Kijów na smyczy
Treść
Dziś Parlament Europejski i Rada Najwyższa Ukrainy mają ratyfikować umowę stowarzyszeniową Kijowa z UE
Z powodu sprzeciwu Rosji odłożono wdrożenie punktów dotyczących wolnego handlu pomiędzy Ukrainą a Unią.
Zawieszenie części postanowień układu ma dać czas na wyjaśnienie rosyjskich wątpliwości o wpływie układu na relacje handlowe Moskwy i Kijowa. Zawieszenie potrwa do końca 2015 roku. Mimo tak poważnego ustępstwa Moskwa wyraża zaniepokojenie i wciąż grozi wojną handlową z Ukrainą. Premier Dmitrij Miedwiediew stwierdził, że jeśli Ukraina będzie „niejawnie” wcielać w życie umowę o stowarzyszeniu z Unią Europejską, to utraci preferencje, jakie daje jej udział w strefie wolnego handlu z Rosją w ramach Wspólnoty Niepodległych Państw.
Rosja od początku rozmów między Kijowem a Brukselą twierdziła, że wolny handel Ukrainy z Unią zagraża jej interesom ekonomicznym i nie da się go pogodzić z ułatwieniami celnymi obowiązującymi w WNP. Ewentualne działania protekcjonistyczne, jakimi grozi Rosja, oznaczałyby poważne problemy dla ukraińskich przedsiębiorstw. Rosyjska lista uwag, przekazana na początku września, zawiera ponad dwa tysiące zastrzeżeń dotyczących przede wszystkim znoszenia przez Ukrainę ceł na towary z UE. W piątek w Brukseli odbyły się rozmowy przedstawicieli KE, Rosji i Ukrainy, których efektem było m.in. wstrzymanie realizacji części postanowień umowy stowarzyszeniowej. Wciąż obowiązywać będą natomiast jednostronne preferencje przyznane przez Unię Ukrainie. Dzięki nim nie obowiązują cła na towary ukraińskie sprzedawane w UE.
Pod okiem Moskwy
Miedwiediew uznał, że pisemna deklaracja wydana po piątkowym spotkaniu to zbyt słaba gwarancja, i zażądał dodatkowego „należytego spisania” uzgodnień. Zapowiedział, że Moskwa będzie uważnie przyglądać się, jak przebiega handel między Rosją i Ukrainą. – Jeśli zostanie stwierdzone niejawne stosowanie zapisów umowy stowarzyszeniowej, to Rosja w handlu z Ukrainą zmuszona będzie wprowadzić zwykły reżim zamiast szczególnego – oświadczył.
W niedzielę premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk zapowiedział, że Kijów zacznie implementację porozumienia z UE, w tym w części dotyczącej utworzenia strefy o wolnym handlu, nazajutrz po jego ratyfikacji.
Unia Europejska podpisała polityczną część umowy z Ukrainą w marcu w geście wsparcia dla nowych władz w Kijowie w czasie zaostrzających się napięć z Rosją i aneksji Krymu. Część gospodarczą podpisano w czerwcu. MSZ Ukrainy oświadczyło, że odłożenie wdrażania umowy o wolnym handlu „usuwa hipotetyczne zaniepokojenie” Rosji związane z wpływem tego porozumienia na jej gospodarkę. Natomiast pozostawienie preferencji celnych uznano za „gest poparcia i solidarności z Ukrainą”. „Nasi producenci będą mogli skorzystać z jednostronnych preferencji UE i uzyskają dodatkowy czas dla przystosowania się do warunków silniejszej konkurencji w ramach strefy wolnego handlu Ukraina – UE” – czytamy w komunikacie. Zaznaczono, że dzięki przyjętemu rozwiązaniu Ukrainie uda się zachować równowagę między realizacją umowy o strefie wolnego handlu z UE i przedłużeniem działalności strefy wolnego handlu z Rosją i WNP.
Broń dla Kijowa
Według ukraińskiego ministra obrony, państwa NATO zaczęły dostarczać broń na Ukrainę. Wałerij Hełetej nie podał jednak żadnych szczegółów. Powiedział jedynie, że kwestie dostaw uzbrojenia omawiał na dwustronnych spotkaniach z ministrami obrony państw NATO podczas niedawnego szczytu w Walii.
– Podczas rozmów za zamkniętymi drzwiami, bez obecności mediów, osiągnęliśmy porozumienia w kwestii tej broni, której obecnie potrzebujemy, żeby powstrzymać Putina. Na dziś etap przekazywania broni jest realizowany. Nie mogę ujawnić, z jakim konkretnie krajem osiągnęliśmy to porozumienie. Ale fakt jest taki, że broń już jest w drodze do nas. To absolutna prawda, mogę to oficjalnie powiedzieć – oświadczył Hełetej.
Jednak informacje o tego rodzaju porozumieniach dementowały państwa NATO. Wczoraj szef MON Tomasz Siemoniak powiedział, że informacja przekazana przez Hełeteja jest wiarygodna, ale nie dotyczy Polski. – Minister obrony Ukrainy wyraźnie mówi o jednym państwie, które zaczęło dostarczać broń na Ukrainę. Nie jest to Polska – zaznaczył minister. Zadeklarował, że Polska jest otwarta na sprzedaż broni Ukrainie i spodziewa się rozmów w tej sprawie.
Minister poinformował ponadto, że obecnie na ukraińskim terytorium znajduje się ok. 3,5 tys. rosyjskich żołnierzy, a 25 tys. po rosyjskiej stronie granicy. Na skutek toczonych, mimo rozejmu, walk w niedzielę zginęło sześcioro cywilnych mieszkańców Doniecka, a 15 zostało rannych. Eksplozje zniszczyły bądź poważnie uszkodziły dziesiątki budynków. Spadły także na rynek, rujnując ponad 80 stanowisk handlowych. W Doniecku ostrzelana została także grupa obserwatorów OBWE. Misja musiała się ewakuować. Nikt z jej członków nie ucierpiał.
Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Andrij Łysenko powiedział, że zabici i ranni są także wśród ukraińskich wojskowych, którzy bronią przed siłami przeciwnika donieckiego lotniska. – Na razie wszystkie pozycje utrzymywane przez naszych żołnierzy pozostają w ich rękach. Są zabici i ranni, obecnie ustalamy liczby. Szczegółów walk nie znamy – oświadczył Łysenko. Podał też, że najcięższe walki o utrzymanie lotniska toczyły się w sobotę, kiedy to ukraińscy wojskowi zlikwidowali 12 bojowników i dwa czołgi. Rzecznik po raz kolejny zapewnił także, że siły ukraińskie nie ostrzeliwują dzielnic mieszkaniowych, oskarżył zaś o to separatystów.
Z wielkimi przeszkodami postępuje wymiana jeńców (zakładników) pomiędzy siłami rządowymi a siłami prorosyjskimi. W niedzielę przekazano kolejne 73 osoby. Dalszy postęp stoi jednak pod znakiem zapytania. Jeden z przywódców rebeliantów Ołeksandr Zacharczenko uznał, że dalsze rozmowy nie mają sensu, gdyż Kijów nie przestrzega rozejmu.
Pat trwa także w dialogu na temat uregulowania dostaw gazu na Ukrainę. Jak podała rzecznik KE ds. energii Marlene Holzner, Rosja uznała zaplanowaną datę rozmów na ten temat (20 września) za nieodpowiednią. Rosjanie wcześniej informowali, że nie otrzymali od KE oficjalnego zaproszenia na konsultacje. Termin rozmów przekładano już kilka razy.
Piotr FalkowskiNasz Dziennik, 16 września 2014
Autor: mj