Gronkiewicz, bank i gangsterzy
Treść
"Włożyć 10 mln dolarów, wyjąć 20 i mieć własny bank" - dla wrocławskich gangsterów przejęcie upadłego w 1994 r. Dolnośląskiego Banku Gospodarczego przedstawiało się jako doskonały interes, transakcja, w której - jak twierdzą - mieli pomóc im ówczesna prezes Narodowego Banku Polskiego Hanna Gronkiewicz-Waltz i wrocławski polityk Władysław Frasyniuk. Nie bezinteresownie. Ostatecznie operacja nie doszła do skutku, gdyż - jak twierdzi Wiesław Michalski, powiązany z przestępczym podziemiem biznesmen-aferzysta - jedna z osób zaangażowanych w operację "sypnęła policji". Indagowana przez "Nasz Dziennik" Hanna Gronkiewicz-Waltz jak ognia unika odpowiedzi na pytania o kontakty z gangsterem Wiesławem Michalskim ps. "Olsen". Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego wszczyna zaś kwerendę w archiwach. Dolnośląski Bank Gospodarczy był pierwszym prywatnym bankiem, jaki powstał w dawnym województwie wrocławskim. Założony został w lipcu 1991 r., a wśród jego akcjonariuszy znaleźli się m.in. Izba Rzemieślnicza, Bank Przemysłowo-Handlowy SA z Krakowa, Skarb Państwa oraz grupa około czterystu akcjonariuszy indywidualnych. Funkcjonował niespełna trzy lata. W lutym 1994 r. Narodowy Bank Polski kierowany wówczas przez Hannę Gronkiewicz-Waltz złożył w sądzie wniosek o upadłość banku. - Władek [Władysław Frasyniuk - przyp. red.] przyszedł do mnie, ogródek wyborczy miał u mnie. Upadł Dolnośląski Bank Gospodarczy. Momentalnie załatwiono mi dwóch bankowców, likwidatorów z pełną informacją o banku i informacją, że jak włożę 10 mln dolarów, to wyjmę 20 mln - mówił w kwietniu br. podczas spotkania z naszym dziennikarzem w Hamburgu Władysław Michalski, biznesmen mocno związany z dolnośląskim podziemiem przestępczym. Bank miał być dobrym interesem? Po ośmiu latach ukrywania się za granicą ścigany listem gończym Michalski ps. "Olsen" w maju oddał się w ręce funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego. Dziś podejrzewany jest o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, o przemyt, kradzieże i nieprawidłowości przy kupnie Dworu Wazów od zarządzanego przez Marka Ungiera "Juventuru". Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności. W latach 90. uważany był za jednego z dziesięciu najbogatszych ludzi w Polsce, cieszył się szerokimi znajomości wśród polityków, którzy - jak wynika z opowieści "Olsena" - mieli pomagać mu w interesach, również tych dotyczących Dolnośląskiego Banku Gospodarczego. - Tak to było skombinowane, że ja swoje 10 mln dolarów wkładam, ale je wyjmuję bez straty i jeszcze mam bank - twierdzi "Olsen". W przejęciu upadłego DBG miał pomóc Michalskiemu - jak utrzymuje gangster - Władysław Frasyniuk, wówczas bardzo wpływowy polityk. Frasyniuk nie zaprzecza, że słyszał o Michalskim; jak mówił w rozmowach z "Naszym Dziennikiem" - był raz czy dwa razy w restauracji Dwór Wazów, ale zarazem stanowczo dementuje, by łączyły go z gangsterem jakiekolwiek bliższe kontakty czy interesy. - Nigdy nie prowadziłem żadnych interesów z Michalskim, nie bywałem u niego w domu - zapewniał w niedawnej rozmowie z nami. Dlaczego DBG interesował gangsterów? Instytucja była przecież w stanie upadłości, oszukano kilka tysięcy klientów, którzy domagali się zwrotu swoich oszczędności. W 2003 r. wrocławska "Gazeta Wyborcza" informowała, że ostateczna wysokość strat DBG wynosiła 220 mld starych złotych. Zdaniem Michalskiego, sedno sprawy tkwi w specjalnych funduszach ubezpieczeniowych NBP - pieniądze, jakie miał zdaniem gangstera otrzymać bank po znalezieniu nowego inwestora, przekraczały ewentualne wkłady własne. Dlatego - jak twierdzi - zdecydował się "wejść w ten biznes" i skorzystać z pomocy Władysława Frasyniuka. I jak dodaje - do pełni szczęścia potrzebna mu była jeszcze Hanna Gronkiewicz-Waltz. - Miałem też nagranego dyrektora Ł. z Banku Śląskiego, że przechodzi do mnie na dyrektora. Chodziło o to, że Waltz miała dać koło 20 mln dolarów ze specjalnego funduszu ubezpieczeniowego dla mnie. Frasyniuk chciał za to dwie "bańki" w łapę. To, co ona miała dać, było bez oprocentowania, częściowo umarzalne - mówi Michalski. Zdaniem wrocławskiego gangstera, dziś pensjonariusza Aresztu Śledczego na Mokotowie w Warszawie, transakcja była niemal zawarta. Jak opowiada, doszło też do spotkania z Gronkiewicz-Waltz w Warszawie. - Ja osobiście byłem, Frasyniuk był, była Ola Jakubowska i ten dyrektorek był, kluczową rolę odgrywał techniczną. Spotkanie zrobili u pani tej obecnej prezydentowej Warszawy - Waltzówny w NBP-ie, ja nie wszedłem. Frasyniuk wszedł z kimś jeszcze w sprawie tego banku - mówił "Olsen". Jeszcze dziś Michalski żałuje, że transakcji nie udało się sfinalizować i że po luksusowym hotelu w centrum Wrocławia nie stał się właścicielem banku. Winę za niepowodzenie zrzuca na dyrektora Ł., który jego zdaniem na kilka dni przed finalnym podpisaniem umowy "sprzedał" go policji w zamian za - jak mówi Michalski - nietykalność w sprawach dotyczących nieprawidłowości w Banku Śląskim. Dzień przed podpisaniem umowy gangster miał otrzymać informację o planowanym zatrzymaniu. Na pewien czas opuścił wówczas Polskę. Pani prezydent unika trudnych pytań "Nasz Dziennik" skontaktował się z byłą prezes Narodowego Banku Polskiego, a obecnie prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz, prosząc o ustosunkowanie się do słów Michalskiego i wyjaśnienia dotyczące upadłości i sprzedaży kolejnemu inwestorowi Dolnośląskiego Banku Gospodarczego. Pytaliśmy Hannę Gronkiewicz-Waltz o ewentualne kontakty z Władysławem Frasyniukiem dotyczące sprawy wrocławskiego Dolnośląskiego Banku Gospodarczego, o to, czy spotykała się z Wiesławem Michalskim oraz czy wśród inwestorów zainteresowanych wówczas przejęciem tego banku pojawiało się jego nazwisko. Tomasz Andreszczyk, rzecznik pani prezydent, w poniedziałek poinformował nas, że odpowiedź otrzymamy szybko, gdyż - jak mówił - Hanna Gronkiewicz-Waltz jako fachowiec dobrze pamięta sprawy NBP. I rzeczywiście - odpowiedź od prezydent Warszawy otrzymaliśmy już następnego dnia. - Wspomniany przez Pana bank został przejęty przez Prosper Bank (należący do NBP) i otrzymał na ogólnych zasadach pomoc do wysokości depozytów gwarantowanych przez NBP. Wówczas kwota gwarancji wynosiła: 100 proc. do wysokości 1000 ECU, 90 proc. do wysokości 3000 ECU (dla jednego deponenta) - poinformowała Hanna Gronkiewicz-Waltz. Nie udzieliła jednak odpowiedzi na pytania o swoje kontakty w tej sprawie z Władysławem Frasyniukiem. Skrzętnie przemilczała też inne pytanie: czy wśród inwestorów zainteresowanych przejęciem Dolnośląskiego Banku Gospodarczego był Wiesław Michalski. - Zasady pomocy dla każdego inwestora przejmującego bank były takie same. Skoro bank został przejęty przez Prosper należący do NBP, oznacza to, że żaden inwestor nie został zaakceptowany i uznany za wiarygodnego. W wyniku działalności zarządu NBP oszczędności ludności zostały uratowane - zapewnia Gronkiewicz-Waltz. Rzeczywistość nie wyglądała jednak tak hurraoptymistycznie, jak twierdzi była prezes NBP. W praktyce bowiem klienci upadłego DBG musieli zgodzić się na roczne zamrożenie swoich lokat i znaczną obniżkę oprocentowania. Odpowiedzi, jakie otrzymaliśmy, pomijały drażliwe dla Hanny Gronkiewicz-Waltz kwestie. Poprosiliśmy więc o ich doprecyzowanie. Usłyszeliśmy odpowiedź odmowną - tym razem tłumaczono nam, że pani prezydent nie może pamiętać spraw sprzed lat. Kwerenda w archiwach NBP Być może odpowiedź na pytanie, czy gangsterzy chcieli przejąć Dolnośląski Bank Gospodarczy i czy dochodziło do spotkań przedstawicieli Wiesława Michalskiego z Hanną Gronkiewicz-Waltz, przyniesie kwerenda prowadzona w archiwach Narodowego Banku Polskiego. W wyniku naszych pytań decyzję o przeprowadzeniu takich działań - jak poinformowało nas biuro prasowe NBP - podjął Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego. I komisja śledcza Hannę Gronkiewicz-Waltz chcą przesłuchać członkowie sejmowej bankowej komisji śledczej. Jednak odpowiedzi na pytania najprawdopodobniej nie usłyszą - była prezes NBP odmówiła wszak stawienia się przed komisją, twierdząc, że ta nie ma prawa jej wzywać. - Jeżeli Hanna Gronkiewicz-Waltz nie stawi się przed komisją bankową, to sięgniemy po regulaminowe uprawnienia - komentuje poseł Adam Hofman, przewodniczący komisji. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2007-06-21
Autor: wa