Fedak proponuje "urlop" od dziecka
Treść
Ograniczenie możliwości tworzenia rodzin zastępczych spokrewnionych przewiduje rządowy projekt ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej nad dzieckiem autorstwa Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Utworzyć ją będą mogli wyłącznie rodzeństwo lub dziadkowie dziecka, a nie np. ciotka. Ustawa wprowadza także instytucję rodziny pomocniczej. Dzięki niej rodzice zastępczy będą mogli korzystać z... urlopu. Na jego czas osierocone dzieci, mające niejednokrotnie za sobą długą i wyniszczającą mitręgę w postaci wędrówek po różnych ośrodkach i rodzinach, na czas kanikuły swoich zastępczych rodziców będą "przechowywane" u jeszcze innych opiekunów. To absurd - kwitują pedagodzy.
Ograniczenie liczby dzieci w domach dziecka o połowę i przejęcie ich wychowanków przez zawodową rodzinę zastępczą oraz rodzinne domy dziecka to podstawowe założenie rządowego projektu ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej nad dzieckiem autorstwa Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Sęk w tym, jak donoszą dyrektorzy placówek, że kandydatów na takie formy opieki brak. Powodem są zbyt niskie nakłady finansowe. Miesięczna pomoc pieniężna na częściowe pokrycie kosztów utrzymania dziecka w rodzinie zastępczej nie przekracza 700 złotych.
Zgodnie z zapisami rządowego projektu ustawy tradycyjne domy dziecka mają być zreformowane do 2020 roku. Obecny ustawowy limit ich wychowanków wynosi 30 dzieci. Zgodnie z pomysłem resortu pracy liczba ta miałaby być ograniczona, gdyż wychowanków przejęłyby częściowo małe placówki opiekuńczo-wychowawcze, czyli zawodowe rodziny zastępcze, do których mogłoby trafić maksymalnie troje dzieci, oraz rodzinne domy dziecka, w których zamieszkałoby od czworga do ośmiorga dzieci. Resort posługuje się tu argumentem ilościowym - zamieszkiwanie w jednym domu 30 wychowanków, bo to obecny limit, ma negatywny wpływ na proces wychowawczy dzieci i zmniejsza ich szanse na dobre przygotowanie do samodzielnego życia. W myśl projektu liczba ta nie miałaby przekroczyć 14 dzieci. Liczba domów dziecka ma maleć stopniowo do 2020 roku. Według danych resortu pracy, obecnie w domach dziecka przebywa 25 tys. wychowanków w 263 placówkach - średnia ilość dzieci kilkakrotnie przekracza więc zakładany limit. Ostrożnie do pomysłu rządu podchodzą same placówki. Wszystko pięknie. Jest jednak "ale".
- Trzeba mieć świadomość, że reformy systemu opieki nie da się przeprowadzić tak szybko, bo więcej rodzin zastępczych się rozwiązuje, niż zawiązuje - twierdzą Marzena Guzicka, wicedyrektor Domu Dziecka nr 9 w Warszawie, oraz Alicja Wojtaszewska, dyrektor DD nr 12 w Warszawie. Jak informuje Lidia Ułanowska, kierownik Działu Rodzin Zastępczych Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie, kryzys rodzin zastępczych i rodzinnych domów dziecka to cecha nie tylko dużych aglomeracji miejskich, ale tendencja zaobserwowana w całym kraju. - Tych form opieki nie ma, bo nie ma na nie kandydatów. Rocznie zgłasza się do nas tylko kilka osób, a oczekujących dzieci jest aż kilkaset. Trudno nam powiedzieć, jakie są tego przyczyny. Nie ma chętnych nie tylko w Warszawie. Oferowaliśmy nawet małe mieszkania dla tych rodzin. Dziś wydaje się nam, że musielibyśmy docierać do środowisk, gdzie musielibyśmy przedstawiać to bardziej w kategoriach szansy, mówić, że to jest po prostu praca - nie ukrywa rozczarowania Ułanowska.
Zdaniem dyrekcji domów dziecka, WCPR oraz pedagogów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, powodem kryzysu instytucji rodziny zastępczej są zbyt niskie środki, jakie otrzymuje ona ze strony państwa.
Świadczenia te obliczane są w oparciu o rozporządzenie Rady Ministrów z 24 lipca 2006 r. w sprawie zweryfikowanych kryteriów dochodowych oraz kwot świadczeń pieniężnych z pomocy społecznej. Wysokość podstawy wynosi tu 1647 złotych. Miesięczna pomoc pieniężna na częściowe pokrycie kosztów utrzymania dziecka w rodzinie zastępczej wynosi tylko 40 proc. podstawy, a więc nie przekracza 700 złotych.
Zgodnie z projektem koszt utrzymania wychowanków w rodzinnym domu dziecka pokryje gmina (dotychczas robił to powiat), która w pierwszym roku ma partycypować w kosztach w wysokości 20 proc., w roku kolejnym - 40 proc., a w trzecim roku i następnych latach - 50 procent. Gminy nie są z tego zadowolone.
Dochodzą kolejne zadania, wspaniałe projekty, ale nie ma wsparcia ze strony państwa, którego nie interesuje, skąd gmina na to weźmie pieniądze. Nadchodzi kryzys, więc kolejne zadania będą pokrywane z kieszeni podatników. Poza tym nie mamy konkretnej wiedzy na ten temat. Nasi urzędnicy nie mają jasnych procedur, jakimi powinni się kierować, więc zamiast koncentrować się na człowieku, musi tracić cenny czas na szukaniu bezsensownych zapisów - oceniają pracownicy Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Pruszków.
Osoba prowadząca placówkę lub kierująca nią będzie zatrudniona przez powiat na podstawie umowy cywilnoprawnej na okres nie krótszy niż pięć lat. Będzie decydowała o zatrudnianiu kadry pedagogicznej, która będzie mogła podjąć pracę na podstawie przepisów kodeksu pracy lub na podstawie umowy-zlecenia, a nie jak dotychczas - na podstawie Karty Nauczyciela. Zmiany te miałyby nastąpić nie później niż 1 stycznia 2012 roku.
W opinii związkowców z NSZZ "Solidarność", zapis może napotkać na opór pracowników pedagogicznych, którzy będą obawiać się o swoje miejsca pracy. - Znosi się obligatoryjny wymóg kwalifikacji kadry. To pójście w bylejakość mimo olbrzymiego kosztu, jaki poniesie budżet. Koszt planowanej reformy to co najmniej 200 mln zł - twierdzi Ryszard Proksa z Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarnosć".
Obawy związku budzi też zapis projektu, zgodnie z którym ograniczona ma zostać rola rodzin zastępczych spokrewnionych. Będą ją mogli utworzyć wyłącznie dziadkowie dziecka lub rodzeństwo, a nie jakakolwiek spokrewniona osoba, np. ciotka dziecka. W argumentacji resortu pracy rodzina spokrewniona zwykle boryka się z podobnymi problemami co rodzina naturalna. Ustawa wprowadza także instytucję rodziny pomocniczej, dzięki której rodzice zastępczy mogliby np. korzystać z urlopu. - Rola rodziny zastępczej nie ogranicza się tylko do zadań administracyjnych, to przede wszystkim sprawowanie całodobowej opieki nad dzieckiem, dlaczego więc rodzice mieliby podrzucić je komuś innemu? Tylko dlatego, że chcą sobie wypocząć na urlopie? Czy dziecko im w tym przeszkodzi? - pyta Stanisław Szwed (PiS), zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. - Dlaczego rząd stawia wszystkich krewnych pod jedną kreską? Nie można przecież zagwarantować, że wszyscy dziadkowie są lepsi od ciotek i odwrotnie. Poza tym lepiej będzie dla dziecka, jeżeli zajmą się nim krewni i nie trafi do domu dziecka - komentuje Anna Petkowicz z Instytutu Pedagogiki KUL.
Założenia do projektu ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej nad dzieckiem Rada Ministrów przyjęła 30 czerwca br. Ustawa ma wejść w życie w styczniu 2010 roku.
Anna Ambroziak
"Nasz Dziennik" 2009-08-19
Autor: wa