Drugie podejście Contra in vitro
Treść
Z Janem Filipem Libickim, posłem Koła Parlamentarnego Polska Plus, rozmawia Anna Ambroziak
Po raz kolejny złożył Pan w Sejmie poselski projekt nowelizacji kodeksu karnego penalizujący zapłodnienie pozaustrojowe oraz "obrót" powstałymi w ich wyniku embrionami.
- Podjęliśmy już wcześniej taką próbę. Zgłosiliśmy go wówczas nie jako inicjatywę poselską, ale jako inicjatywę obywatelską Contra in vitro, pod którą zebrano wtedy aż 160 tys. podpisów! Niestety, nasz projekt został przed miesiącem odrzucony już w pierwszym czytaniu. I jak zwykle szermowano wtedy argumentami, że jest banalny, powierzchowny, nieprecyzyjny, niecałościowy itp. Chciałbym tu zaznaczyć, że tego typu argumenty są często używane jako element opóźniający prace nad uregulowaniem sprawy in vitro.
Uważam, że jest rzeczą absolutnie niewłaściwą, żeby w sytuacji, gdy pod takim projektem podpisuje się ponad 160 tysięcy ludzi, projekt został odrzucony. Wiemy przecież, iż prace nad in vitro będą się toczyć, a tymczasem nasz projekt się odrzuca i nie pozwala mu się trafić do prac komisji! Uważam, że to jest brak szacunku dla tych, którzy się pod nim podpisali. Jeżeli mówimy o społeczeństwie obywatelskim, a największa partia w Sejmie ma przymiotnik "obywatelska", to powinna szanować ona to, że obywatele się zorganizowali i pod takim projektem się podpisali.
Jakie istotne zmiany wprowadza Państwa projekt?
- Projekt przewiduje karę do trzech lat pozbawienia wolności za przeprowadzenie zabiegu in vitro. Za dokonywanie eksperymentów na powstałych tą drogą embrionach przewiduje się karę od 5 do 25 lat pozbawienia wolności, natomiast za handel powstałymi w ten sposób embrionami przewiduje się karę pozbawienia wolności nie krócej niż na trzy lata.
Skąd jednak decyzja o ponownym złożeniu dokumentu? Przecież w Sejmie znajduje się już projekt posła Bolesława Piechy?
- Zdecydowaliśmy się ponownie złożyć dokument w Sejmie, głównie w odpowiedzi na list Konferencji Episkopatu Polski, który wzywał parlamentarzystów do tego, by zgłosili całkowity zakaz stosowania procedury in vitro. Po drugie, uważam, że należy szanować głos obywateli, po trzecie, dokument jest wyrazem naszych poglądów. Jeżeli jednak chodzi o projekt posła Piechy - z wielkim uznaniem patrzę na wszystkie prace, które pan Piecha prowadzi. Zgadzam się też, że pozostaje pewna wątpliwość, co zrobić z tymi istniejącymi już zarodkami. Dokument Stolicy Apostolskiej "Dignitas personae" wyraźnie mówi, że z punktu widzenia moralnego jest to problem nierozwiązywalny. Wiem, że trzeba tę sprawę uregulować, ale nie będę tutaj udawał mądrzejszego od Stolicy Apostolskiej! Ale rozumiem tych, którzy chcieliby tę sprawę uregulować. Uważam, że jest rzeczą niewłaściwą, iż zarówno PiS, jak i PO zakazywały swoim posłom podpisywania się pod moim projektem.
Co Pan ma na myśli?
- Otrzymuję pewne SMS-y od pewnych posłów PiS (jest to możliwe, że jako były poseł PiS mam takie przekierowanie w telefonie), w których mówi mi się, iż za podpisywanie innych projektów niż zgłoszone przez własne ugrupowanie grozi usunięcie z listy przy najbliższych wyborach. Co dziwne, otrzymuję te SMS-y od posłów, którzy wcześniej namawiali mnie do tego, bym taką akcję w sprawie in vitro podejmował.
Jakieś nazwiska?
- Na razie nie mogę nic ujawnić.
Ale przecież zebrał Pan w końcu podpisy pod projektem od kilku posłów tego klubu... Są też podpisy posłów PSL i Polski Plus oraz posłów niezrzeszonych.
- Tak, jest to czterech posłów PiS: Jerzy Rembek, Ewa Malik, Anna Sobecka i Gabriela Masłowska. Pytałem jednak wielu innych parlamentarzystów tego ugrupowania, którzy podpisu nie chcieli złożyć. Dziwię się temu, bo podjąłem tę inicjatywę po wielu rozmowach, także z posłami PiS, i zgłaszam to jako projekt poselski, pod którym mogą podpisywać się parlamentarzyści różnych klubów. Nie jest to projekt polityczny, więc żadnych sankcji dyscyplinarnych nie będzie. Ale cieszę się, że podpis złożyli inni, w sumie 19 posłów.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-10-26
Autor: wa