Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gazprom zdziera z nas skórę

Treść

Anna Ambroziak


Jak podaje Ministerstwo Gospodarki, w ubiegłym roku w Polsce wydobyto nieco ponad 4,3 mld m sześc. gazu ziemnego, w tym roku ma być to 4,7 mld m sześc., w tym 200 mln m sześc. z norweskiego szelfu kontynentalnego; 70 proc. rocznego zużycia Polski stanowi import - głównym kierunkiem pozostaje Federacja Rosyjska (9,4 mld m sześc.). Resztę kupujemy od Czech i Niemiec. - Warto podkreślić, że Polska pozostaje jednym z najmniej uzależnionych od importu krajów Unii Europejskiej, bo stanowi to jedynie 31,2 proc. - mówił na wczorajszym posiedzeniu sejmowej Komisji Gospodarki wiceminister gospodarki Tomasz Tomczykiewicz, zaznaczając, że Polska zmierza do zwiększenia zdolności importowych z kierunków alternatywnych do wschodniego. - Otwarte zostało m.in. połączenie polskiego systemu gazowego z systemem czeskim o zdolności przesyłu do 500 mln m sześc. gazu rocznie. Została również zakończona modernizacja połączenia z Niemcami - tłumaczył Tomczykiewicz.

Pozorna dywersyfikacja
Resort zapewnia, że robi wszystko, by zapewnić dywersyfikację dostaw błękitnego paliwa z kierunku wschodniego, bo ceny ustalone z Gazpromem są jednymi z najwyższych w UE. Temu ma służyć terminal LNG w Świnoujściu, który ma być gotowy za dwa lata. - Tyle że zgodnie z harmonogramem rządu Jarosława Kaczyńskiego ten terminal miał być gotowy w tym roku, jego oddanie opóźniono więc o blisko dwa lata. A powinien już funkcjonować - wskazywali posłowie opozycji. Za gaz płacimy najwięcej w Europie; rocznie o 2 mld zł więcej za tę samą ilość surowca co np. Niemcy. Jak zaznacza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Janusz Kowalski, członek Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, gaz importowany przez PGNiG z Niemiec czy Czech jest również gazem pochodzenia rosyjskiego. Jego zdaniem, dywersyfikacja dostaw paliwa powinna odbywać się w kierunku południowo-północnym. Będzie to możliwe dzięki terminalowi w Świnoujściu i rurociągowi Baltic Pipe. - Zgodnie z rządowym harmonogramem z 2006 r. pełnomocnika rządu ds. dywersyfikacji dostaw nośników energii Piotra Naimskiego w IV kwartale 2010 r., czyli ponad półtora roku temu, miała być zakończona budowa podmorskiego gazociągu Baltic Pipe, łączącego polski i duński system przesyłowy gazu ziemnego. Gdyby tak się stało, możliwy byłby i infrastrukturalnie, i surowcowo odbiór chociażby w styczniu 2012 r. gazu pochodzenia nierosyjskiego z kierunku północnego - mówi Kowalski. - Rosjanie i Niemcy mogą w ciągu półtora roku położyć na dnie Bałtyku rurę Nord Stream o długości ponad tysiąca kilometrów. Rząd Donalda Tuska nie potrafi od ponad czterech lat nawet wbić łopaty, by rozpocząć budowę dwustukilometrowego gazociągu Baltic Pipe - komentuje.

Projekt realizujemy... powoli
Uczestniczący we wczorajszym posiedzeniu sejmowej Komisji Gospodarki przedstawiciele Gaz Systemu, spółki, która nadzoruje realizację projektu, deklarowali, że projekt jest realizowany. - Projekt ten ma swoje korzenie już prawie siedmioletnie. Ale to nie jest tak, że przy tym projekcie się nic nie robi. Dostaliśmy dofinansowanie w wysokości 3,4 mln euro. Przeprowadziliśmy już badania geofizyczne, w planach są badania geotechniczne. Jak będziemy mieli te badania, dopiero wtedy będziemy mieli pozwolenie na budowę tego rurociągu. Ten projekt wymaga wielu zabiegów - deklarował dyrektor Sławomir Śliwiński, członek zarządu Gaz System. - W ciągu półtora roku jedni potrafią wybudować ponad tysiąc kilometrów. Inni przez blisko pięć lat potrafią tylko mówić o zabezpieczeniu środków, planach itp. Obecny rząd przez blisko pięć lat wstrzymuje budowę tego rurociągu. Mówię to jako były członek rady nadzorczej firmy Invest Gaz, która ten rurociąg miała budować - mówi Kowalski. - W listopadzie 2007 r. zmienił się rząd, który pierwsze, co powiedział, to "nie" dywersyfikacji. Postawił na rosyjski gaz. A najlepszym dowodem jest to, że w październiku 2010 r. zawarliśmy arcyniekorzystną umowę gazową z Rosją, która o ponad 2 miliardy zwiększyła uzależnienie Polski od rosyjskiego gazu w perspektywie zakończenia kontraktu jamalskiego, czyli do roku 2022. Więc jeśli pan minister Tomczykiewicz mówi o dywersyfikacji, to chyba nie wie, co to znaczy - kwituje Kowalski.

Dziennik Czwartek, 29 marca 2012, Nr 75 (4310)

Autor: au