Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Komu zabrał Sejm

Treść

Parlament poprzedniej kadencji zmniejszał obciążenia finansowe Polaków z korzyścią zarówno dla osób bogatych, jak i biednych, a szczególnie dla rodzin z dziećmi. Obecny Sejm, w którym większość ma koalicja PO - PSL, wspierał głównie najzamożniejsze gospodarstwa domowe, zwłaszcza bezdzietne małżeństwa - wynika z najnowszego raportu Fundacji Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA. Tym, co najbardziej obciąża parlament kończącej się kadencji, jest - zdaniem ekonomistów - znieczulica na sytuację rodzin wielodzietnych oraz brak przeciwdziałania zapaści demograficznej w naszym kraju.
- Oszczędzać trzeba w czasach dobrej koniunktury - mówił Donald Tusk w piątkowej paradebacie wyborczej koalicyjnych liderów, wytykając Prawu i Sprawiedliwości obniżkę podatków. Dodał, że obecnie też trzeba oszczędzać, ale "nie kosztem najuboższych". Taka deklaracja rażąco przeczy praktyce, którą zafundowały Polakom jego rządy.
Po 2006 r. obciążenia podatkowe i ubezpieczeniowe gospodarstw domowych (PIT, ZUS, NFZ) uległy wyraźnemu obniżeniu. O ile jednak zmiany w podatkach oraz świadczeniach społecznych przeprowadzone w latach 2005-2007 przez Sejm V kadencji były korzystne zarówno dla rodzin o niskich dochodach, jak i zamożnych gospodarstw domowych, o tyle przepisy wprowadzone przez obecny parlament są zdecydowanie korzystniejsze dla rodzin najbogatszych - wynika z badań Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA przedstawionych w raporcie "2006-2011: kto zyskał, kto stracił?".
Według CenEA, zamrożenie w 2009 r. przez obecny Sejm kwoty wolnej od podatku zniwelowało praktycznie dla mniej zamożnych gospodarstw korzyści z reformy PIT wprowadzonej przez poprzedników, a dokonana w tym samym roku podwyżka świadczeń rodzinnych tylko minimalnie podniosła dochód najbiedniejszych rodzin. Co więcej, Sejm dobiegającej końca kadencji zarzucił politykę wspierania rozwoju demograficznego. O ile na zmianach wdrożonych przez poprzedni skład parlamentu, kiedy rządziła koalicja PiS - LPR - Samoobrona, najbardziej skorzystały rodziny z dziećmi, o tyle Sejm VI kadencji wspierał głównie małżeństwa bezdzietne. Stało się tak za sprawą ściślejszego związania korzyści z osiąganiem dochodów z pracy, a nie - jak poprzednio - ze strukturą demograficzną rodziny.
Po 2007 r., tj. po wprowadzeniu ulgi podatkowej na każde dziecko w rodzinie, model wsparcia rodzin w naszym kraju uległ zasadniczej zmianie: wcześniej dominującym kanałem pomocy dla rodzin był system świadczeń społecznych, obecnie zaś gros wsparcia pochodzi z systemu podatkowego - podaje CenEA. Z raportu Fundacji wynika, że przed 2007 r. wsparcie z systemu świadczeń społecznych w grupie 30 proc. najbiedniejszych rodzin wynosiło przeciętnie około 100 zł miesięcznie na każde dziecko, natomiast w grupie 30 proc. rodzin najbogatszych nie przekraczało 30-50 zł miesięcznie. Po wprowadzeniu ulgi podatkowej na dzieci wsparcie podatkowe rodzin lepiej sytuowanych, płacących wysokie podatki, wzrosło o blisko 100 zł miesięcznie na dziecko, podczas gdy wsparcie w grupie 10 proc. rodzin najbiedniejszych wzrosło zaledwie o kilka złotych miesięcznie na dziecko.
Powód? Sejm VI kadencji nie podjął się realizacji dalszej części projektu. - Program ulg prorodzinnych nie został dokończony. Jego drugim elementem miała być ekwiwalentna rekompensata finansowa z systemu podatkowego dla dzieci z rodzin o dochodach zbyt niskich, żeby odliczyć całość ulgi, oraz z rodzin rolniczych - wyjaśnia dr Cezary Mech, finansista, autor programu prorodzinnego.
Na skutek niedokończenia reformy przez Sejmy V i VI kadencji korzyści z tytułu ulgi na dzieci odniosły rodziny średniozamożne oraz rodziny wielodzietne o wysokich dochodach. Rodziny uboższe tylko minimalnie skorzystały na zmianach, ponieważ nie mają z czego odpisać ulg. Rodziny rolników w ogóle nie zostały objęte systemem ulg, ponieważ nie płacą podatku PIT.
System świadczeń rodzinnych, który powinien wyrównywać rodzinom z dziećmi dysproporcje wynikające z niskich dochodów, kompletnie nie zadziałał. Z raportu CenEA wynika, że nieznaczny wzrost świadczeń, jaki nastąpił w 2009 r., rząd zrekompensował budżetowi przez utrzymanie na niezmienionym poziomie kryteriów dochodowych. W ten sposób zredukowano liczbę osób uprawnionych do pomocy. - Przeciętne wsparcie z systemu świadczeń rodzinnych dla dzieci z rodzin najbiedniejszych wzrosło tylko nieznacznie - oceniają autorzy raportu.
Fundacja CenEA jest niezależną instytucją naukowo-badawczą zajmującą się analizą rynku pracy, sytuacji materialnej gospodarstw domowych i procesu starzenia się społeczeństwa. Wyniki prac publikuje w czasopismach naukowych. Została założona przez Stockholm Institute of Transition Economics.
- To nasz pierwszy raport typu przedwyborczego, przygotowany w oparciu o doświadczenia podobnych instytucji brytyjskich i niemieckich. Chcemy w nim pokazać, jak konkretne reformy wpływają na nasze życie i kto na nich zyskał, a kto stracił - mówi dyrektor Fundacji CenEA dr Michał Myck. - W kolejnym raporcie przedwyborczym przeanalizujemy deklaracje wyborcze głównych ugrupowań politycznych - zapowiada. Pierwszy raport ma być opublikowany 13 września, drugi - pod koniec września.
Antyrodzinna polityka
Zdaniem dr. Cezarego Mecha, finansisty, raport CenEA jest cenną inicjatywą, ponieważ ukazuje głównych beneficjentów zmian podatkowych.
- O ile poprzedni parlament - niezależnie od partii, która te propozycje inicjowała - obniżył podatki zarówno najbogatszym, jak i tym, którzy posiadają dzieci, to obecny parlament był na tym polu wyjątkowo bierny. To, co go najbardziej obciąża, to znieczulica wobec ubóstwa części rodzin wielodzietnych, i to w sytuacji zapaści demograficznej - ocenia Mech.
Jak wynika z raportu GUS "Ubóstwo w Polsce 2010", opartego na badaniach budżetów gospodarstw domowych, to właśnie rodziny wielodzietne stanowią grupę najbardziej zagrożoną ubóstwem, innymi słowy - główną przyczyną ubóstwa w Polsce jest... wielodzietność, czyli zjawisko ze wszech miar korzystne dla państwa zagrożonego starzeniem społeczeństwa. Na Zachodzie rodziny z kilkorgiem dzieci są powszechnie wspierane finansowo przez rządy.
- Przy liczbie dzieci większej od dwojga odsetek rodzin ubogich, niezależnie od przyjętego progu ubóstwa, przekracza wartość przeciętną, a wśród małżeństw z co najmniej czworgiem dzieci na utrzymaniu - około 34 proc. osób żyło w 2010 r. w sferze ubóstwa ustawowego i około 24 proc. w sferze skrajnego ubóstwa (wzrost o 2,7 punktu procentowego w ciągu roku) - cytuje dane finansista.
Efekt? W 2010 r. dzieci i młodzież do lat 18 stanowiły około jednej trzeciej populacji zagrożonej skrajnym ubóstwem.
- Antyrodzinna polityka państwa prowadzi do tego, że rodzinom wielodzietnym odbiera się dzieci, zamiast udzielić im wsparcia finansowego, jak to pokazuje przypadek Sebastiana Kita, który nie miał... wyremontowanej łazienki - wskazuje dr Mech. Finansista podkreśla, że skutkiem tej polityki jest ubóstwo rodzin, zapaść demograficzna Polski i - w perspektywie - zapaść finansów publicznych, w tym publicznego systemu emerytalnego i zdrowotnego.
- Za tę politykę ponoszą odpowiedzialność kolejne składy parlamentu w ostatnim dwudziestoleciu - uważa były wiceminister finansów.
Koalicja PO - PSL, która w obecnym Sejmie ma przewagę głosów, nie dokończyła projektu podatkowego wsparcia rodzin z dziećmi ani też nie zwiększyła w to miejsce pomocy z systemu świadczeń rodzinnych.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2011-08-29

Autor: jc