Kryzys mistrza Polski szansą dla innych
Treść
W połowie października wydawało się, że Wisła Kraków może zakończyć sezon bez porażki na koncie, a mistrzowski tytuł zapewnić sobie już jesienią. Dziś, choć nadal zajmuje pozycję lidera piłkarskiej ekstraklasy, wcale nie jest przesądzone, iż zimę spędzi na podium ligowej tabeli. Swej przyszłości nie jest pewien także trener Maciej Skorża.
Po dziewięciu kolejkach "Biała Gwiazda" przewodziła stawce z ogromną przewagą. Podczas gdy rywale gubili punkty, ona wygrywała niemal wszystko (osiem z dziewięciu meczów, zremisowała tylko z Polonią Bytom) i znajdowała się na prostej wiodącej do mistrzostwa. Jej dominacja była wyraźna, a na dodatek wcale nie grała rewelacyjnie. Przeciwnie, w większości spotkań prezentowała się przeciętnie, ale osiągała cel. Zwyciężała. Wszyscy zastanawiali się wówczas, jak bardzo ucieknie konkurentom, gdy złapie formę. Tymczasem w ciągu ostatniego miesiąca wydarzyło się coś niespodziewanego. Wisła przegrała trzy z pięciu pojedynków, w żadnym z nich nie strzelając nawet gola. I to jakich pojedynków: najważniejszych, kluczowych, najbardziej prestiżowych, z Lechem Poznań, Legią Warszawa i w niedzielę z Cracovią. W żadnym z nich nie zaprezentowała poziomu godnego mistrza Polski. Tytuł zaczął wymykać się jej z rąk, a przyszłość Skorży stanęła pod znakiem zapytania.
Sam szkoleniowiec starał się szukać usprawiedliwień w problemach kadrowych, kontuzjach Radosława Sobolewskiego i Arkadiusza Głowackiego. - To dwa najsilniejsze charaktery w naszej drużynie. Bez nich nikt nie potrafi wziąć na siebie ciężaru gry, dać sygnału do walki. Czasami próbują to zrobić Tomas Jirsak i Junior Diaz, ale więcej jest w nich strachu niż konstruktywnej, kreatywnej myśli - powiedział. - Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale to nie jest prawda. Bardzo odczuwamy brak Arka i Radka. Przechodzimy kryzys, przegraliśmy jesienią wszystkie ważne mecze - dodał Paweł Brożek. Król strzelców minionego sezonu jest bez formy, boryka się z problemami zdrowotnymi i tak naprawdę powinien raczej w spokoju leczyć urazy, niż biegać po boisku. Nie ma jednak takiego komfortu, bo fatalna polityka kadrowa Wisły wymusza na Skorży konkretne decyzje. Brożek musi grać, gdyż jest jedynym klasowym napastnikiem w drużynie marzącej o awansie do Ligi Mistrzów. - Nie uważam, aby piłkarzom brakowało ambicji, raczej umiejętności. Część z nich nie ma predyspozycji do tego, by grać w takim klubie jak Wisła - przyznał Skorża i była to diagnoza niespodziewana, wręcz szokująca. Ale też prawdziwa. Ktoś w Krakowie uznał, że można zawojować ligę z jednym napastnikiem, stoperem oraz bramkarzem i teraz wychodzi niedorzeczność takiego myślenia.
Jeszcze niedawno Wisła miała szansę zakończyć jesień z rekordową przewagą, teraz nie jest pewna, czy zakończy ją na podium. Przed nią wyjazdowe mecze z Odrą Wodzisław i Ruchem Chorzów oraz spotkanie z Zagłębiem Lubin. Pogrążona w kryzysie może nie wygrać żadnego z nich. Na taki scenariusz liczy grupa pościgowa, która znajduje się tuż za plecami krakowian.
Zimą pod Wawelem na pewno będzie gorąco. Skorża kilka tygodni temu rozpoczął rozmowy na temat przedłużenia kontraktu, teraz nie wiadomo, czy wypełni obowiązujący. W tym sezonie prowadzona przez niego drużyna skompromitowała się bowiem we wszystkich najważniejszych próbach, także eliminacjach Ligi Mistrzów. Ile w tym winy trenera, a ile piłkarzy, działaczy i właściciela to już temat na inną dyskusję.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-11-24
Autor: wa