czechami. Codziennie otrzymujemy od nich informacje zawierające dane o aktualnych stanach wód, przepływów, zbiorników retencyjnych, sytuacji na stacjach wodociągowych - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Leszek Jelonek z wrocławskiego IMiGW. Czesi przekazują na bieżąco ostrzeżenia meteorologiczne i hydrologiczne dotyczące ich kraju.
Marek Zygmunt, Wrocław
Nasz Dziennik 2010-05-24
Autor: jc