Formuła 1 - Grand Prix Turcji
Treść
- Wierzę mocno, że w Stambule spiszemy się dużo lepiej niż w Monako - przyznaje Robert Kubica przed niedzielnym wyścigiem o Grand Prix Turcji, siódmą eliminacją mistrzostw świata Formuły 1. BMW-Sauber wyposaży oba bolidy w podwójne dyfuzory, nie zamontuje w nich natomiast systemu KERS.
To niespodzianka, bo jeszcze kilka tygodni temu szef teamu, Mario Theissen, zapowiadał więcej zmian i więcej nowości. Tym razem inżynierowie poprzestali jednak tylko na dyfuzorze lub "aż" dyfuzorze. Jaki to przyniesie efekt, przekonamy się już za kilka dni, nie jest tajemnicą, iż zespół z nowym pakietem aerodynamicznym wiąże ogromne nadzieje. - F1.09 nie był przystosowany do podwójnego dyfuzora, zatem musieliśmy dokonać kilku znaczących dostrojeń. Zmodyfikowaliśmy przednie skrzydło, boczne profile, osłony felg i tylną część pokrywy silnika. Liczymy, że to pozwoli nam wykonać krok do przodu, ale też mamy świadomość, iż rywale nie próżnują - mówi Willy Rampf, koordynator techniczny BMW-Sauber. Podwójny dyfuzor był tematem większości rozmów na początku sezonu, część teamów (w tym BMW) podważała jego zgodność z przepisami, Międzynarodowa Federacja Samochodowa uznała kategorycznie, iż problemu nie ma. Niemcy (i nie tylko) musieli przez to ruszyć w pogoń za straconym czasem, czy i jak to się udało, pokaże rywalizacja w Stambule. Wbrew przypuszczeniom bolidy Kubicy i Nicka Heidfelda nie zostaną jeszcze wyposażone w system KERS, być może stanie się tak w kolejnej eliminacji.
Mimo fatalnej i dalekiej od oczekiwań pierwszej części sezonu Mario Theissen, szef BMW-Sauber, nie traci optymizmu. Albo raczej - nadziei. - Nikt z nas nie spodziewał się, że sezon tak się ułoży. Wykonaliśmy krok do przodu w Hiszpanii, by w Monaco znów się cofnąć. Musieliśmy i musimy jeszcze bardziej przyspieszyć tempo rozwoju bolidu, ale jesteśmy zdeterminowani, by wrócić do czołówki. Po trzech latach sukcesów nadszedł rok gorszy, pełen porażek, ale z tą sytuacją sobie poradzimy. Nad rozwiązaniem pracują przecież ci sami ludzie, którzy zapewniali nam rozwój od pierwszych chwil istnienia zespołu - mówi.
BMW przed sezonem miało wielkie nadzieje. Mierzyło w tytuł, ale jak na razie zaznaje klęsk i upokorzeń. Jedno jedyne podium Heidfelda zdobyło szczęśliwie i przypadkowo, poza tym obaj kierowcy nie zdobyli ani jednego punktu. Kubica po sześciu wyścigach na liście zysków ma napisane równe... zero, co oczywiście jest źródłem jego frustracji i rozczarowań. Trudno się Polakowi dziwić, zwłaszcza że zespół w minionym roku nie wspomógł go w walce o podium mistrzostw świata, uzasadniając to potrzebą wczesnego rozpoczęcia prac nad F1.09. Ostatecznie krakowianin spadł na czwarte miejsce, a obecnie znalazł się na samym dole. Nie z własnej winy, nie przez swoje błędy. Ale to marne pocieszenie.
W Turcji ma być lepiej. Musi. Szefowie teamu deklarują cały czas, iż sezon wciąż trwa, jest przegrany, ale do jego zakończenia pozostało jeszcze sporo wyścigów i można jeszcze jakąś rolę w nim odegrać. Dlatego stanowczo (jeszcze?) odrzucają sugestię, by porzucić prace nad modernizacją obecnego auta i skupić się na budowie pojazdu na 2010 rok. - Nie mamy żadnych gwarancji, że przyniosłoby to wymierny efekt - przyznaje Rampf.
Rok temu w Stambule Kubica był czwarty. W niedzielę taki wynik przyjąłby pewnie w ciemno. - Tutejszy tor jest bardzo nowoczesny, ma kilka szybkich zakrętów. Najsłynniejszy z nich to oczywiście zakręt numer osiem w lewo - mówi Polak. Składa się on z czterech łuków, które muszą być pokonane jednym torem jazdy przy prędkości około 250 km/h. Ogólnie obiekt jest wymagający, posiada szereg szybkich i wolniejszych fragmentów, stawia wielkie wymagania odnośnie do trakcji i balansu, ale kierowcy niespecjalnie go lubią.
Istanbul Racing Circuit jest także jednym z dwóch "lewoskrętnych" torów, na których rywalizują kierowcy Formuły 1. Drugi to oczywiście słynny obiekt w Sao Paulo.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-06-05
Autor: wa