Lekceważenie i pogarda
Treść
Zdjęcie: M.Marek/ Nasz Dziennik
Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe nie wzięły udziału w debacie w sprawie konstruktywnego wotum nieufności dla rządu. Dalsze trwanie u władzy ekipy Donalda Tuska poprą kluby SLD i Twój Ruch, które zadeklarowały, że podczas piątkowego głosowania nad wotum nieufności dla rządu wstrzymają się od głosu.
Zarzut pogardy dla społeczeństwa wyłaniający się z nielegalnie podsłuchanych rozmów ludzi ekipy Donalda Tuska był jednym z najczęściej podnoszonych wczoraj przez posłów opozycji domagających się odwołania rządu. Kolejne dni po ujawnieniu afery taśmowej potwierdziły, że jedyny wniosek, jaki rządzący wyciągnęli z tej afery, to: „następnym razem nie dać się złapać”. Dotychczas bowiem widać bardziej lub mniej udanie skrywaną pogardę dla obywateli. Oparta jest ona zapewne na przeświadczeniu, że koalicja PO – PSL cały czas posiada większość w Sejmie i jest w stanie przegłosować jeszcze wiele razy wotum zaufania do samej siebie.
Marszałek Sejmu Ewa Kopacz, powołując się na regulamin izby, nie pozwoliła, by z sejmowej mównicy mógł do posłów przemówić kandydat opozycji na premiera prof. Piotr Gliński. Minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz podczas posiedzenia sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych sposobem, w jaki odnosił się do zadawanych mu przez posłów pytań, potwierdził, że buta i arogancja towarzyszą mu nie tylko wtedy, gdy rozmawia „prywatnie”. Wreszcie wczoraj kluby koalicji rządzącej zbojkotowały debatę w sprawie konstruktywnego wotum nieufności dla swojego rządu. Szef klubu PO Rafał Grupiński w oświadczeniu odczytanym przez marszałek Kopacz wyjaśniał, że Platforma rezygnuje z wystąpienia, gdyż już „25 czerwca Sejm udzielił rządowi wotum zaufania, na wniosek premiera Donalda Tuska”. Nie przemówił także reprezentant ludowców. Prezes Stronnictwa, wicepremier Janusz Piechociński tłumaczył, że PSL „nie chce brać udziału w tym spektaklu niewydolności polskiej polityki”.
Od ujawnienia afery podsłuchowej PSL domagało się dymisji ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza – o którego odwołaniu Sejm wczoraj również debatował. Ludowcy muszą się jednak zadowolić najwyżej tym, co w ramach zakulisowych negocjacji uzyskali od koalicjanta, by w zamian nie stawiali ultimatum w sprawie Sienkiewicza. Piechociński próbował wczoraj ratować przed społeczeństwem twarz, zapewniając, że jego ugrupowanie opowiada się za wyjaśnieniem afery taśmowej. – Nie ustaniemy w tym, aby to, co opisujemy jako sprawę taśmową, zostało do końca, nawet jeśli będzie kogokolwiek bardzo mocno bolało, wyjaśnione. Wszystkich tych, którzy zawiedli, złamali prawo, wszystkich, którzy przekroczyli rzeczy niedopuszczalne w demokratycznym, obywatelskim społeczeństwie, będziemy chcieli ukarać – stwierdził Janusz Piechociński.
Potwierdzanie obecnie wręcz ślepej lojalności wobec koalicjanta to dla PSL pewna inwestycja na przyszłość, która uprawdopodobni zachowanie rządowych stanowisk. Perspektywę zajęcia miejsca ludowców w rządzie z Platformą po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych mają już bowiem inni. Zarówno Sojusz Lewicy Demokratycznej, jak i Twój Ruch podczas wczorajszej debaty lawirowały nie mniej niż PSL, starając się – aby nie zniechęcić swoich wyborców – zbytnio nie pochwalić Platformy, ale jednocześnie dać jasny sygnał partii Donalda Tuska, że są w stanie ramię w ramię z premierem stać murem przeciw Prawu i Sprawiedliwości. Zarówno SLD, jak i TR zapowiedziały wstrzymanie się od głosu podczas piątkowego głosowania nad odwołaniem rządu. To jednak faktycznie oznacza zagłosowanie za rządem Tuska. Aby wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu został przyjęty, musi się za nim opowiedzieć co najmniej 231 posłów.
Kryzys państwa
Uzasadniając wniosek o odwołanie rządu, prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że „mamy do czynienia z poważnym kryzysem państwa”, a rząd, który „za nic ma prawo, Konstytucję i demokrację, doszczętnie się skompromitował i ośmieszył”. Zarzucał rządowi m.in. zaniechania, które doprowadziły do gigantycznego problemu bezrobocia, tragicznej sytuacji w ochronie zdrowia, katastrofy demograficznej, a także prowadzenie reformy emerytalnej, która spowoduje znaczne obniżenie świadczeń, niepodjęcie skutecznej walki o ochronę polskiej ziemi, której wykup przez cudzoziemców bez stosownego zezwolenia będzie możliwy od maja 2016 r., zwijanie sieci szkół, zadłużenie państwa czy zaniedbania związane z zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego. Diagnozował także kryzys wymiaru sprawiedliwości i całego aparatu państwowego. – Gdyby nawet nie było tych taśm prawdy, to byłyby podstawy, by złożyć wniosek o wotum nieufności. […] Przez cały ten czas nad tym rządem mieliśmy chmurę afer, aferek, skandali i sytuacji dwuznacznych – stwierdził Kaczyński.
Odnosząc się do samej treści podsłuchanych rozmów członków rządzącej koalicji, zaznaczył, że z ich wypowiedzi na pierwszy plan wybija się pogarda wobec społeczeństwa. Ocenił, że nie chodzi tylko o określenie społeczeństwa, takie jak „murzyńskość”, czy stwierdzenie, że po wyborach to benzyna może być nawet po 7 złotych, albo słowa o Polsce Wschodniej. – Chodzi o styl, dwór, cygara przywożone z Kuby. O te alkohole, o obrażanie. To styl, który obraża społeczeństwo, który może być charakterystyczny dla grupy dorobkiewiczów, a nie elity władzy. To pogarda – stwierdził prezes PiS.
Zaznaczył, że z podsłuchanych rozmów dowiedzieliśmy się m.in., z jakim cynizmem, była przez ekipę Tuska prowadzona propaganda sukcesu. – Ludzie władzy wiedzą, jak jest naprawdę, i cynicznie oszukują społeczeństwo. Swoją misję jako ludzi władzy, którzy mają pewne zobowiązania, traktują w sposób lekceważący. Nic nie robią, zawierają układy i porozumienia. To wymiana dóbr. Umowa Sienkiewicz – Belka była umową uderzającą w Konstytucję. […] Prezes NBP nie może angażować się politycznie, a minister nie może zawierać umowy: „ja tobie to, a ty mi to”. To łamanie prawa i Konstytucji – mówił Kaczyński. Na słowa prezesa PiS bardzo ostro zareagował premier Donald Tusk. Nadarzyła się okazja, bo odciągająca od meritum awantura jak zwykle dobrze się sprzeda w zaprzyjaźnionych z rządem telewizjach. Tusk stwierdził, że wystąpienie Kaczyńskiego było zbudowane „z kłamstw i nieścisłości”, a prezes PiS tworzy „fałszywą i fikcyjną rzeczywistość”. – Mimo kryzysowych lat udaje się zmniejszać bezrobocie, Polska jest największym placem budowy w Europie, a sytuacja gospodarcza się poprawia – tłumaczył premier.
Kaczyńskiemu zarzucił tchórzostwo. – Pan tchórzy także dzisiaj, gdy wystawia pan prof. Glińskiego. Za chwilę odstawicie polityczny kabaret, będzie exposé premiera technicznego. Jeśli rzeczywiście czuje się pan odpowiedzialny za swoje ugrupowanie, to proszę wyjść i powiedzieć: Tak, to ja zdecydowałem się podjąć ten bój o swoje racje. Ale do tego trzeba mieć coś więcej niż tylko przygotowane wystąpienie ze stekiem kłamstw – mówił premier.
W odpowiedzi prezes PiS zarzucił Tuskowi, że nie odniósł się merytorycznie do stawianych zarzutów. – Premier zarzucił mi tchórzostwo, że nie chcę się konfrontować. […] O pogardzie i cygarach pan nic nie mówił. To nieprawda? O stanie służby zdrowia pan nic nie mówił. Opowiadał pan bajki o sytuacji za naszych rządów. Nakłamał pan, że słońcu wstyd świecić. Chcę tylko państwa przywołać na świadków: to ten pan się boi – stwierdził, wskazując na Tuska, Kaczyński.
Kandydat PiS na premiera prof. Piotr Gliński przemawiał wczoraj, w przerwie debaty, w jednej z sejmowych sal. Zadeklarował, że jako premier chciałby przede wszystkim „uspokoić atmosferę polityczną” i zapewnić warunki dla przeprowadzenia sprawiedliwych, przedterminowych wyborów parlamentarnych. Zwracał się także do posłów o poparcie. – Czy państwo posłowie naprawdę chcecie dalej uczestniczyć w jakikolwiek sposób w tej wspólnocie pogardy wobec słabszych? Jakie interesy i rachuby was do tego skłaniają? Co jest ważniejsze od godności Polaków i demokracji? Czy nie widzicie, że ten system się kończy i nic już mu nie pomoże, że nawet jeżeli dziś nie przegłosujecie państwo odejścia tej „brudnej wspólnoty”, to ona nie ma już przed sobą przyszłości, bo Polacy to wszystko widzieli, zobaczyli i już wiedzą, jacy jesteście? Zapamiętali, ile zapłaciliście z naszych kieszeni za te obiadki. I prędzej czy później rozliczenie nastąpi. A wtedy naprawdę będzie za późno na szukanie usprawiedliwień, wypieranie się, że się w tym nie uczestniczyło, że się tego nie popierało – mówił Gliński.
Artur KowalskiNasz Dziennik, 10 lipca 2014
Autor: mj