Klapa funduszy dla powodzian
Treść
Aż 5 z 16 województw nie jest w ogóle zainteresowanych rządowym programem wyłaniania funduszy pożyczkowych dla powodzian - wynika z danych resortu gospodarki. Politycy opozycji wytykają rządowi, dlaczego tak jest. Otóż przeszkodą w pomocy dla ofiar powodzi z 2010 r. była biurokracja.
Zgodnie z ustawą o wspieraniu przedsiębiorców dotkniętych skutkami powodzi z 2010 r. o wsparcie mogły ubiegać się firmy zatrudniające nie więcej niż 50 pracowników. Pożyczek udzielały wybrane w konkursie zorganizowanym przez ministra gospodarki fundusze pożyczkowe. Waldemar Pawlak, szef tego resortu, chwalił się wczoraj, że w 2010 i 2011 r. z tej pomocy skorzystało 1,8 tys. firm, przy średniej kwocie wsparcia na jednego przedsiębiorcę wynoszącej 40 tys. złotych. Na mocy ustawy z 16 września 2011 r. o szczególnych rozwiązaniach dotyczących usuwania skutków powodzi wyłonione zostały w konkursie fundusze, które będą w przyszłości udzielały pożyczek pomocowych. Na tym skończyły się jednak optymistyczne wiadomości wicepremiera i ministra gospodarki, ponieważ okazało się, że... nie wszystkie województwa są tym rozwiązaniem zainteresowane. - Mamy też paru takich oporników, którzy się nie poddali i nie uczestniczyli w procesie. Myślę, że po tej konferencji dostaną takiego przyspieszenia, że dołączą do pozostałych i nie będą czekać na powódź czy jakieś nieszczęście, tylko już teraz przygotują się na działania. Ponieważ kilka województw nie włączyło się w proces wyłaniania funduszy, które będą gotowe do udzielania takiego wsparcia w sytuacjach kryzysowych - ubolewał Pawlak.
Niechęć jednostek samorządu terytorialnego do angażowania się w rządowy program wytykała na spotkaniu Ilona Antoniszyn-Klik, wiceminister gospodarki. Według niej, 14 instytucji złożyło swoje oferty gotowości do udzielania pożyczek przedsiębiorcom, z czego fundusze zostały wyłonione w 11 województwach. - Mamy niestety sytuację, że 5 województw nie ma takich funduszy, ponieważ nie zgłosiły się do konkursu. Jest to dla nas sprawa niezrozumiała o tyle, że nie można oczekiwać, że są województwa w Polsce, w których nie będzie powodzi - deliberowała wiceminister. Jak zaznaczyła, w tych samorządach powodzie już występowały. - Mamy nadzieję, że nie będzie powodzi, ale jakby co, to lepiej, żeby towarzystwo było przygotowane - ostrzegał Pawlak.
Antoniszyn-Klik wymieniła "te najbardziej optymistyczne województwa", które jakoby nie są zainteresowane programem opracowanym przez rząd: kujawsko-pomorskie, lubuskie, podlaskie, warmińsko-mazurskie, zachodniopomorskie. - Tak naprawdę są to województwa, które w poprzednich latach nie zostały ostro dotknięte skutkami powodzi - próbowała wyjaśnić sytuację wiceminister. Przyznała także, że podczas piastowania od 2010 r. funkcji wicewojewody dolnośląskiego spotykała się z "ostrymi uwagami" przedsiębiorców na temat działania funduszy pożyczkowych. - Można powiedzieć, że różnie sobie radziły województwa, jak przekazywać te fundusze przedsiębiorcom - dodała.
Opozycja nie jest zaskoczona miernymi efektami wsparcia firm dotkniętych skutkami powodzi w 2010 roku. - Rząd wiele wówczas obiecywał, ale nie uruchamiał na czas środków finansowych. Skarżyli się mieszkańcy, przedsiębiorcy i różne instytucje dotknięte powodzią. Ludzie mówili, że premier Donald Tusk czy inni funkcjonariusze służby publicznej pojawiali się na terenach powodziowych, robili sobie zdjęcia, pokazywali się w kamerach, a z tego, co zapowiadali, nic nie było - relacjonuje poseł Jarosław Zieliński (PiS). Jak dodaje, warunkiem otrzymania pomocy było dostarczanie w krótkim czasie masy dokumentów.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik Wtorek, 24 kwietnia 2012, Nr 96 (4331)
Autor: au