Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Koniec PJN - plotka, w którą wszyscy wierzą

Treść

Nikt wprawdzie formalnie nie potwierdzi, że jesteśmy świadkami końca projektu Polska Jest Najważniejsza, ale nikt też chyba nie wierzy w zapewnienia jego liderów, że samodzielnie wystartują w wyborach i nie przejdą do PO. - PJN po prostu podbija stawkę w negocjacjach z Platformą Obywatelską, bo ta jest zainteresowana tylko jej liderami - słyszymy od posłów.
Politycznym wydarzeniem numer jeden ubiegłego tygodnia stał się transfer SLD-owskiego celebryty Bartosza Arłukowicza do Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej i na stworzone specjalnie dla niego stanowisko rządowe. Równolegle pojawiły się informacje o ostatecznym końcu projektu politycznego Polska Jest Najważniejsza i przejściu jego liderów do Platformy Obywatelskiej. Z pewnością ten drugi wątek jest najciekawszy, bo nie ma choć jednej osoby, która potwierdziłaby sejmowe i gazetowe plotki o rozwiązaniu partii Joanny Kluzik-Rostkowskiej i wciągnięciu na listy wyborcze Platformy części jej działaczy. Z drugiej strony wszyscy wierzą dziś w nie bardziej niż w zapewnienia liderów PJN, w tym piątkową deklarację Kluzik-Rostkowskiej, o wielkiej determinacji do dalszego działania i samodzielnym starcie w wyborach. Poza nią z list Platformy mieliby startować Paweł Poncyljusz, Jan Filip Libicki, a także dwóch innych, ale mniej ważnych parlamentarzystów: były poseł PO Zbigniew Wojciechowski, a także Jacek Pilch.
- Ten temat pojawił się w kontekście wejścia do PO Arłukowicza, a sondaż, w którym mieliśmy 0 proc., to nie jest tragedia, bo w innych mieliśmy 2-3 proc. - mówi Paweł Poncyljusz, tłumacząc zamieszanie wokół jego ugrupowania. - Są sondaże, w których mamy nawet ponad 5 proc., a naszym celem jest zdobycie 11 proc. poparcia - zapiera się europoseł Marek Migalski. Ale to małe poparcie jest właśnie tym, o co teraz toczy się gra. Bo dziś nikt nie ma wątpliwości, że PJN nie ma szans na własną reprezentację w Sejmie. Wśród posłów nie ma też wątpliwości, że negocjacje w sprawie przyszłości politycznej polityków PJN trwają, a twarde zapewnienia liderów ugrupowania oraz szeregowych działaczy partii pokazują tak naprawdę, że stawka, o jaką grają obie strony, jest spora. Tym, co jest do wzięcia dla Platformy Obywatelskiej, jest tych 1-2 proc., które w wyborach parlamentarnych może zdobyć lista Kluzik-Rostkowskiej. Będzie liczył się każdy głos, znacznie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. To są te procenty i głosy, które będą decydowały o tym, kto i z jaką pozycją będzie rządził po jesiennych wyborach parlamentarnych. To również jedyne wytłumaczenie dla decyzji o przeciągnięciu popularnego posła lewicy do PO. A wyborcy PJN to dziś elektorat bliższy Platformie niż Prawu i Sprawiedliwości i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Ostatnie miesiące politycznej aktywności polityków tego ugrupowania, wspólne głosowania nad projektami rządowymi lub korzystnymi dla PO udowodniły potencjalnym wyborcom PJN, którzy są również sympatykami PiS, że muszą się zdecydować, na kogo zagłosują, bo nie da się być i za Kaczyńskim, i za Kluzik-Rostkowską. - W piątek podjęliśmy decyzję o samodzielnym starcie w wyborach na zjeździe, który planujemy na 4 czerwca, i z tego się nie wycofamy - zapewnia poseł Poncyljusz. Problem w tym, że taki zjazd miał zostać zorganizowany już na początku maja i na razie nie doszedł do skutku. Co najważniejsze, do dzisiaj nie została zarejestrowana partia pod szyldem Polska jest Najważniejsza. - Dopinamy proces rejestracji partii - mówi poseł. Choć nie ukrywa, że wielokrotnie już składano mu propozycje przejścia w szeregi PO śladem Pawła Zalewskigo, Antoniego Mężydły czy Radosława Sikorskiego.
- Nie wiadomo też, czy PJN jest w ogóle w stanie zbudować i zarejestrować swoje listy wyborcze we wszystkich okręgach - zastanawia się poseł Mariusz Kamiński z PiS. Jak tłumaczy, na Podlasiu, skąd pochodzi, struktury PJN są wątłe i poza europosłem Michałem Kamińskim i kilkoma współpracownikami chętnych do działania nie widać. Podobnie jest w innych regionach, gdzie po początkowym entuzjazmie nadzieje na sukces umarły.
- Posłowie byli zaniepokojeni tymi plotkami, że ja i Joanna Kluzik-Rostkowska przechodzimy do Platformy. Z wieloma z nich odbyłem rozmowy, Joanna również - tłumaczy Poncyljusz. Przyznaje jednak, że posłowie z drugiego planu byli wielokrotnie namawiani przez polityków Platformy do przyłączenia się do partii Tuska. - To są próby nagabywania na poziomie regionów, gdy np. przychodzi poseł lokalny i mówi "chodź do nas", takie rozmowy się toczą - dodaje. Jan Filip Libicki przyznaje, że rozmawiano z nim, ale nie traktował tych ofert poważnie. - Raczej dla żartu - tłumaczy. Na tym tle najbardziej interesująca jest więc historia ze zgłoszeniem projektu nowelizacji ustawy o KRRiT oraz kodeksu wyborczego uderzającego w Radio Maryja jako nadawcę społecznego. Poseł projekt zapowiada od miesiąca, ale klub PJN nie złożył go jeszcze w Sejmie, a nawet nie zebrał pod nim podpisów. Być może do czasu wyjaśnienia przyszłości PJN, w tym przyszłości takich polityków jak Libicki, ze złożeniem go po prostu się wstrzymano. Co ciekawe, poseł Wojciech Mojzesowicz, który w ostatnich latach wielokrotnie zmieniał przynależność partyjną i od kilkunastu lat jest parlamentarzystą, nie ma zamiaru startować po raz kolejny w wyborach. - Ja z polityki się wycofuję i nie będę już kandydował - ucina. Dla takich jak on byłych działaczy Samoobrony w PO nie ma miejsca.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-05-16

Autor: jc