Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Idzie kryzys, a kasa pusta

Treść

W ubiegłym roku doszło do załamania dochodów budżetowych z podatków pośrednich, które stanowią główne źródło utrzymania instytucji państwa - wynika z danych Ministerstwa Finansów na temat wykonania ubiegłorocznego budżetu. W tym roku dojdą do głosu cztery dodatkowe czynniki wpływające na dalszy ubytek w państwowej kasie. Wszystko wskazuje na to, że w roku kryzysu rząd nie będzie miał pieniędzy na pomoc publiczną dla zagrożonych sektorów gospodarki.

Resort finansów podał, że do końca listopada wpływy z VAT i akcyzy wyniosły zaledwie 87,6 procent. Dane te nie obejmują wpłat za listopad, które spływały do urzędów skarbowych w końcu grudnia ubiegłego roku (podatki za grudzień danego roku zaliczane są na konto dochodów w kolejnym roku).
- W 2008 r. nie wykonano w sposób istotny dochodów budżetowych, głównie w zakresie VAT i akcyzy. Poziom wykonania budżetu państwa na koniec listopada sięga zaledwie 87,6 proc., co oznacza, że brakuje nam w budżecie 20 mld złotych. Na koniec roku będzie to mniejsza kwota, ale jednak poniżej planu - ostrzega prof. Witold Modzelewski z Instytutu Studiów Podatkowych. Jako wiceminister finansów w czterech rządach i specjalista w dziedzinie podatków prof. Modzelewski nie ma wątpliwości, że sytuacja jest groźna. - To największy spadek dochodów budżetowych od 1992 r., relatywnie większy niż ten, który wystąpił po wejściu Polski do Unii Europejskiej w latach 2004-2005 - podkreśla.
Jego zdaniem, najgorsze jednak przed nami. W tym roku na dalsze obniżenie wpływów podatkowych do budżetu będą oddziaływać cztery dodatkowe czynniki, z którymi w roku ubiegłym nie mieliśmy jeszcze do czynienia. Chodzi o wyrok Europejskiego Trybunału Konstytucyjnego z 22 grudnia br. uchylający z mocą wsteczną zakaz odliczania VAT na paliwa i przy nabyciu (leasingu) samochodu przez firmy, uchylenie w ustawie z 7 listopada 2008 r. obowiązku odprowadzania VAT od niezapłaconych wierzytelności, wprowadzenie w tejże ustawie prawa do zwrotu VAT za zakupy niestanowiące kosztów uzyskania przychodu oraz realizację wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zwrotu przedsiębiorcom VAT RR (rolników ryczałtowych) za ubiegłe 4,5 roku. Strata wpływów podatkowych z tego tytułu - według szacunków prof. Modzelewskiego - może sięgnąć łącznie 25-30 mld złotych. Urzędy skarbowe będą musiały w tym roku i następnych latach zwracać podatnikom miliardy z bieżących dochodów.
Spadek dochodów z VAT i akcyzy już w 2008 r. jest szczególnie niepokojący, jeśli zważyć, że w ubiegłym roku utrzymywała się wysoka dynamika wzrostu sprzedaży, dobre warunki eksportu, wysoki wzrost PKB.
- Powinno to zaowocować wzrostem dochodów budżetowych, a tymczasem dochody - przeciwnie - spadły, chociaż nie dokonywano w tym czasie istotnych zmian w prawie, nie nastąpiło żadne obiektywne zdarzenie, które mogło ten spadek spowodować - zastanawia się prof. Witold Modzelewski.
- Według mojej hipotezy, u podłoża spadku dochodów legły trzy przyczyny: brak "pielęgnacji" instrumentu, jakim są podatki, powszechny chaos interpretacyjny i permisywność, przyzwolenie władzy - twierdzi.
Rzecz w tym, że system podatkowy jako finansowa podstawa funkcjonowania państwa wymaga nieustannego usuwania usterek w przepisach, nadzoru nad organami podatkowymi, odpowiedzialnego wydawania interpretacji podatkowych. W Polsce z jednej strony bieżąca "konserwacja" systemu szwankuje, a z drugiej - mamy do czynienia z prawdziwym zalewem interpretacji podatkowych. W latach 2005-2007 wydano ich aż 138 tysięcy, a w 2008 r. - dalszych 10 tysięcy. Jeśli doliczyć tzw. interpretacje milczące, gdy urząd toleruje pewien stan rzeczy, to łącznie obowiązuje podatnika ok. 150 tys. interpretacji podatkowych. W takim gąszczu sam instrument, jakim są interpretacje, uległ swoistej inflacji. Jeśli pada naraz 150 tysięcy poleceń, to żadne z nich nie jest tak naprawdę ważne i powstaje chaos. Towarzyszy temu tendencja kolejnych rządów do łagodzenia obrazu fiskusa w oczach obywateli. Liczne przykłady bezzasadnego zniszczenia przedsiębiorców przez urzędy skarbowe przesłoniły w opinii publicznej obraz nieuczciwego podatnika. Jeśli podatnicy przestają bać się organów skarbowych, szybko dochodzą do wniosku, że luksus rzetelności podatkowej jest za drogi.
Zmniejszenie wpływów podatkowych w 2008 r. nie jest równoznaczne z powstaniem dziury budżetowej przekraczającej planowany deficyt, ponieważ można w takiej sytuacji redukować wydatki. I tak się właśnie stało - w ubiegłym roku szefowie resortów w rządzie Donalda Tuska otrzymali polecenie wprowadzenia limitów na wydatki w podległych urzędach.
- Kłopoty budżetowe już są, a będą jeszcze większe - twierdzi były wysoki urzędnik Ministerstwa Finansów, prosząc o anonimowość.
Problem w tym, że rok 2009 będzie rokiem, w którym dosięgnie nas kryzys. Rząd będzie potrzebował środków publicznych na ratowanie zagrożonych sektorów gospodarki. Spadek wpływów podatkowych w przedkryzysowym 2008 r. i cztery nowe czynniki obniżenia dochodów podatkowych w 2009 r., które wymienił prof. Modzelewski, stanowią złą prognozę dla tegorocznego budżetu państwa.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2009-01-08

Autor: wa