Krajowa Rada za wybory?
Treść
Prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział, jeszcze nieoficjalnie, że w sierpniu ogłosi, iż wybory parlamentarne odbędą się 9 października i będą jednodniowe. To wbrew rekomendacji partii Komorowskiego - Platformy Obywatelskiej, która opowiadała się za dwudniowymi wyborami pod koniec października. Wiele wskazuje na to, że niespodziewana zagrywka prezydenta z datą i sposobem przeprowadzenia wyborów to cena, jaką PO musi zapłacić za zgodę głowy państwa na rozwiązanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Odrzucenie sprawozdania przez prezydenta będzie oznaczać rozwiązanie KRRiT w obecnym kształcie. Komorowski ogłoszenie decyzji przełożył na przyszły tydzień. Prezydent ma w składzie Rady dwóch swoich ludzi, których powołał w przedostatnim dniu pełnienia obowiązków prezydenta RP - jako marszałek Sejmu, bez konsultacji z kierownictwem Platformy Obywatelskiej. W rezultacie PO, chcąc sprawnie przejąć media publiczne, musiała zrezygnować z umieszczenia w Radzie wcześniej ustalonych ludzi, by pozostawić miejsce dla członków rekomendowanych przez SLD i PSL. Teraz, gdy pojawiła się pierwsza okazja, Platforma chciałaby Radę przemeblować już w pełni po swojej myśli. Dlatego też senatorowie i posłowie PO przeforsowali odrzucenie przez Sejm i Senat sprawozdania z rocznej działalności KRRiT. By kadencja Rady się zakończyła, sprawozdanie musi jednak odrzucić jeszcze prezydent. Dla Komorowskiego oddanie KRRiT kolegom z Platformy byłoby jednak najdotkliwszą porażką, całkowicie rozwiewającą przy okazji nawet najmniejsze złudzenie niezależności prezydenta od partii rządzącej. Po wczorajszych konsultacjach z szefami klubów parlamentarnych prezydent nie ogłosił swojej decyzji odnośnie do przyjęcia bądź nie sprawozdania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Złożył jednak inną zaskakującą deklarację - w sprawie wyborów. Przez ostatnie miesiące między dwiema największymi partiami toczył się burzliwy spór o datę wyborów - Platforma przyjęła nawet wstępny termin wyborów 23 października, któremu było przeciwne PiS - oraz o sposób ich przeprowadzenia. Politycy Platformy forsowali wybory dwudniowe, przekonując, że wpłynie to korzystnie na frekwencję wyborczą, a politycy Prawa i Sprawiedliwości byli przeciw, kwestionując konstytucyjność dwudniowych wyborów, a ponadto zwracali uwagę na możliwość fałszowania wyników podczas nocy dzielącej dwa dni wyborów. Do zdania kolegów z PO przychylał się prezydent Bronisław Komorowski, by jednak teraz dokonać prawdziwej wolty. Ogłaszając wczoraj, iż wybory nie odbędą się tak, jak chce tego Platforma, będzie mógł spokojnie obwieścić w przyszłym tygodniu, nie narażając się już na oskarżenia o zależność od Platformy, że tak jak chcą tego koledzy z PO, doprowadzi do zakończenia kadencji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Komorowski tłumaczył wczoraj, że podając prawdopodobną datę wyborów, "chciał partiom politycznym trochę ułatwić życie, żeby mogły się lepiej przygotować do tej trudnej kampanii wyborczej".
Teatr w Belwederze
W Belwederze prezydent kontynuował wczoraj konsultacje z szefami klubów parlamentarnych w sprawie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Przewodniczący klubu Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Błaszczak po spotkaniu z prezydentem powiedział, że przekazał Bronisławowi Komorowskiemu sformułowaną przez PiS krytyczną ocenę działalności KRRiT. - Nie wiem, co zrobi prezydent, ja przedstawiłem stanowisko PiS, które jest znane, było prezentowane w parlamencie. My bardzo krytycznie podchodzimy do tego, co dzieje się w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji i co dzieje się w mediach publicznych - powiedział Błaszczak, zaznaczając, że media publiczne są dzisiaj skrajnie upolitycznione. Skrytykował też prowadzone w sprawie Krajowej Rady prezydenckie konsultacje. - Te konsultacje, nie miejmy złudzeń, to teatr polityczny (...). Pewnie decyzja już wcześniej została podjęta. Mamy do czynienia z takim spektaklem, jak to często w przypadku środowiska polityków wywodzących się z PO ma miejsce - mówił Błaszczak. Zaznaczył, że w mediach publicznych swoją reprezentację powinny mieć wszystkie środowiska polityczne, a tymczasem według niego, pod rządami koalicji PO - PSL - SLD mamy w tych mediach "wyraźny przechył". - Jest wielkim skandalem, że do zarządu telewizji przychodzą ludzie bezpośrednio z rządu, że wiceminister rolnictwa staje się członkiem zarządu telewizji i że na czele telewizji publicznej stoi były poseł Unii Demokratycznej i Unii Wolności, a ostatnio urzędnik ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego - wyliczał Błaszczak.
Przewodniczący klubu Platformy Tomasz Tomczykiewicz stwierdził, że decyzja prezydenta w sprawie KRRiT "wykluwa się". - Będziemy czekać cierpliwie na stanowisko pana prezydenta i w zależności, czy podejmie negatywną czy pozytywną decyzję - będzie nasza dalsza rola przy wyłonieniu nowej albo po prostu się zakończy i będziemy oczekiwać od tej Rady rzetelniejszej pracy - stwierdził Tomczykiewicz. Przewodniczący klubu PSL Stanisław Żelichowski powiedział natomiast, że namawiał prezydenta, by ten podtrzymał decyzję parlamentu co do odrzucenia sprawozdania KRRiT. Do czegoś przeciwnego namawiał Bronisława Komorowskiego szef SLD Grzegorz Napieralski, który jako pierwszy już w piątek uczestniczył w zwołanych przez Komorowskiego konsultacjach. SLD w KRRiT posiada dwóch swoich przedstawicieli i opowiada się za dalszym funkcjonowaniem Rady w obecnym składzie. Dwóch swoich ludzi w Radzie ma także prezydent Komorowski, a jednego PSL. Jeżeli prezydent odrzuci sprawozdanie Rady, to kadencja jej członków wygaśnie w ciągu 14 dni od sejmowego głosowania nad tym sprawozdaniem w Sejmie, które nastąpiło w ubiegły czwartek, 30 czerwca.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-07-05
Autor: jc