Kopie nie do poznania
Treść
Nie wiadomo, czy poznamy treść kopii nagrań z rejestratorów pokładowych samolotu Tu-154M, który rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. Prokuratura może, ale nie musi ujawnić wyników badań przeprowadzonych przez biegłych Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie.
Kopie nagrań z Tu-154M bada krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych. Nie udziela on na ten temat żadnych informacji i odsyła do Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Jak zaznaczył płk Jerzy Artymiak, p.o. rzecznik naczelnego prokuratora wojskowego, prokuratura nie wnika w prace Instytutu. - Nie potrafię określić czasu wydania opinii w sposób precyzyjny. Biegli odczytają treści z przekazanych stronie polskiej nośników elektronicznych. Oczekujemy na efekty pracy Instytutu. Ale nie wnikamy i nie ingerujemy w jego prace - deklaruje Artymiak. Zaznacza, że badanie kopii jest procesem "dość skomplikowanym" - prokuratura liczy na uzyskanie materiałów jesienią br. Artymiak podkreślił, że niewykluczone, iż nawet sami biegli mieliby problem z wyznaczeniem konkretnego terminu. Zastrzegł przy tym, że mogą pojawić się jakieś problemy z analizą materiału. - Ale zdajemy się na polskich ekspertów. Nie ulega wątpliwości, że Instytut Ekspertyz Sądowych jest instytutem o klasie światowej. Musimy dać biegłym spokojnie popracować i nie ingerować w przyjętą przez nich metodologię pracy - mówi Artymiak. Opinia biegłych zostanie sporządzona na użytek Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Prokuratura w jednym z pierwszych wniosków o pomoc prawną złożonych do Federacji Rosyjskiej zwróciła się o oryginały rejestratorów z samolotu (tzw. czarnych skrzynek), które są obecnie zamknięte w sejfach MAK w Moskwie. Jednak zgodnie z konwencją o pomocy prawnej z 1959 r. Polska może je otrzymać, ale wiążące decyzje należą do strony rosyjskiej, która do tej pory rejestratorów nam nie przekazała. Jak przekonywał Artymiak, trzeba zachować w tej sprawie "pewien realizm" i "widzieć pewne realne możliwości czasowe". - W pierwszej kolejności MAK prowadzący działania związane z koniecznością wyjaśnienia okoliczności i przyczyn tej katastrofy musi zakończyć działania. Musi te swoje wyniki przekazać prokuraturze Federacji Rosyjskiej, ta musi zakończyć swoje czynności śledcze. Dopiero wtedy, gdy będzie władała czarnymi skrzynkami, będzie mogła je przekazać prokuraturze polskiej w ramach realizacji wniosku o pomoc prawną - tłumaczy Artymiak. Wcześniej czarnych skrzynek nie dostaniemy. W tej chwili mamy kopie tego, co najbardziej interesuje opinię publiczną - rejestratora, który utrwalił korespondencję, i zapisy rozmów w kabinie - twierdzi prokuratura. Zdaniem ekspertów w zakresie kryminalistyki, pierwszą czynnością, którą należy przeprowadzić, jest zbadanie autentyczności zapisu kopii nagrania z czarnych skrzynek Tu-154M. Konieczne jest też zbadanie materiału pod kątem ewentualnego montażu (czy nie było żadnych "przeróbek") oraz zbadanie stanu technicznego kopii - czy jej stan pozwala na odtworzenie nagrania. Jak podkreśla prof. Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego, nawet gdyby się okazało, że są jakieś przerwy w nagraniu, pozostaje ono materiałem procesowym. Zgodnie bowiem z kodeksem postępowania karnego dowodem procesowym może być wszystko, co nie jest wprost przez kodeks zakazane (kodeks zakazuje m.in. przesłuchania w charakterze świadka osoby duchownej czy też obrońcy). Nie ma natomiast żadnego zakazu korzystania z zeznań z taśmy. Nawet jeśli będzie ona wadliwa technicznie. Gdyby okazało się jednak, że nagranie uległo jakiejś manipulacji (zostało ono uzyskane np. w wyniku montażu), wiarygodność takiego dowodu będzie znacznie mniejsza. Ale pozostanie ono dowodem. Naczelna Prokuratura Wojskowa nie wie, czy i kiedy wyniki prac biegłych Instytutu zostaną ujawnione opinii publicznej. - Będzie to dowód w śledztwie. Więc to prokuratorzy prowadzący śledztwo zdecydują, czy będzie można ujawnić treść tych zapisów. Decyzja w tym zakresie może nastąpić wtedy, gdy prokuratura te materiały otrzyma - twierdzi Artymiak. Jak zauważa mecenas Rafał Rogalski reprezentujący rodziny ofiar katastrofy, to, czy opinia publiczna pozna treść nagrań, zależy od dobrej woli śledczych. - Tryb prokuratorski jest trybem tajnym. Jeżeli więc prokuratorzy informacji tych nie ujawnią, pozostaną one tajne - zaznacza prawnik. Drugą kopię nagrań badają policyjni z ramienia Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która ma na celu ustalenie okoliczności i przyczyn katastrofy. Przewodniczy jej Jerzy Miller, szef MSWiA. Zgodnie z chicagowską konwencją o międzynarodowym lotnictwie cywilnym i normami ICAO dane z pokładowego rejestratora głosów w kabinie pilotów nie mogą być podawane do publicznej wiadomości bez zgody strony badającej okoliczności katastrofy. Przy czym publikowane mogą być tylko te zapisy, które mają wpływ na wyjaśnienie przyczyn i okoliczności wypadku. W ubiegłym tygodniu Miller poleciał do Moskwy - wizyta była bardzo krótka, ponieważ szef resortu wrócił do Warszawy już następnego dnia. Jak informuje resort, jej celem było pozyskanie nowych dokumentów w sprawie katastrofy. Ministerstwo ujawnia tylko, że chodzi tu o dokumenty dotyczące miejsca zdarzenia i osób, które brały udział w "naprowadzaniu samolotu".
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2010-07-14
Autor: jc