Eksperyment na dzieciach
Treść
Badania pokazują, że efekty kształcenia są zdecydowanie lepsze u tych dzieci, które rozpoczęły edukację w wieku 7 lat (FOT. R. SOBKOWICZ)
Zdecydowana większość rodziców jest przekonana, że dzieci sześcioletnie nie powinny być objęte obowiązkiem szkolnym i za najodpowiedniejszy wiek na rozpoczęcie nauki w szkole uważają siedem lat. Problem nie leży w tym, czy szkoły są przygotowane do przyjęcia sześciolatków, ale w tym, że to sześciolatki nie są gotowe do podjęcia nauki w szkole.
Doktor Andrzej Mazan z UKSW uważa – wbrew temu, co twierdzi minister edukacji – że rozwój poznawczy dziecka opiera się na dwóch elementach: na uczeniu pojęć i właściwym ich wykorzystywaniu. Forma przekazu musi być jednak adekwatna do wieku i możliwości. Szkoła współczesna nie może sprostać temu zadaniu z kilku powodów. – Jeden to taki, że pojęcia oferowane dzieciom w podręczniku dla najmłodszych uczniów są nie tylko proste, ale nawet prymitywne, rzadko dopasowane do rzeczywistości, do realnego świata. Zazwyczaj nawiązują one do fantastyki czy bajkowości, czyli do świata wymyślonego, który nie istnieje. Drugi aspekt to umiejętność posługiwania się słowami, pojęciami i rozbudowywania zdań, które opisują poznaną rzeczywistość. Tę umiejętność zdobywa się w czasie rozmów z mamą i tatą, którzy czytają dziecku książki, oglądają z nim filmy i w pewnym sensie tłumaczą, w jaki sposób są te pojęcia używane. Nie wyobrażam sobie, żeby nauczyciel miał czas i możliwość rozmawiania z każdym dzieckiem – podkreśla pedagog.
Można więc powiedzieć, że w kwestii właściwego stymulowania rozwoju procesów poznawczych już na samym początku edukacji popełniany jest poważny błąd.
Za wcześnie na szkołę
Także z perspektywy pierwszych doświadczeń dzieci, rodziców i pedagogów pomysł posłania sześciolatków do szkoły nie spełnił oczekiwań, a życie zweryfikowało ideologię. W czerwcu 2013 r. w sześciu szkołach w miastach do 50 tys. oraz powyżej 50 tys. pod kierunkiem prof. Beaty Marii Nowak przeprowadzono badania kończących pierwszą klasę sześciolatków, ich rodziców i uczących te dzieci nauczycieli. Okazało się, że 42,4 proc. rodziców z mniejszych miast i ponad 50 proc. z większych drugi raz nie zdecydowałoby się posłać swojego dziecka do szkoły w wieku sześciu lat. Pośród przyczyn takiej decyzji rodzice podawali zauważone u swoich dzieci problemy adaptacyjne w szkole czy negatywne stany emocjonalne przejawiające się w postaci nasilonego lęku i częstych wybuchów płaczu w sytuacji wyjścia do szkoły. Z kolei nauczyciele uważają, że dzieci sześcioletnie są mało odporne emocjonalnie, a ich tempo pracy jest bardzo wolne, z czego wynikają liczne problemy.
Potwierdza to Bożena Mikos, nauczycielka z dużym stażem pracy z najmłodszymi uczniami. Jej zdaniem, dzieci w wieku sześciu lat są przede wszystkim niedojrzałe emocjonalnie i nawet jeśli intelektualnie mogą sprostać stawianym wymaganiom, to przechodzą w szkole prawdziwą gehennę. Różnice w możliwości opanowania niektórych umiejętności oraz różnice emocjonalne pomiędzy dziećmi sześcio- i siedmioletnimi są wyraźnie zauważalne przez nauczycieli. – Dzieci sześcioletnie w przeciwieństwie do siedmiolatków nie potrafią skupić na dłuższą chwilę uwagi, więc nie potrafią się też skupić na nauce. Niezależnie od zdolności intelektualnych są w stanie uczyć się tylko przez chwilę, bo dla nich najważniejsza jest jeszcze zabawa. Nauczyciel musi dyscyplinować uczniów, zwłaszcza gdy ma ich w klasie ponad 20, a to często kończy się tak, że maluch zamyka się w sobie albo płacze, odchodząc w kąt i nie można nawiązać z nim kontaktu – mówi nauczycielka.
Również Iwona Puchalska ucząca w jednej z gdańskich szkół podstawowych zauważa znaczące różnice w możliwościach edukacyjnych dzieci sześcioletnich i siedmioletnich, które absolutnie nie przemawiają za wcześniejszym rozpoczynaniem nauki. Jej zdaniem, ta różnica jest ogromna, bo dzieci sześcioletnie w przeciwieństwie do siedmiolatków nie tylko nie potrafią dłużej skupić uwagi, ale też na czym innym się koncentrują i więcej rzeczy je rozkojarza. – Sześciolatki są nastawione na zabawę, nie na naukę, a wymagania programowe zostały bardzo wyśrubowane. Absolutnie nie jest tak, jak obiecano rodzicom, że w pierwszej klasie będzie więcej zabawy niż nauki. Zgodnie z programem nauczania i wymaganiami MEN w oparciu o nowy podręcznik sześciolatki w pierwszej klasie na początku listopada powinny znać i umieć pisać wszystkie litery alfabetu, co oznacza, że muszą poznać i nauczyć się pisać jedną literę dziennie – zauważa Iwona Puchalska. Takich wymagań nie było nigdy w stosunku do siedmiolatków.
Sześciolatki znacznie gorzej niż siedmiolatki radzą sobie ze sferą manualną, a na długie ćwiczenie przy takim tempie pracy, wynikającym z wymagań programowych, nie ma czasu. Sfera manualna ucznia, której właściwy rozwój jest niezbędny do dalszych postępów w nauce, z braku gotowości dzieci do wykonywania niektórych zadań oraz nieadekwatnych do wieku wymagań narzuconych przez MEN zostanie więc zaniedbana.
Zdaniem dr. Andrzeja Mazana, również połączenie dwóch czynności naraz, czyli pisania i czytania, jest niezwykle trudne do opanowania dla sześciolatka.
Narażeni na stres
Do tego dochodzą inne problemy, tak zdawałoby się prozaiczne, jak potrzeby fizjologiczne. – O ile od siedmiolatka można już na ogół wymagać, aby poczekał do przerwy, o tyle z sześciolatkiem jest inaczej – zauważa pani Iwona Puchalska. Kto ma się nim zająć, gdy w klasie jest jeden nauczyciel, a norma oświatowa to 25 uczniów? Kto ma z nim pójść do toalety, bo przecież nauczyciel nie może zostawić innych dzieci bez opieki?
Zdaniem dr. Mazana, sześciolatek konfrontowany jest w szkole z bardzo wieloma sytuacjami stresowymi. Stresogenny jest dla niego hałas, z którym wcześniej nie miał do czynienia, napięcie związane z koniecznością siedzenia przez kilka godzin w jednym miejscu, uczucie głodu, zagubienia, problem z wyjściem do toalety i nierzadko narażenie na zaczepki starszych uczniów.
Co więc legło u podstaw pomysłu wysłania do szkoły sześcioletnich dzieci, z których prawie połowa w pierwszej klasie będzie miała nawet lat pięć i jedynie rocznikowo zaliczać się będą do sześciolatków?
Doktor Andrzej Mazan uważa, że dzieci te stały się przedmiotem eksperymentu, mającego doprowadzić je do przymusowej socjalizacji i wyrwania spod wpływu rodziny, aby były bardziej plastyczne społecznie i uległe wobec wpływu różnych ideologii. Rodzina utrwala te wartości, które człowieka umacniają i indywidualizują. – Pójście sześciolatków do szkoły wiąże się z tym, żeby dziecko straciło poczucie wszystkich relacji osobowych, żeby straciło więź z Panem Bogiem, któremu zależy na rodzinie, bo właściwe relacje dziecka z rodzicami mają też wymiar religijny – wyjaśnia.
Anna KołakowskaNasz Dziennik, 4 grudnia 2014
Autor: mj