Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Formuła 1 - po Grand Prix Belgii

Treść

Tuż po zwycięstwie w Grand Prix Kanady Robert Kubica powiedział: "Mam nadzieję, że zespół pomoże mi teraz w walce o tytuł". Było to na początku czerwca, Polak objął wówczas prowadzenie w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata i rozbudził wyobraźnię fanów Formuły 1 w stopniu niebywałym. W minioną niedzielę, po GP Belgii, rozgoryczony krakowianin przyznał, iż takiego wsparcia od zespołu nie czuje. I to od kilku miesięcy. Kubica to człowiek nieukrywający swoich odczuć, umiejący spojrzeć na otaczającą go rzeczywistość i siebie samego krytycznym okiem, ale zarazem wyznający zasadę, że o pewnych sprawach głośno się nie mówi, załatwiając je w zaciszu gabinetów. W niedzielę pierwszy raz - i to w zdecydowanych słowach - powiedział, że coś jednak nie gra i jest mu z tym źle. Gdy w czerwcu wygrywał w Montrealu, był na ustach całego sportowego świata. Przechodził do historii, awansował na pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw i liczył na to, że świadomy wyjątkowej szansy zespół pomoże mu w realizacji marzeń. - Druga taka okazja może się przecież szybko nie przytrafić - mówił wówczas. Szef BMW-Sauber Mario Theissen odpowiedział co prawda, iż filozofia teamu nie zakłada podziału na kierowców pierwszego i drugiego (czyli Kubica nie dostanie pomocy kosztem Niemca Nicka Heidfelda), ale wydawało się, że Polak musi otrzymać wsparcie, jakiego oczekiwał. Tym bardziej że od początku sezonu jeździł świetnie, wygrał wyścig, kilka razy stał na podium, był najlepszy w kwalifikacjach. Zapisywał nie tylko swoją kartę historii, ale i zespołu. Heidfeld z kolei był zagubiony, spisywał się znacznie poniżej oczekiwań, regularnie przegrywał z Polakiem, co dodatkowo wzbudzało jego frustrację. Minęły trzy miesiące i sytuacja się zmieniła. Sprawnie działająca maszynka pod nazwą "Kubica" zaczęła szwankować. Nieukończony wyścig, ósme miejsce - to nie były wyniki na miarę możliwości naszego kierowcy. Pojawiły się problemy, krakowianin raz za razem zwracał uwagę na źle prowadzący się bolid (i nie było to proste szukanie przyczyn niepowodzeń - takie wylewanie żalów nie jest w stylu Polaka). Światełko w tunelu pojawiło się pod koniec sierpnia, gdy zajął trzecią pozycję w GP Europy, ale już w minioną niedzielę w Belgii było źle. I to nie chodzi o miejsce (szóste), ale straconą szansę. Kubica mógł być zdecydowanie wyżej, być może nawet drugi, gdyby nie sprawiające kłopoty auto (od piątkowych treningów zespół nie potrafił znaleźć odpowiednich ustawień, w związku z czym bolid nie prowadził się optymalnie) i fatalny błąd techników przy drugim tankowaniu - utracone sekundy kosztowały go bardzo drogo. - Na dodatek, gdy zaczęło padać, nie mogłem zjechać do boksu, by zmienić opony, gdyż był tam już Nick. Przez problemy z komunikacją radiową nie miałem również dokładnych informacji odnośnie do pogody, krótko mówiąc, oddałem punkty - przyznał. Ale to nie wszystko. Zły, rozgoryczony Polak dodał, iż ostatnio nie czuł potrzebnego wsparcia od zespołu. - Inżynierowie pracowali, by rozwiązać problemy Heidfelda, a nie żeby pomóc mnie, mimo iż walczę o podium mistrzostw świata - powiedział. Co to oznacza? Zapewne lekko odbiegającą od idyllicznej atmosferę w teamie, w którym jeszcze niedawno wszystko wydawało się funkcjonować, jak należy. Łatwo zrozumieć rozczarowanie Kubicy: otwierała się przed nim historyczna szansa, a tymczasem z każdym tygodniem odczuwał, że dzieje się coś dziwnego. Słowa Polaka od razu rozbudziły emocje i dywagacje na temat najbliższej przyszłości - zwłaszcza iż pojawiły się informacje sugerujące, że kontrakt z BMW podpisał już Fernando Alonso. Oczywiście tego faktu (spekulacji, plotki?) nikt na razie nie potwierdził, wiadomo jednak, iż Hiszpan z Kubicą się przyjaźni, obaj często podkreślali, że bardzo by chcieli jeździć razem w jednym zespole. Z drugiej strony BMW-Sauber to team niemiecki i trudno sobie wyobrazić, by zabrakło w nim kierowcy z Niemiec. Sam Heidfeld niedawno przyznał, iż jest spokojny o swoją przyszłość, a w kolejnym sezonie ma zamiar walczyć o mistrzostwo świata - gdyż taki cel postawiło przed swoimi zawodnikami BMW. Gdzie kryje się zatem prawda, zobaczymy, być może już niedługo. Zresztą w ostatnim czasie pojawia się sporo spekulacji na temat zmian kadrowych w Formule 1, wedle jednej z nich Kubica przedłużył o rok kontrakt z niemieckim zespołem, ale w 2010 r. przeniesie się do Ferrari. Dopóki składy na kolejny sezon nie zostaną oficjalnie ogłoszone, takich informacji będzie sporo - a nie ma co ukrywać, wiele z nich wiąże krakowianina z włoską stajnią, a taki scenariusz frapuje nas bardziej nawet niż zwycięstwo w Montrealu. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-09-09

Autor: wa