Dziś rusza śledztwo
Treść
Prokuratura badająca okoliczności śmierci Andrzeja Leppera oficjalnie mówi o jego samobójstwie i stawia hipotezę o kłopotach finansowych jako przyczynie targnięcia się na własne życie. Dzisiaj formalnie zostanie wszczęte śledztwo w tej sprawie. Z informacji, które uzyskał "Nasz Dziennik", wynika, że w ostatnich miesiącach Lepper próbował dotrzeć do lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego. Jest bardzo prawdopodobne, że choć nie pozostawił żadnego listu pożegnalnego, to zostawił depozyt.
Wczoraj rano redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz złożył zeznania w warszawskiej prokuraturze, która prowadzi śledztwo w sprawie śmierci Andrzeja Leppera. Zgłosił się sam, wraz z nagraniem rozmowy, jaką odbył z liderem Samoobrony kilka miesięcy temu. - Lepper chciał przed sądem potwierdzić wersję Jarosława Kaczyńskiego w sprawie przecieku w związku z aferą gruntową. W rozmowie ze mną ujawnił także, kto stał za tym przeciekiem - mówi. Śledztwo w sprawie składania fałszywych zeznań w związku z aferą gruntową przeciw byłemu ministrowi spraw wewnętrznych Januszowi Kaczmarkowi, szefowi policji Konradowi Kornatowskiemu oraz biznesmenowi Ryszardowi Krauzemu zostało umorzone już w 2009 roku. Teraz Kaczmarek domaga się od państwa wielomilionowego odszkodowania. W sprawie tej zeznania składał właśnie w piątek były premier Jarosław Kaczyński. Wyroki w sprawie afery gruntowej dostali jedynie Andrzej Kryszyński i Piotr Ryba, ale rok temu zostały one uchylone przez sąd apelacyjny, a cała sprawa przekazana do ponownego rozpatrzenia. Rok temu Lepper został oskarżony o składanie w tej sprawie fałszywych zeznań. W marcu br. koszaliński sąd zarządził nawet doprowadzenie go przez policję ze względu na to, że nie stawił się na dwóch kolejnych rozprawach.
Rozmowy z liderem Samoobrony Sakiewicz nie ujawnił publicznie, bo on sam nie godził się na to, czekał na reakcję "różnych osób", a warunkiem rozmów miała być poufność i zapewnienie mu bezpieczeństwa. Miał być - jak relacjonuje dziennikarz - "zdeterminowany i wystraszony". - Nie wyglądał na człowieka, który ma popełnić samobójstwo - dodaje Sakiewicz. Z informacji, które uzyskał "Nasz Dziennik" wynika, że w ostatnich miesiącach Lepper próbował dotrzeć do lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego. Jest bardzo prawdopodobne, że choć nie pozostawił żadnego listu pożegnalnego, istnieje jakiś depozyt.
Tymczasem według sobotniego oświadczenia warszawskiej prokuratury okręgowej przyczyną samobójczej śmierci byłego wicepremiera i lidera Samoobrony mogą być kłopoty finansowe. Choć na razie to tylko hipoteza, została jednak dzień po śmierci lidera Samoobrony oficjalnie przedstawiona przez pełniącego obowiązki rzecznika prokuratury Dariusza Ślepokurę. W piątek osoby znające jego sytuację rodzinną mówiły również o poważnej chorobie syna. To, że powodem samobójstwa Leppera mogły być kłopoty finansowe, ustalono jedynie na podstawie przesłuchań kilku świadków. Poza tym oględziny z udziałem biegłych nie wykazały na ciele zmarłego żadnych obrażeń, poza tzw. bruzdą wisielczą. Zdaniem prokuratora, wskazuje to na fakt, że do śmierci nie przyczyniły się osoby trzecie, choć wszystkie wątpliwości wyjaśni dopiero sekcja zwłok, która dziś ma zostać zarządzona. Zaskakuje jednak szybkość, z jaką prokuratura przedstawia hipotezy, bo wielu komentatorów, współpracowników, a nawet przeciwników politycznych Leppera mówi od piątku to samo: trudno uwierzyć, że popełnił samobójstwo.
- Zaskakuje mnie, że prokuratura w ciągu kilku godzin przesądza, że było to samobójstwo, i przedstawia powody, a więc rzekome trudności finansowe. To są hipotezy dość gołosłowne, na które pozwolić sobie mogą dziennikarze, ale nie prokuratura - dziwi się Janusz Wojciechowski (PiS), kiedyś polityk PSL.
- Jestem zaskoczony, nie było przecież jeszcze sekcji zwłok, minęło tak mało czasu, to mnie zastanawia. To, co mówi prokuratura o kłopotach finansowych, to bzdura. Powinna mówić o faktach, a nie o domysłach - uważa Wojciech Mojzesowicz, kiedyś współpracownik Leppera, a potem jego polityczny rywal. Informacja o samobójstwie jest dla niego nie do końca wytłumaczalna, choć przyznaje, że w ostatnich miesiącach Lepper był w kiepskiej kondycji psychicznej. - Osamotnienie, z tym na pewno musiał się zmierzyć, szczególnie w obliczu tego, co działo się wokół seksafery. To, co robiono w procesie łódzkim i co zrobiły media, odbiło się na nim i na jego rodzinie. Żal mi Andrzeja - dodaje Mojzesowicz.
Podczas sobotniej konferencji przedstawiono również próbę rekonstrukcji wydarzeń z ostatnich godzin życia lidera Samoobrony. Zdaniem śledczych, śmierć nastąpiła w piątek między godz. 8.30 a 12.00. Prokurator wyjaśnił, że doszło do niej w czasie 10-15 godzin od rozpoczęcia oględzin, które trwały od 22.00 do 3.00 w sobotę. Ostatni raz Lepper był widziany żywy w piątek o godz. 8.30. Około 16.20 na policję zadzwonił członek rodziny zmarłego, który znalazł go powieszonego w łazience. Policja i pogotowie ratunkowe przybyły pod budynek przy Al. Jerozolimskich około 17.00. Wtedy również informacja o śmierci przedostała się do mediów. Prokurator Ślepokura relacjonował, że w toku oględzin miejsca nie znaleziono listu pożegnalnego. Przesłuchano także pracowników biura Leppera i inne osoby, które się z nim stykały. Zabezpieczono m.in. telefon komórkowy zmarłego oraz dokumentację. Dzisiaj formalnie zostanie wszczęte śledztwo w sprawie śmierci Leppera. Prokurator Ślepokura nie odniósł się do pytania dziennikarzy o ewentualny związek między samobójstwem Leppera a samobójstwem jego byłego doradcy ds. kultury Wiesława Podgórskiego, do którego doszło ponad miesiąc temu.
Po śmierci Leppera pojawiło się kilka niedorzecznych komentarzy. Jacek Żakowski w TVP Info oskarżył o tę śmierć byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego i jego rząd oraz szefa komisji śledczej ds. nacisków Andrzeja Czumę. Ten w projekcie jej raportu oświadczył, że żadnych nadużyć ze strony prokuratury, policji i szefów służb nie odnaleziono. Innego zdania jest jednak Żakowski. - Jak do mnie ta informacja dotarła o jego tragicznej śmierci, to nie pomyślałem sobie o Andrzeju Lepperze, tylko pomyślałem o Andrzeju Czumie. Jak się czuje Andrzej Czuma, który zaproponował raport zaprzeczający istnieniu nacisków - mówił Żakowski. W jego ocenie, Lepper jest "ofiarą nacisków, brutalnej prowokacji, zmontowanej od początku do końca, właśnie z wymuszaniem na funkcjonariuszach publicznych różnych działań na pograniczu prawa". Co ciekawe, dla prof. Jerzego Osiatyńskiego Lepper był "na swój sposób wybitnym politykiem". To wszystko chyba tylko ze względu na fakt, że w pewnym momencie swojej działalności politycznej stał się przeciwnikiem PiS i Jarosława Kaczyńskiego.
- Szkoda komentować to, co powiedział Żakowski, przeszedł samego siebie - mówi Janusz Wojciechowski. - Napisałem na blogu, że gdyby nie działania CBA, to nikomu by nie przyszło do głowy rozgrzebywanie afery hazardowej. Chlebowski na 90 procent załatwiłby koledze Rychowi niezbędną ustawę i nadal byłby przewodniczącym Klubu Parlamentarnego PO - podkreśla Wojciechowski. - Nie wolno śmierci tak upolityczniać, słyszałem podobną wypowiedź posła Kalisza, która mnie zbulwersowała - dodaje poseł Mojzesowicz.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-08-08
Autor: jc