Krok po kroku do przodu
Treść
Rozmowa z Arturem Nogą, reprezentantem Polski w biegu na 110 m przez płotki Jeszcze w zeszłym roku ścigał się Pan z juniorami, teraz ma Pan na koncie piąte miejsce igrzysk olimpijskich i opinię największego talentu polskiego lekkiej atletyki. Spodziewał się Pan, że wszystko tak szybko się potoczy? - Nie, lecz z drugiej strony, z roku na rok zawsze się poprawiałem i wierzyłem, że teraz także uda mi się wykonać krok do przodu. A że był tak duży? No to chyba mnie zaskoczył, liczyłem na olimpijski półfinał, gdy dotarłem do finału, byłem szczęśliwy i chciałem znów pokazać się z jak najlepszej strony, pobiec swoim rytmem, nie oglądając się na rywali. Wyszła z tego piąta lokata - jak na początek świetna. Siedem centymetrów - o mniej więcej tyle płotki, na których biegają seniorzy, są wyższe od pokonywanych przez juniorów. Niby niewiele, domyślam się, że to złudne odczucie. - Zgadza się, przez lata startów wyuczyłem się wielu nawyków, które teraz musiałem zmieniać. A tu mały nawet błąd powoduje, że uderzam o płotek i - co za tym idzie - tracę bezcenne ułamki sekund. Na szczęście jestem na tyle wysoki i mam na tyle dobrą technikę, że to przejście odbywa się w miarę bezboleśnie i nie mam z nim większych problemów. To kwestia obiegania, jak będą dużo trenował, to technika w połączeniu z dużą szybkością przyniosą efekty. Co zatem musi Pan zmienić, by było jeszcze lepiej i szybciej? - Kluczem do sukcesu w mojej konkurencji jest technika. Niby mam ją dobrą, może nawet bardzo dobrą, ale teraz zaczniemy ostrą pracę nad szybkością, a wiadomo, że jeśli ta się zwiększy, to automatycznie - minimalnie, ale jednak - zmieni się technika, rytm płotkarski. Biegając szybciej, będę miał mniej miejsca między płotkami, mogę w nie częściej uderzać, zatem muszę te elementy połączyć w sposób optymalny. Mam też rezerwy na siłowni, wynikały one z małych problemów zdrowotnych, m.in. z kręgosłupem, od nowego sezonu mamy zamiar widocznie zwiększać obciążenia. Ma Pan aż 196 cm wzrostu - to pomaga czy wręcz przeciwnie? - Myślę, że to wzrost optymalny i mam nadzieję, że na tym poprzestanę (śmiech). Każdy dodatkowy centymetr mógłby wpłynąć na koordynację ruchową i szybkość - niezbyt korzystnie. Bo muszę przyznać, że jak na swój wzrost jestem bardzo dynamiczny i gibki, niektórzy nawet uważają, że pod wieloma względami przypominam mierzących nieco ponad 170 cm sprinterów. Pewnie te prawie dwa metry powodują, że mam małe problemy ze startem, choć wynikają one także z przygotowania siłowego. Co mają najlepsi, choćby medaliści z Pekinu, czego Pan jeszcze nie posiada? - Siłę w nogach, to podstawowa ich przewaga. Był Pan nie tylko najmłodszym, ale i jedynym białym olimpijskim finalistą. Gdzie tkwi fenomen czarnoskórych biegaczy, którzy tak bardzo zdominowali, i to nie od wczoraj, sprinterskie konkurencje, zdominowali płotki? - Powiem tak: niech pan spojrzy na Dayrona Roblesa, mistrza olimpijskiego, i zwróci uwagę na jego technikę, dynamikę, szybkość, luz, płynność ruchów. Ja mogę na niego patrzeć godzinami i podziwiać, bo to biegacz niesamowity, który może dominować przez długie lata. A gdzie tkwi ten fenomen? Mają idealnie skonstruowane geny, optymalną budowę mięśni i wydaje mi się, że wciąż nie pokazali jeszcze wszystkiego. Z drugiej strony, nie mam wobec nich jakichś kompleksów, uważam, że jak będę nadal podążał obraną drogą, to mogę z nimi powalczyć jak równy. Podstawa to oczywiście ciężka praca, szczęście, czyli zdrowie, znakomity trener, bo od niego zależy połowa sukcesu. Ja nie mogę narzekać: czuwa nade mną świetny szkoleniowiec, mam odrobinę talentu, pracy się nie boję, tylko czasem pojawiają się kontuzje. Jakie cechy powinien mieć dobry płotkarz? - Niby wydaje się, że 110 m to niewiele, podobnie jak 10 płotków. Jeśli ktoś tak uważa, to zapraszam, może spróbować. Niedawno trener Andrzej Radiuk powiedział mi, że płotki to jedna z nielicznych konkurencji, w której przez cały rok trzeba utrzymywać na najwyższym poziomie pięć czynników, wpływających na sukces: gibkość, szybkość, dynamikę, siłę i wytrzymałość. Ale nawet one nie zagwarantują sukcesu, jeśli do niego nie jest gotowa głowa. Mocna psychika - to kolejny nieodzowny składnik. Talent czy praca? Samą pracą pewien poziom można osiągnąć, ale chcąc dojść do mistrzostwa, trzeba urodzić się z tym "czymś". Za Panem świetny rok, uda się zachować ten progres? - Zrobimy wszystko, żeby się udało. Chciałbym w przyszłym sezonie powalczyć o medal mistrzostw świata w Berlinie. Nic oczywiście nie mogę obiecać, ale przecież trzeba iść do przodu. Razem z trenerem przygotujemy optymalny plan, rozszerzamy współpracę z lekarzami i masażystami, by na przeszkodzie nie stawały sprawy zdrowotne. Wiem, że poprzeczka jest podniesiona wysoko, ale dotychczas potrafiłem radzić sobie z presją i wierzę, że teraz będzie podobnie. Gdy zdobywałem mistrzostwo świata i Europy juniorów, zapominałem o tym tuż po zakończeniu zawodów, wychodząc z założenia, że każde następne będą innym rozdaniem, w którym przeszłe zasługi i sukcesy nie będą miały większego znaczenia. Po prostu z roku na rok chcę poprawiać wyniki i biegać szybciej, bo kocham to robić. Mam nadzieję, że przede mną nawet 15 lat ładnej kariery. Ma Pan dopiero 20 lat, czyli znajduje się u progu poważnej przygody ze sportem. Jaki jest optymalny wiek dla płotkarza? - Lata 21-27, organizm jest wtedy w stanie znosić bardzo duże obciążenia, pracować na maksymalnych obrotach. Z drugiej strony, nie jest to wcale regułą, można dobrze biegać i po trzydziestce. Ja mam 20 lat, wydaje mi się, że już ścigam się na niezłym poziomie, ale wciąż tkwią we mnie spore rezerwy. Spogląda Pan już powoli na Londyn, gdzie za cztery lata odbędą się kolejne igrzyska? - Wiem, że sporo osób widzi mnie tam na podium, ja też mam swoje marzenia i oczywiście postaram się je zrealizować - czyli poprawić swoje piąte miejsce, pobiec po medal. Ale o Londynie na razie za dużo nie myślę, bardziej skupiam się na najbliższej przyszłości, czyli mistrzostwach świata w Berlinie. Cztery lata to sporo, aczkolwiek wszystko to, co wydarzy się przez ten czas, będzie mnie do kolejnej olimpiady przybliżało. Dziękuję za rozmowę. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-10-14
Autor: wa