Jestem za, a nawet przeciw
Treść
Moratorium na in vitro zaproponował podczas ostatniej debaty poświęconej tej kwestii poseł Platformy Obywatelskiej Jarosław Gowin, kierujący zespołem bioetycznym przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Polityk PO odżegnał się jednocześnie od poparcia całkowitego zakazu stosowania metody zapłodnienia pozaustrojowego, gdyż, jak stwierdził... jest to propozycja nierealna politycznie.
O potrzebie wprowadzenia moratorium na wykonywanie zapłodnienia pozaustrojowego Gowin mówił podczas debaty "In vitro - droga do szczęścia?", która odbyła się 19 lutego br. w gmachu Papieskiego Wydziału Teologicznego Bobolanum w Warszawie.
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Gowin podkreślił, iż moratorium, czyli czasowy zakaz stosowania metody in vitro, byłoby najlepszym rozwiązaniem. Ale, podreśla polityk, jest to na razie "nierealne politycznie". - Zdaję sobie sprawę z tego, że w parlamencie nie ma obecnie takiej większości, która opowiedziałaby się za nawet czasowym zakazem in vitro - tłumaczy poseł Platformy, wyjaśniając, że jako szef zespołu bioetycznego przy premierze jeszcze na początku był zdecydowanie bardziej przychylny in vitro niż obecnie. - Im więcej dowiaduję się na temat tej metody, tym większego nabieram sceptycyzmu - powiedział.
Przyznaje też, że praktykowanie zapładniania in vitro oznacza możliwość rozwoju życia jedynie znikomej mniejszości embrionów, podczas gdy cała masa skazana jest na zamrożenie w gazowej, azotowej próżni. Deklaruje jednak, że nie opowiedziałby się też za całkowitym zakazem metody in vitro, gdyż "jako polityk skłania się ku realnym rozwiązaniom, a tego nie poparłby Sejm".
Zapytany, co oznaczała jego wypowiedź, że alternatywą dla moratorium dla in vitro byłoby cierpienie, Gowin odparł, iż była to odpowiedź na dość zaczepne pytanie dziennikarza, który miał zapytać: "jeśli więc nie in vitro, to co?".
- Zdaję sobie sprawę z tego, że wstrzymanie in vitro przyniesie za sobą cierpienie tym parom, które pragną dziecka - mówi Gowin, dodając przy tym, iż w tym wypadku przeważa jednak argument cierpienia tysięcy niszczonych zarodków.
PO szykuje się tymczasem do legislacyjnej ofensywy w kwestii zapłodnienia pozaustrojowego. Zespół wyłoniony z posłów Platformy przygotowuje poprawki do projektu ustawy bioetycznej opracowanego przez zespół Gowina. Jak przekonuje poseł, zmiany te będą zmierzać w kierunku liberalizacji proponowanych przez niego przepisów. Przede wszystkim będzie to dotyczyło kwestii tzw. zarodków nadliczbowych. Tak zwany projekt Gowina dopuszcza możliwość utworzenia maksimum dwóch zarodków oraz adopcję istniejących i zamrożonych zarodków tylko przez związek małżeński. Wśród nowych poprawek zaproponowanych przez zespół kierowany przez Małgorzatę Kidawę-Błońską prawdopodobnie znajdą się te umożliwiające "produkcję" nieograniczonej ilości embrionów oraz przeprowadzenie in vitro przez związki konkubenckie. Posłanka jednak milczy na ten temat, zbywając nas krótką informacją, iż do końca bieżącego miesiąca komisja zarekomenduje klubowi PO ewentualne zmiany co do projektu Gowina. Gowin z kolei nie kryje, że nowych poprawek nie poprze.
In vitro nie chroni przed cierpieniem, zarówno fizycznym, jak i moralnym. Badania naukowe wykazują, że kobiety, które poddają się hiperowulacji, dużo częściej zapadają na nowotwory. Dochodzi do tego cierpienie natury moralnej, bo wyrzuty sumienia prędzej czy później dają znać o sobie, nawet jeżeli na początku zagłusza je potrzeba posiadania dziecka. Ujawniają się też u samego dziecka, które nie potrafi zrozumieć, dlaczego ono żyje, a jego rodzeństwo zostało zamordowane. Alternatywą dla in vitro nie jest wyłącznie cierpienie, bo są inne metody zapobiegania bezdzietności, na przykład adopcja.
Zdaniem dr. Józefa Fąka z Fundacji "MaterCare Polska", organizacji zrzeszającej i wspierającej katolickich ginekologów położników, wypowiedzi o moratorium czy cierpieniu w aspekcie braku jasnej deklaracji o poparciu zakazu in vitro świadczą o braku orientacji w problematyce moralnej i etycznej zapłodnienia pozaustrojowego.
- Pan Gowin próbuje tu załatwić jakiś kompromis, a wiadomo, że tego się nie uda zrobić - tłumaczy dr Fąk.
Anna Ambroziak
"Nasz Dziennik" 2009-02-23
Autor: wa