Francuski desant w PGNiG
Treść
Bogdan Pilch jest wymieniany niemal jako pewniak - mówi nam przedstawiciel PGNiG. - Ludzie, którzy są w biznesie, i to konkurencyjnym wobec PGNiG, nie powinni zasiadać w tego typu firmach - ocenia były wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że nowe władze polskiego monopolisty gazowego będą decydować o budowie terminala na gaz skroplony w Świnoujściu. Terminala, którym zainteresowana była firma Gaz de France. Gaz de France (współpracujący z Gazpromem) już w 2005 r. rozmawiało z PGNiG o współpracy przy budowie terminala LNG w Świnoujściu, który ma pozwolić na przynajmniej częściowe uniezależnienie od dostaw surowca z Rosji. W imieniu GDF rozmowy z polskim przedsiębiorstwem prowadził właśnie Bogdan Pilch, dyrektor Przedstawicielstwa Gaz de France w Polsce. Rok temu w jednym z wywiadów przyznał, że zaproponował podczas tych rozmów, by francuska firma była "partnerem strategicznym PGNiG przy projekcie budowy terminala". Pilch przyznał też, że GDF oczekiwał na przejęcie 25 proc. akcji w tej inwestycji, a także wejście na polski rynek gazu i sprzedawanie na nim części surowca. Oferował też dostęp do technologii budowy metanowców, czyli statków przewożących skroplony gaz. Co prawda GDF nie wykona już projektu terminalu, ale ma szanse na realizację jego budowy, w czym też ma doświadczenie. Polskie przedsiębiorstwo wybrało bowiem 10 stycznia firmę, która wykona projekt budowy - kanadyjską SNC Lavalin. Ma ona kilka miesięcy na przedstawienie projektu. Wtedy będzie można rozpocząć następny etap - budowę terminalu LNG, o co mógłby starać się także GDF. Gdyby w takiej sytuacji obecny szef tej firmy w Polsce został szefem PGNiG lub członkiem zarządu tej firmy, decydowałby lub współdecydowałby o współpracy... z firmą, którą obecnie reprezentuje. Czy to normalna sytuacja? - Ludzie, którzy są w biznesie, i to konkurencyjnym wobec PGNiG, nie powinni zasiadać w tego typu firmach. To budzi od razu wielkie emocje. Nie wiadomo, kogo taka osoba będzie reprezentowała - Skarb Państwa czy swoją starą firmę, która, tak jak inne, chciałaby dostać się na polski rynek - przyznaje Paweł Poncyljusz z PiS, były wiceminister gospodarki w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. - Jeżeli PiS zarzucano, że ma krótką ławkę fachowców do obsady ważnych stanowisk, to na ławce PO już nikt nie siedzi - dodaje. Dobrą opinię o Pilchu ma natomiast Witold Michałowski, ekspert w dziedzinie rurociągów i rynku naftowego. Sam zainteresowany nie chce w ogóle wypowiadać się w tej sprawie. - Nic na ten temat nie mam do powiedzenia - ucina krótko Bogdan Pilch. Nie chce też mówić, czy będzie kandydować w nowym konkursie na członków zarządu PGNiG ani jakie miałby szanse na wybór na prezesa tej firmy. Trwa właśnie wyścig o władzę w PGNiG. W grudniu ub.r. Ministerstwo Skarbu Państwa unieważniło pierwszy konkurs na wybór członków zarządu, choć początkowo jego nowe kierownictwo zapewniało, że nie będzie tego robić. - Tuż przed rozstrzygnięciem mówił o tym wiceminister SP Krzysztof Żuk. Jednak w dniu, w którym sprawa miała być rozstrzygnięta, rada nadzorcza spółki wydała komunikat, że konkurs jest unieważniony - mówi były minister gospodarki Piotr Woźniak, który startował w pierwszym konkursie. - Zastanawiające jest więc, jaka była przyczyna odwołania pierwszego konkursu - dodaje. Na branżowych portalach można znaleźć próby odpowiedzi na to pytanie. Spekuluje się mianowicie, że nowy rząd chciał najpierw wymienić radę nadzorczą przedsiębiorstwa, aby ta wybrała akceptowany przez rządzący układ zarząd PGNiG. 10 stycznia MSP ogłosiło nabór kandydatów do rady nadzorczej. Zostanie ona wybrana prawdopodobnie 15 lutego podczas Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy firmy. W pierwszym konkursie na stanowisko prezesa firmy mogli startować wyłącznie kandydaci mający tzw. certyfikat bezpieczeństwa, wydawany przez służby specjalne, uprawniający do dostępu do informacji niejawnych. Jednak w drugim konkursie nie jest już stawiany ten wymóg. Zasady umożliwiają kandydatom ubieganie się o certyfikat bezpieczeństwa w późniejszym okresie. W konkursie mogliby więc startować także kandydaci niemający certyfikatu, zapewne również Bogdan Pilch. Piotr Woźniak pytany, czy wystartuje w nowym konkursie, odpowiada, że zastanawia się jeszcze nad tym. Wśród jego konkurentów wymienia się obecnego szefa PGNiG Krzysztofa Głogowskiego, a nawet... Marka Kossowskiego, byłego prezesa tej firmy kojarzonego z SLD, bohatera ostatnich doniesień medialnych, z których wynika, że Kossowski zawarł umowę na dostawy gazu z firmą Eural Trans Gaz, kontrolowaną przez Siemiona Mohylewicza, uważanego za szefa rosyjskiej mafii. Kandydaci na członków zarządu PGNiG mają czas na złożenie ofert do 20 lutego. Dwa tygodnie później konkurs ma być rozstrzygnięty. Wtedy powinniśmy poznać nowego szefa PGNiG. Mariusz Bober "Nasz Dziennik" 2008-02-09
Autor: wa