Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Hogan&Hartson podrze koty z Eureko

Treść

Eureko nie zgodziło się na upublicznienie odpowiedzi Ministerstwa Skarbu Państwa w sprawie żądania 35,6 mld zł odszkodowania od Polski tytułem zmiany w strategii prywatyzacji PZU. Szef resortu Aleksander Grad zwrócił się o pomoc i mediację w tej sprawie do Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Treść rozmów między Skarbem Państwa i Eureko dotyczących ugody w sprawie PZU utrzymywana jest dotąd w ścisłej tajemnicy. Minister Skarbu Państwa udzielił pełnomocnictwa do reprezentowania Polski w toku postępowania arbitrażowego w sprawie Eureko mec. Carlesowi C. Adamsowi, mec. Maciejowi Jamce oraz mec. Wojciechowi Sadowskiemu, prawnikom z warszawskiego i genewskiego biura kancelarii Hogan&Hartson. Pracuje w niej m.in. minister skarbu w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza Andrzej Mikosz. Kancelaria dołączy do zespołu kancelarii Salans wykonującej dotychczas czynności zastępstwa procesowego w postępowaniu arbitrażowym. Do arbitrażu (międzynarodowego sądu polubownego) sprawa PZU trafiła na wniosek Eureko. W 2005 r. Trybunał Arbitrażowy orzekł, że Polska naruszyła polsko-holenderską konwencję o wzajemnej ochronie inwestycji. Naruszenie miało polegać m.in. na tym, że polski rząd (Leszka Millera) 2 kwietnia 2002 r. przyjął zmianę strategii prywatyzacyjnej PZU, rezygnując z dalszej prywatyzacji firmy. Tymczasem rok wcześniej, 3 kwietnia 2001 r., Aldona Kamela-Sowińska, minister skarbu w rządzie Jerzego Buzka, podpisała aneks do umowy prywatyzacyjnej. W preambule aneksu umieszczona została deklaracja intencji, mówiąca, iż Skarb Państwa dołoży należytej staranności, aby do końca 2001 r. wprowadzić PZU na giełdę. W jednym z punktów Skarb Państwa zobowiązał się, że udzieli Eureko pomocy w uzyskaniu zezwolenia ministra finansów na nabycie dalszych 21 proc. akcji PZU (o ile dojdzie do wprowadzenia firmy na giełdę, a tak się jeszcze nie stało). Obecnie Eureko posiada 33 proc. akcji PZU. Polskie prawo pozwala na zakup firmy ubezpieczeniowej przez podmiot zajmujący się działalnością ubezpieczeniową, wyłącznie za środki własne, niepochodzące z kredytu i nieobciążone. Dlatego w tym przypadku umowa prywatyzacyjna z mocy prawa jest nieważna. Kwestia międzynarodowych przepływów finansowych poprzedzających zapłatę za akcje PZU jest od kilku lat badana przez Prokuraturę Apelacyjną w Gdańsku. Komisja śledcza ds. PZU na podstawie analizy tysięcy zgromadzonych dokumentów i złożonych pod przysięgą zeznań kilkudziesięciu świadków ustaliła ponad wszelką wątpliwość, że umowa o prywatyzacji PZU z 5 listopada 1999 r. jest nieważna z mocy prawa. Przy jej zawarciu doszło do złamania art. 33 w związku z art. 34 ustawy o prywatyzacji i komercjalizacji przedsiębiorstw w ówczesnym brzmieniu oraz art. 6 ust. 1 i 3 prawa bankowego. Są to dwie niezależne od siebie przyczyny, a każda z nich z osobna jest podstawą uznania umowy prywatyzacyjnej PZU za bezwzględnie nieważną. - Jakie są konsekwencje nieważności umowy z mocy prawa? Z tym pytaniem zwróciliśmy się do eksperta komisji śledczej, dr. Krzysztofa Glibowskiego z Instytutu Nauk Prawno-Administracyjnych Uniwersytetu Warszawskiego. - Bezwzględna nieważność umowy powoduje, że jest ona nieważna od samego początku. Stwierdzenie nieważności umowy przez sąd ma charakter deklaratoryjny (tzn. potwierdzający nieważność umowy). Komisja śledcza w wyniku swoich ustaleń zwróciła się do ministra skarbu o podjęcie działań wynikających z faktu nieważności tej umowy, w szczególności o wystąpienie do polskiego sądu z odpowiednim powództwem - wyjaśnia Glibowski. Raport komisji śledczej był wynikiem wspólnych prac przedstawicieli wszystkich partii zasiadających w Sejmie, w tym rządzącej obecnie PO, oraz sejmowych ekspertów. Jak dotąd nikt nie podważył jego prawniczej poprawności. Przeciwnie, w materiałach komisji znajduje się opinia prawna znanej kancelarii Smoktunowicz - Falandysz, potwierdzająca słuszność rozumowania przedstawionego w raporcie. Sprzątanie po umowie W pozwie o stwierdzenie nieważności umowy należy wystąpić także z roszczeniami, których zaspokojenie pozwoli "usunąć skutki" nieistnienia umowy. Może to być np. żądanie wzajemnego zwrotu świadczeń, odszkodowania za szkody poniesione przez stronę, i inne. Z umowy prywatyzacyjnej wynika, że w wypadku zerwania umowy PZU Skarb Państwa powinien zażądać zwrotu 30 proc. akcji PZU zakupionych przez konsorcjum Eureko - BIG Bank Gdański, a druga strona - zwrotu 3 mld zł, które zapłaciła za te akcje. - Jeśli ktoś decyduje się na wytoczenie powództwa o stwierdzenie nieważności umowy, powinien wykazać swój interes prawny - podkreśla Glibowski. Nie jest łatwe uzyskanie takiego orzeczenia, ale materiały zgromadzone przez komisję śledczą, komisję odpowiedzialności konstytucyjnej i prokuraturę pozwalają sądzić, że w przypadku prywatyzacji PZU - orzeczenie takie jest niemal pewne, choć sąd będzie potrzebował sporo czasu. Ponadto samo wszczęcie postępowania w tej sprawie może być podstawą do zawieszenia postępowania arbitrażowego, które w obecnej fazie dotyczy ustalenia wysokości odszkodowania od strony polskiej. PO: spieszmy się Czy wniosek o stwierdzenie nieważności jest ograniczony terminem? - Powództwo o stwierdzenie nieważności umowy nie jest ograniczone terminem - wyjaśnia dr Glibowski. Nie ma także prawnej możliwości konwalidacji takiej umowy (tj. nadania jej przez strony mocy prawnej), ponieważ w grę wchodzi bezwzględna nieważność z mocy prawa. Czy zatem upływ dziewięciu lat od zawarcia umowy o prywatyzacji PZU nie odgrywa żadnej roli? Niezupełnie. - Czynnik czasu jest istotny dla dochodzenia roszczeń związanych ze stwierdzeniem nieważności, a więc np. wzajemnych rozliczeń. W grę wchodzić w tym wypadku może 10-letni okresy przedawnienia wynikający z kodeksu cywilnego - uważa dr Glibowski. Do listopada 2009 r. zostało jeszcze rok i osiem miesięcy. Tyle czasu ma rząd PO na skuteczne wyprowadzenie Eureko z PZU i dokonanie wzajemnych rozliczeń. Jeśli tego nie zrobi, stan bezprawia, z jakim mamy do czynienia obecnie, zostanie de facto utrwalony. Aneks dzieli los umowy Ktoś może powiedzieć - no dobrze, umowa prywatyzacyjna jest nieważna, ale aneks z 2001 r., podpisany przez minister Aldonę Kamelę-Sowińską, pozostaje w mocy. Czy rzeczywiście? Kwestia aneksu również została szczegółowo zbadana przez komisję śledczą. - Został on podpisany wbrew uchwale Rady Ministrów o strategii prywatyzacji PZU oraz naruszał ustawę o komercjalizacji. Ówczesne przepisy przewidywały, że jakiekolwiek naruszenie procedury skutkuje "nieważnością z mocy prawa" - odpowiada ekspert komisji śledczej. Jego zdaniem, należy też uwzględnić, że aneks jest ściśle związany z umową prywatyzacyjną i dlatego jego skutki prawne należy oceniać w związku w zagadnieniem stwierdzenia nieważności umowy prywatyzacyjnej. Nawet jednak, gdyby przyjąć, że aneks jest ważny, to nie wynikają z niego jakiekolwiek roszczenia po stronie Eureko. Takie stanowisko prezentuje prof. Jerzy Rajski z Uniwersytetu Warszawskiego, wybitny specjalista w dziedzinie międzynarodowego prawa prywatnego i handlowego, nasz arbiter przed Londyńskim Arbitrażem. Aneks nie powoduje powstania roszczeń, dlatego że nie zawiera podstawowych warunków stawianych umowie w myśl polskiego prawa - mianowicie nie podano w nim "kiedy?" ani - "za ile?" Skarb Państwa ma sprzedać Eureko dodatkowe 21 proc. akcji. Gdyby sprawę prywatyzacji PZU skierowano do polskiego sądu, który orzeka według polskiego prawa, to aneks zapewne zostałby uznany za nieważny, podobnie jak sama umowa. Trybunał arbitrażowy potraktował zapisy aneksu nie jako deklarację intencji, lecz jako twarde zobowiązanie, a oczekiwania Eureko związane z aneksem - jako "inwestycję" Eureko w Polsce w rozumieniu wspomnianej konwencji. Roszczenia Eureko Trybunał wywiódł z preambuły aneksu, lekceważąc obowiązującą w polskim prawie zasadę, że strony umowy nie kreują reguł umownych w preambule. Trybunał stwierdził, iż oświadczenie intencji... skrystalizowało się i stało się wiążącym zobowiązaniem. Z tym wyrokiem nie zgodził się polski arbiter prof. Jerzy Rajski, który w zdaniu odrębnym wskazał, że aneks nie zawiera zobowiązania po stronie polskiej do osiągnięcia skutku w postaci wprowadzenia PZU na giełdę i zaoferowania Eureko dalszych 21 proc. akcji, lecz jedynie zobowiązanie do "zachowania należytej staranności" jak strony wyraźnie zaznaczyły. Profesor Rajski zwrócił uwagę, iż brak w aneksie podstawowych elementów umowy, takich jak czas transakcji i cena. Dlatego też z aneksu nie wynikają, jego zdaniem, konkretne roszczenia Eureko. Podpisanie przez strony aneksu nie jest zatem "inwestycją" w rozumieniu konwencji, a co za tym idzie - nie można dochodzić jego wykonania lub odszkodowania z tytułu jego niewykonania na podstawie konwencji o wzajemnej ochronie inwestycji. "Nieegzekwowalne prawa i oczekiwania (...) nie stanowią inwestycji - i to nawet w najszerszym znaczeniu tego pojęcia - zarówno w prawie polskim, jak i międzynarodowym" - podkreślił profesor w zdaniu odrębnym. Zarzucił też Trybunałowi, że z góry założył odpowiedzialność Rzeczypospolitej, oparł się na bardzo ograniczonym materiale dowodowym, wyrywkowo analizując odosobnione postanowienia umowy, całkowicie zlekceważył prawo polskie jako właściwe w sprawie aneksu, a postępowanie prowadził bez udziału drugiej strony, tj. Skarbu Państwa. W ostatnim akapicie swojego zdania odrębnego prof. Rajski dał władzom polskim wskazówkę, jaką linię postępowania przyjąć w sytuacji, gdy zapadł niekorzystny dla Polski wyrok. Pisze w nim tak: "To wszystko potwierdza pogląd, że rozstrzygnięcie Trybunału jest nie tylko sprzeczne z traktatem pomiędzy Holandią a Polską, ale także z 'powszechnie przyjętymi regułami i zasadami prawa międzynarodowego'". Otóż "sprzeczność z zasadami prawa międzynarodowego" stanowi dla sądu przesłankę odmowy nadania wyrokowi klauzuli wykonalności. Mówi o tym Konwencja Nowojorska z 1958 r., którą podpisała większość państw świata. Oznacza to, że Eureko może wprawdzie wywalczyć przed arbitrażem wielomiliardowe odszkodowanie od Polski, ale nie będzie w stanie nigdzie wyegzekwować wyroku, o ile strona polska wystąpi ze sprzeciwem, powołując się na powszechnie przyjęte reguły i zasady prawa międzynarodowego oraz swoje prawo wewnętrzne, które w arbitrażu zostało pominięte. Wtedy będzie decydował niezawisły sąd, złożony z zawodowych sędziów, a nie Trybunał, w którym często zasiadają stronniczy prawnicy. Obecnie Trybunał arbitrażowy zajmuje się ustaleniem wysokości odszkodowania od Polski na rzecz Eureko. Eureko szacuje swoje szkody na 35,6 mld zł plus koszty procesowe. W 1999 r. za 30 proc. akcji PZU konsorcjum Eureko - BIG Bank Gdański (obecnie Millenium) zapłaciło 3 mld złotych. Małgorzata Goss "Nasz Dziennik" 2008-03-04

Autor: wa