Katolicka rodzina w wersji Kluzik-Rostkowskiej
Treść
Poseł Joanna Kluzik-Rostkowska, była minister pracy znana z nierzadko sprzecznych z nauką Kościoła poglądów, ma wygłosić dziś wykład na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II w ramach sympozjum na temat aktualności i wartości przesłania Karty Praw Rodziny. Poseł z zaproszenia jest zadowolona. - Przecież trudno jest rozmawiać cały czas wyłącznie z ludźmi, z którymi się zgadzam - mówi. Z okazji jubileuszu X-lecia istnienia Instytutu Nauk o Rodzinie Katedra Teologii Rodziny Instytutu Nauk o Rodzinie KUL zorganizowała sympozjum "25 lat Karty Praw Rodziny - aktualność i wartość przesłania". Zaproszono tak wybitnych prelegentów, jak ks. bp Kazimierz Górny - przewodniczący Rady ds. Rodziny Konferencji Episkopatu Polski, ks. bp dr Stanisław Stefanek - wiceprzewodniczący Rady ds. Rodziny Konferencji Episkopatu Polski, czy ks. prof. dr hab. Andrzej Maryniarczyk SDB (kierownik Katedry i Zakładu Metafizyki KUL). Ale w gronie prelegentów znalazła się też poseł Joanna Kluzik-Rostkowska z wykładem na temat postulowanego modelu polskiej polityki prorodzinnej. Karta Praw Rodziny powstała na życzenie Synodu Biskupów, który odbywał się w Rzymie w 1980 r. i był poświęcony zadaniom chrześcijańskiej rodziny we współczesnym świecie. Jej celem jest przedstawienie ujęcia podstawowych praw właściwych tej naturalnej, podstawowej społeczności, jaką jest rodzina. Prawa w niej zawarte wypływają ostatecznie z prawa naturalnego, a społeczeństwo jest powołane do obrony tych praw przed jakimkolwiek ich naruszeniem oraz do poszanowania ich i szerzenia tego, co się składa na ich integralną treść. W Karcie jest mowa chociażby o nienaruszalności życia ludzkiego, o jego integralności, o tym, że jedynym naturalnym środowiskiem poczęcia i wychowania dzieci jest rodzina. Fakt, że w dyskusji ma zabrać głos poseł Kluzik-Rostkowska, zwolenniczka sztucznego zapłodnienia i dopuszczalności aborcji, budzi zdumienie. Wielokrotnie dawała przecież do zrozumienia, że nie zgadza się z nauką Kościoła dotyczącą antykoncepcji czy zapłodnienia in vitro. Mało tego, sugerowała nawet, że to Kościół powinien zweryfikować swoje poglądy i pójść z duchem czasu. W swojej ministerialnej działalności postulowała także masowe zakładanie żłobków i przedszkoli przy zakładach pracy, zamiast wspierać rozwiązania podatkowe korzystne dla rodzin. Zaś w ostatniej dyskusji na temat wprowadzenia moratorium na wykonywanie aborcji deklarowała, że aborcja powinna pozostać kwestią sumienia każdego człowieka. Oto garść wypowiedzi, którymi "wsławiła się" Joanna Kluzik-Rostkowska: "Nie jestem zwolennikiem aborcji na życzenie, ale też nie opowiadam się za bezwzględnym jej zakazem" (gazeta.pl); "Biorąc pod uwagę, że Narodowy Fundusz Zdrowia ma w tym roku do dyspozycji 14 mld zł, to in vitro kosztowałoby 50 milionów. Więc jest to naprawdę jakaś tylko niewielka część tego budżetu, który NFZ ma" (TVN 24); "Ustawa dotycząca aborcji, którą mamy w tej chwili, jest bardzo rozsądnym kompromisem i nie ma sensu następna dyskusja" (Polskie Radio); "Nie mamy żadnej nowej wiedzy, która pozwoliłaby zweryfikować przekonania o początku życia" ("GW"); "Środki antykoncepcyjne mogą szkodzić, jeśli będą źle podane, ale są na pewno mniejszym złem, jeśli można je w ogóle nazwać złem, niż aborcja. Zawsze jest rozdźwięk pomiędzy ideałem a normalnym życiem - dlatego stanowisko Kościoła swoje, a życie swoje" ("Nasz Dziennik"); "Dzieci powinny się rodzić tam, gdzie się na nie czeka, a nie z przypadku. Środki antykoncepcyjne są czymś naturalnym w XXI wieku" ("GW"). Sama poseł Joanna Kluzik-Rostkowska nie widzi żadnego dysonansu pomiędzy głoszonymi przez nią publicznie poglądami a występowaniem na katolickim uniwersytecie podczas sympozjum dotyczącego rodziny - w tradycyjnym jej rozumieniu (które przecież także krytykowała, odkładając je do lamusa). - Ja szanuję poglądy innych ludzi i jeżeli Katolicki Uniwersytet Lubelski uznał, że mogę być gościem, który coś do dyskusji wniesie, to ja traktuję to zaproszenie jako honor - komentuje Kluzik-Rostkowska. - Przecież trudno jest rozmawiać cały czas wyłącznie z ludźmi, z którymi się zgadzam. Poza tym ja zostałam na KUL zaproszona, żeby przedstawić program polityki rodzinnej przygotowany przez Prawo i Sprawiedliwość. Problem byłby taki, gdybym ja bardzo chciała wystąpić na KUL, natomiast konferencja by nie widziała żadnego powodu - biorąc pod uwagę różnicę poglądów - żebym mogła w takim czy innym gronie wystąpić. Ale skoro KUL mnie zaprosił, to ja w ogóle nie rozumiem tego problemu. Proszę mi wierzyć, ja lubię spotykać się z ludźmi, którzy mają inne poglądy niż ja, bo ja się wtedy czegoś uczę. Jak się spotykam z ludźmi, którzy myślą dokładnie tak samo jak ja, to z mojego punktu widzenia trochę to nie ma sensu - dodaje prelegentka. Inaczej tę sprawę widzi Ewa Kowalewska, prezes Human Life International Europe. - Obecność pani Kluzik-Rostkowskiej jako wykładowcy na tym sympozjum jest co najmniej zastanawiająca - stwierdza. - Swoim działaniem pokazywała nam wielokrotnie, że jest osobą o innych poglądach. Co prawda dzisiaj niektórzy uważają, że musi być jakaś polaryzacja poglądów, żeby można było cokolwiek zaprezentować, ale jest to bardzo kontrowersyjna metoda informacji społecznej - zaznacza Kowalewska. Równie zaskoczona postępowaniem organizatorów sympozjum jest Hanna Wujkowska, lekarz, bioetyk, członek zarządu Forum Kobiet Polskich. - Owszem, pani poseł Joanna Kluzik-Rostkowska była ministrem w rządzie PiS i miała w swoim zakresie politykę społeczną, natomiast pamiętamy doskonale, że jej poczynania były dalekie od wizji sprzyjającej moralnie zdrowej rodzinie - przypomina. - W związku z tym fakt, że akurat ta pani ma komentować dokument, jakim jest Karta Praw Rodziny, jest oczywiście dla mnie rzeczą zaskakującą - konkluduje Hanna Wujkowska. Jak zapatrują się na całą sprawę organizatorzy? Dlaczego spośród tylu możliwych wybitnych prelegentów zaprosili osobę mającą poglądy niezgodne z Kartą Praw Rodziny? Maria Jasita "Nasz Dziennik" 2008-10-21
Autor: wa