Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Klich chce ukryć dokumenty?

Treść

Z posłem Antonim Macierewiczem (PiS), byłym przewodniczącym Komisji Weryfikacyjnej WSI i szefem SKW w okresie rządów Jarosława Kaczyńskiego, rozmawia Wojciech Wybranowski Zdaniem ministra Bogdana Klicha nie zwrócił Pan tajnych dokumentów dotyczących weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych... - Pan minister Klich jest odpowiedzialny za grabież dokumentów Komisji Weryfikacyjnej 30 czerwca tego roku, bo bezprawnie wydał polecenie wtargnięcia na teren pomieszczeń Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Bez wiedzy przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej Jana Olszewskiego zabrał kilkadziesiąt tysięcy dokumentów komisji, nie sporządził żadnego spisu zdawczo-odbiorczego. Co więcej, nie umożliwił nawet przygotowania takiego spisu, ponieważ po wtargnięciu ludzi ministra Klicha dokumenty były odebrane siłą. Teraz ma w nich, jak widać, bałagan, bo najpierw mówił o tym, że brakuje mu czterystu dokumentów, potem mówił o pięćdziesięciu, a teraz o osiemnastu czy trzynastu. Spośród osiemnastu brakujących dokumentów trzynastu, według szefa MON, to Pan nie zwrócił... - To jest albo świadectwo bałaganu, jaki panuje u pana ministra Klicha, albo próba zatarcia faktu, że nie chce przekazać prokuraturze dowodów przestępstwa. Przecież trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że są to dokumenty, z których część miała być w charakterze załączników przekazana prokuraturze jako dowód popełnienia przestępstw w związku z nieprawidłowościami wykrytymi przez Komisję Weryfikacyjną WSI. Takie zawiadomienia o popełnionych przestępstwach złożyłem, gdy kierowałem komisją, również później zawiadomienia złożył pan premier Jan Olszewski. Oczywiście, być może intencje pana Klicha są zupełnie inne, być może powodem jest bałagan i nieodpowiedzialność. Nie wiem, jakie są intencje pana ministra Klicha, ale wiem jedno - jeżeli ktoś bezprawnie wdziera się do cudzego mieszkania i kradnie mu jakieś dokumenty, to on jest za nie odpowiedzialny i ponosi odpowiedzialność za wszystkie braki, jakie mogą z tego wyniknąć. Więc niech pan Klich naprawdę wytłumaczy się z tego, a dopiero później krzyczy "łapać złodzieja". Minister Klich zapewne powiedziałby, że 1 lipca Komisja Weryfikacyjna musiała zakończyć pracę i on miał prawo przejąć te dokumenty... - Nie, proszę pana. On nie miał prawa przejąć tych dokumentów. W tej sprawie przepisy prawa są absolutnie jednoznaczne. Pan Klich miałby prawo przejąć dokumenty wyłącznie, podkreślam, wyłącznie dotyczące Służby Kontrwywiadu Wojskowego. I tylko wtedy, gdyby wyraził na to zgodę przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej Jan Olszewski. Przepisy wykonawcze o działaniu Komisji Weryfikacyjnej mówią bardzo jasno, że to przewodniczący komisji po zakończeniu prac rozsyła dokumenty, które są w jego zasobie, do jednostek, z których je pobrał. Przecież wśród zajętych przez Klicha materiałów były dokumenty bardzo różnorodne: IPN, wywiadu, kontrwywiadu zarówno wojskowego, jak i cywilnego, dokumenty prokuratury, policji. Naprawdę bardzo różnorodne. Twierdzi Pan, że z tych powodów wtargnięcie ludzi ministra Klicha i zajęcie dokumentów Komisji Weryfikacyjnej WSI było nielegalne? - Nie tylko z tego względu, że było wbrew ustawie regulującej działalność Komisji Weryfikacyjnej WSI, ale także dlatego, że ówczesny szef Kancelarii Prezydenta w specjalnym piśmie bardzo jasno stwierdził, że jedyną osobą uprawnioną do decydowania, kto może wejść, a kto nie ma prawa wejść na teren Biura Bezpieczeństwa Narodowego i do pomieszczeń wydzielonych dla Komisji Weryfikacyjnej WSI, jest przewodniczący komisji Jan Olszewski. Tymczasem nawet go nie powiadomiono o rabunku tych dokumentów. Na rozkaz pana Klicha żołnierze i funkcjonariusze weszli siłą i zagrabili dziesiątki tysięcy dokumentów. Ma Pan sygnały, co się z tymi materiałami dzieje obecnie? Czy dokumenty pobrane, jak Pan wspomniał, z policji, prokuratury, IPN zostały zwrócone tym jednostkom? - Przynajmniej do niektórych jednostek spoza Służby Kontrwywiadu Wojskowego po dziś dzień, mimo upływu trzech miesięcy, dokumenty nie zostały zwrócone. Wspomniał Pan też o zawiadomieniach o popełnieniu przestępstwa, które zostały przejęte wraz z materiałami Komisji Weryfikacyjnej przez ludzi Klicha. Siedem z nich zostało skierowanych później do prokuratury. Czy wie Pan, ile w rzeczywistości było ich przygotowanych? - Najważniejsze jest to, o czym wspomniałem, że do tych zawiadomień miały być dołączone dokumenty Komisji Weryfikacyjnej. Może być teraz tak, że prokuratura uzna, iż skoro nie dołączono do zawiadomień dokumentów zawierających dowody, więc nie rozpatruje doniesień. Być może temu właśnie ma służyć cała manipulacja. Jeżeli zaś chodzi panu o zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, to łącznie, zarówno w okresie mojej kadencji, jak i w czasie, gdy funkcję przewodniczącego pełnił pan Jan Olszewski (zresztą nadal jest on przewodniczącym Komisji Weryfikacyjnej, bo z punktu widzenia prawnego ustawa nadal obowiązuje), złożyliśmy ponad siedemdziesiąt zawiadomień o popełnieniu przestępstwa i były to doniesienia złożone w imieniu Komisji Weryfikacyjnej. Oprócz tego komisja wspólnie z szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego złożyła ponad dwieście zawiadomień o przestępstwie związanym ze złamaniem tajemnicy państwowej. A ile było doniesień, które były przygotowane, ale nie udało się ich złożyć, ponieważ zostały przejęte wraz z materiałami komisji? - Nie potrafię dokładnie ocenić, ale na pewno kilkanaście. Kilkakrotnie zawiadamiał Pan prokuraturę o przestępstwach popełnionych przez ludzi podległych ministrowi Klichowi, między innymi przez pana pułkownika Reszkę. Czy w tych sprawach prokuratura prowadzi jakieś dochodzenie? - Tak, część z tych doniesień została podjęta przez prokuraturę i o ile się nie mylę, została skierowana do prowadzenia w prokuraturze w jednym z północnomazowieckich miast. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-09-18

Autor: wa