Jak Rumunia obroniła małżeństwo
Treść
Zdjęcie: / Reuters
Z prof. Aleksandrem Stępkowskim, prezesem Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, rozmawia Izabela Borańska-Chmielewska
Próby instytucjonalizacji homoukładów pojawiają się poza Polską w innych krajach naszego regionu. Podobna sytuacja jest w Rumunii.
– Istotnie, środowiska osób upowszechniających praktyki homoseksualne działają we wszystkich krajach. Często osiągają sukcesy. Rumunia jednak w spektakularny sposób dała odpór projektowi narzucającemu temu społeczeństwu instytucje przeforsowane już na zachodzie Europy. Bardzo aktywną postawę zajęły organizacje społeczne, które w zdecydowany sposób wystąpiły w obronie rodziny i naturalnego ładu społecznego.
W jaki sposób organizacje prorodzinne w Bukareszcie dają odpór tego typu atakom?
– Na uwagę zasługuje polityka udostępniająca społeczeństwu informacje na temat działań środowisk LGBT i opłakanych skutków społecznych, do których one prowadzą. Należy przyznać, że organizacje te z rocznym wyprzedzeniem zwróciły się do naszego Instytutu o analizy prawne, które wypracowaliśmy przy okazji forsowania podobnych rozwiązań w Polsce w 2012 roku. Bardzo się cieszymy, że uznano je za cenne wsparcie.
List z poparciem zmian zawartych w projekcie proponującym uznawanie związków partnerskich zawartych przed notariuszem wyszedł m.in. z Parlamentu Europejskiego.
– Istotnie, lobby homoseksualne tworzy niezwykle wpływową grupę w Parlamencie Europejskim i angażuje się śmiało w organizowanie politycznego poparcia dla forsowania ich politycznych celów w poszczególnych krajach. Politycy ci, tacy jak Michael Cashman lub Ulrike Lunacek, nie czują skrępowania, nachalnie forsując cele polityczne swojego środowiska. Niestety, ta bezceremonialna taktyka często okazuje się skuteczna względem osób kulturalnych i powściągliwych.
Jakich argumentów używali politycy rumuńscy, broniąc instytucji małżeństwa?
– Nade wszystko wskazywano, że instytucjonalizacja konkubinatów, które mogłyby być zawierane bez względu na płeć konkubentów, jest w rzeczywistości wymierzona w małżeństwo i rodzinę, stanowi zasadniczo plasterek w ramach stosowanej przez ruch LGBT „taktyki salami”. W rzeczywistości bowiem chodzi nie o związki partnerskie, ale o dekonstrukcję małżeństwa i rodziny. Warto zwrócić uwagę, że w krajach, w których zinstytucjonalizowano homoseksualne konkubinaty, z czasem zmodyfikowano małżeństwo, usuwając przesłankę różnicy płci, a kolejnym krokiem, wyraźnie uczynionym w takich krajach jak Argentyna, a wyeksplikowanym również w ramach debaty publicznej w Belgii, jest „poszerzenie” rozumienia małżeństwa o kolejne osoby w związku i usunięcie jego cechy trwałości. Zresztą projekt rumuński już w swym uzasadnieniu wyraźnie wskazywał na taktykę, którą obrano i realizowano również w innych krajach. Odrzucone związki partnerskie miały bowiem stanowić „niedyskryminacyjny kontrakt cywilny”, a zatem chciano jednocześnie stwierdzić, że małżeństwo jest „kontraktem dyskryminującym”.
Jak Pan ocenia sytuację w Polsce pod kątem prób instytucjonalizacji homozwiązków?
– W spocie stworzonym na zamówienie Kampanii przeciw Homofobii, mającym promować w TVP projekt posła Roberta Biedronia, widoczna jest ta sama poetyka. Próbuje się wywołać przekonanie o rzekomym zakazie traktowania osoby bliskiej we właściwy sposób. Ochrona małżeństwa jest zatem przedstawiona jako rzekomy powód alienacji osób oddających się praktykom homoseksualnym. Prawdziwy problem tych osób jest przedstawiany jako norma, natomiast normę naturalną, znajdującą swoją afirmację w Konstytucji, ukazuje się jako rzekomą przyczynę wyobcowania społecznego. W najbliższym czasie znowu będzie niezbędna pełna mobilizacja społeczeństwa w obronie ładu konstytucyjnego. Musi ono wyartykułować swój stanowczy brak aprobaty dla nadużywających swego politycznego umocowania polityków, którzy muszą zostać przywołani do porządku.
Dziękuję za rozmowę.
Izabela Borańska-Chmielewska
Nasz Dziennik, 31 października 2014
Autor: mj