IPN na rozdrożu
Treść
Magdalena Merta
Budżetowe cięcia, jakie stały się elementem walki z Instytutem Pamięci Narodowej, uderzą, niestety, głównie - wbrew zapewne nadziejom przeciwników tej instytucji - nie w jego ustawową misję lustracyjną, lecz w najbardziej rozbudowany i spełniający niebywale istotną rolę społeczną pion edukacyjny. Być może jest w tym trochę winy samego Instytutu - jako że nie zadbał on o to, by równie mocno, co z lustracją, kojarzyć się przeciętnemu zjadaczowi chleba z ważkimi przedsięwzięciami dydaktycznymi, których dziesiątki podejmują każdego roku IPN-owskie ośrodki. Podejmują zresztą w wyjątkowo udany sposób, gdyż w ich realizację włącza się często samych adresatów naukowych zabiegów.
Doskonałym przykładem może tu być rozbudowane przedsięwzięcie, zorganizowane w 30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Centrum Edukacyjnym im. Janusza Kurtyki "Przystanek Historia" przy ul. Marszałkowskiej w Warszawie. Towarzyszyła mu konferencja, koncert opozycyjnej piosenki, pokaz filmów o formach oporu społecznego wobec komunistycznej władzy oraz - stanowiące dużą atrakcję - kiermasz wydawnictw drugoobiegowych i wystawa ZOMO-wskiego sprzętu, warsztaty edukacyjne, obejmujące m.in. obsługę autentycznego powielacza, na którym młodzież mogła własnoręcznie wydrukować opozycyjne ulotki.
Ubiegłoroczne obchody okrągłej rocznicy ogłoszenia stanu wojennego to tylko jeden z przykładów szerokiej oferty przygotowanej przez IPN z myślą o uczniach, nauczycielach, ale też chyba o każdym zainteresowanym historią Polaku. Oferty tym bogatszej, że obejmującej liczne formy przekazu i kontaktu z historią, od znakomitych, powstających pod profesjonalnym okiem Tomasza Łabuszewskiego wystaw, spośród których do legendy przeszły już "Z archiwum X Departamentu", "Rzeczpospolita utracona", "Twarze warszawskiej bezpieki", "W objęciach Wielkiego Brata", przez wykłady i seminaria (wśród nich tak wybitne projekty, jak "Opowiem ci o wolnej Polsce" czy "Polskie kino powojenne: twórcy i filmy"), aż po przygotowane z rozmachem i faktograficzną pieczołowitością rekonstrukcje historycznych wydarzeń.
Trudno przecenić zarówno wysokie kompetencje IPN-owskich historyków, jak i ogromnie pożyteczną rolę spełnianą przez prowadzone przez nich kursy - a mimo to odnosi się wrażenie, że w tzw. szerokim świecie niewiele o tych działaniach wiadomo. Sytuacja nie jest może aż tak dramatyczna jak w przypadku dystrybucji instytutowych publikacji - te bowiem zakupić można jedynie w siedzibie oddziału, zdobywszy się uprzednio na dotarcie na X piętro biurowca Intraco, jako że nie zadbano o ich dystrybucję przez sieć księgarni (co powszechnie uchodzi za przejaw złej woli i próbę celowego ograniczenia dostępności dorobku IPN-owskich historyków) - ale i tak upowszechnienie informacji o edukacyjnych przedsięwzięciach należy uznać za niewystarczające.
Z pewnością szkoda byłoby nie wykorzystać efektów wieloletniej pracy i zdobytego doświadczenia ludzi wyspecjalizowanych w uczeniu najnowszej historii. Więcej - ludzi mających odwagę głosić historyczną prawdę i przeciwstawić się salonowym dążeniom do zacierania różnic między katami i ofiarami, krzywdzicielami i krzywdzonymi, donosicielami i tymi, na których donoszono... Ludzi, którzy nie chcą poddać się zasadzie zawartej w słowach Wittgensteina: "O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć".
Autorka jest pracownikiem Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Warszawie.
Nasz Dziennik Czwartek, 26 stycznia 2012, Nr 21 (4256)
Autor: au