Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Finał Ligi Światowej siatkarzy

Treść

Grupa E: Polska - Francja 3-2 (38-36, 19-25, 21-25, 25-21, 15-11) Polska: Zagumny, Kadziewicz, Pliński, Świderski, Winiarski, Wlazły, Gacek (libero) oraz Bąkiewicz, Żygadło, Grzyb, Szymański, Gruszka. Francja: Pujol, Kieffer, Vadeleux, Antiga, Rouzier, Samica, Exiga (libero) oraz Montmeat, Le Marrec, Slavev. Sędziowali: Loderus (Holandia) i Sokullu (Turcja). Widzów 10 120. Ogromnych emocji w czasie wieczornego widowiska z udziałem siatkarzy Polski i Francji dostarczył juz pierwszy set drugiego meczu finałowego turnieju Ligi Światowej w katowickim "Spodku". Biało-czerwoni rozpoczęli co prawda z ogromnym impetem i uzyskali dużą przewagę (18-12), ale najtrudniejsze chwile tej części spotkania były dopiero przed nimi, bo Francuzi, którzy przed rokiem zajęli w LŚ drugie miejsce, ale awansowali do tegorocznej imprezy dzięki "dzikiej karcie", nie zamierzali się poddawać i mozolnie odrabiali straty. Gdy przy stanie 18-14 Michał Bąkiewicz wszedł za Sebastiana Świderskiego osłabła siła polskiego ataku, za to mocno zbijał ze skrzydła Guillaume Samica. Nieprzypadkowo więc Francuzi wyrównali (19-19) i w tym momencie rozpoczął niezwykle pasjonujący bój o każdy punkt. Jako pierwsi setbola wywalczyli nasi reprezentanci (24-23), ale autowa zagrywka Świderskiego rozwiała nadzieje na zakończenie tej partii. Podopieczni Raula Lozano mieli sześć piłek setowych, gracze Philippe'a Blaina o dwie więcej, ale to naszemu zespołowi dopisało szczęście. Po serwisie Daniela Plińskiego kontrę skutecznie wykorzystał Sebastian Świderski po... 39 minutach gry! Znakomita atmosfera udzieliła się jednemu z najsłynniejszych w historii siatkarzy, Włochowi Andrei Zorziemu, który opisuje wydarzenia w "Spodku" dla strony internetowej międzynarodowej federacji - FIVB. W drugiej partii wydawało się, że gospodarze oszczędzą kibicom niepotrzebnych nerwów. Prowadzenie 16-13 jakby to potwierdzało. Wystarczyło jednak, że Mariusz Wlazły nie skończył trzech z rzędu ataków, a sytuacja diametralnie się odwróciła na korzyść trójkolorowych, którzy przejęli inicjatywę, wygrywali 20-17, a później nawet 24-18. Dla poprawienia nastroju widzom podczas 10-minutowej przerwy zorganizowano konkursy i atrakcyjne zabawy, pełne żartów i humoru. Nie do śmiechu po słabszej drugiej odsłonie było tylko polskim zawodnikom. Źle układał się im trzeci set (5-8). Poirytowany Lozano przy stanie 6-10 zdjął z boiska Wlazłego, wprowadzając w jego miejsce Grzegorza Szymańskiego, ale Francuzi - jak na złość - nie mylili się przy siatce. Pewnie i mocno zbijali piłkę, znajdowali luki w polskim bloku i utrzymywali bezpieczny dystans (9-13). W grze Polaków w tym okresie było za dużo nieporadności, przypadkowych odbić, aby zmniejszyć straty. W sukurs przyszli im dopiero... przeciwnicy (13-15, 14-16), błędy starał się na nich wymuszać przede wszystkim Szymański. Jak dzieci cieszyli się Francuzi po kolejnym z rzędu skutecznym zagraniu, bo zbliżało ich bardzo do końca seta (16-20). Konsekwentnie pilnowali korzystnego wyniku, zmuszając argentyńskiego selekcjonera Polaków do poproszenia o czas (19-22). Po chwili musiał to zrobić ponownie, gdy potężnym uderzeniem setbola zapewnił swojej drużynie Romain Vadeleux (21-24). Ten sam gracz popisał się kolejnym sprytnym atakiem siatki, rozstrzygając w ten sposób trzecią partię źle układającego się dla biało-czerwonych występu. Raul Lozano zostawił w "szóstce" Grzegorza Szymańskiego, Michała Bąkiewicza oraz Piotra Gruszkę, który wsparł kolegów w końcówce poprzedniego seta. I to oni poderwali zespół do lepszej gry (6-1, 8-3, 16-11). Gdy w polski blok wpadł Samica (20-16), szanse na tie-break stały się bardzo reelne, tym bardziej, że ze skrzydeł bombardowali Francuzów: Gruszka i Szymański (24-19). Ten ostatni był również niezawodny w decydującej akcji. W piątym secie, który z reguły jest wielką loterią, wicemistrzowie świata sięgnęli po swój duży atut - blok i wyszli na prowadzenie 5-4, choć przegrywali wcześniej 2-4. Przy żywiołowym dopingu kibiców, zajmujących wczoraj nawet miejsca stojące, powiększali przewagę (14-9). Autowa zagrywka Vadeleux'a zakończyła niezwykle emocjonujący mecz, orły sięgnęły po trzynaste z rzędu zwycięstwo w tegorocznej Lidze Światowej. Jerzy Sasorski, Katowice "Dziennik Polski" 2007-07-12

Autor: wa