List bardzo polityczny
Treść
Niektórzy byli szefowie i wiceszefowie Biura Ochrony Rządu w specjalnym oświadczeniu zaapelowali o niewłączanie BOR "do działalności politycznej, ukierunkowanej na realizację osobistych celów". Tym, co najbardziej uderza w piśmie, jest obrona źle pojmowanego interesu korporacyjnego.
Pod oświadczeniem skierowanym do Polskiej Agencji Prasowej podpisało się 14 sygnatariuszy. Są to: gen. bryg. Mirosław Gawor, gen. bryg. Andrzej Gawryś, płk Edward Gocał, płk Mieczysław Jesionek, płk Krzysztof Kowalczyk, płk Marek Lipert, płk Roman Łakomski, gen. dyw. Grzegorz Mozgawa, gen. bryg. Henryk Sobczyk, płk Robert Szymankiewicz, płk Ryszard Trzeciak, płk Jan Włoch, płk Leszek Woźniak i mjr Janusz Zakościelny.
"Oświadczamy, że celem nadrzędnym działania funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu zawsze było dobro Rzeczpospolitej, przestrzeganie prawa, zasady apolityczności, etyki zawodowej i profesjonalizm" - zaznaczono w piśmie (notabene niepozbawionym błędów, w tym ortograficznych).
"Wyrażamy dezaprobatę dla opinii nieuwzględniających przepisów prawa, regulujących zakres zadań, uprawnień i obowiązków BOR, które godzą w dobre imię i niepodważalny dorobek Naszej Formacji" - czytamy w oświadczeniu wybranych byłych szefów BOR. Kończy się ono wezwaniem: "Apelujemy do byłych funkcjonariuszy formacji, a w szczególności piastujących w minionym okresie stanowiska kierownicze, o nie włączanie (sic!) Biura Ochrony Rządu do działalności politycznej, ukierunkowanej na realizację celów osobistych".
Apel może być odczytywany jako reakcja na postawienie prokuratorskich zarzutów gen. Pawłowi Bielawnemu, wiceszefowi Biura Ochrony Rządu, w śledztwie dotyczącym działań BOR przy organizacji wizyt prezydenta i premiera w kwietniu 2010 roku w Katyniu. Ich postawienie stało się konieczne m.in. po sporządzeniu przez biegłych ekspertyzy, w której wytknięto 20 poważnych zaniedbań BOR, w tym kierownictwu. O tę opinię zwróciła się Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga do ppłk. Jarosława Kaczyńskiego, byłego wiceszefa BOR, i płk. w st. spocz. Stanisława Kulczyńskiego, eksperta w dziedzinie walki z terroryzmem i operacji specjalnych.
Inspiracja Gawora
Pismem zaskoczony jest płk Andrzej Pawlikowski, szef BOR w latach 2006-2007, którego nikt nie poinformował o tym pomyśle. - Ubolewam, że nikt nie zwrócił się do mnie z pytaniem, prośbą o ewentualne podpisanie tego apelu. Nie zwrócono się także do wielu innych szefów czy wiceszefów tej formacji, którzy dawniej piastowali te stanowiska. Nie sposób nie zauważyć, że pod oświadczeniem podpisała się pewna charakterystyczna grupa byłych szefów, którzy rozpoczynali swoją służbę jeszcze przed 1989 rokiem i są ze sobą w jakiś sposób powiązani towarzysko, koleżeńsko, zawodowo - podkreśla Pawlikowski.
Z nieoficjalnych informacji, których pułkownik jest dysponentem, wynika, że oświadczenie powstało z inicjatywy gen. Gawora, szefa BOR w latach 1991-1997, a wszyscy inni tylko się pod nim podpisali.
- Dwa lata po katastrofie smoleńskiej sytuacja jest taka, że jedyną osobą, która ma postawione zarzuty, jest zastępca szefa BOR. Jest to dla nas trochę zaskakujące, podobnie jak sam sposób postawienia tych zarzutów. Zapowiadano je w ubiegłym roku, później w styczniu. Jeśli zarzuty są na tyle mocne, to trzeba je przygotować, postawić i dopiero wtedy to ogłosić - powiedział PAP gen. Gawor, wyjaśniając decyzję o opublikowaniu apelu. - Ja nie widzę rażących błędów, które by wpłynęły na pogorszenie bezpieczeństwa prezydenta i premiera. Nie mam wglądu w materiały tego postępowania, ale na chwilę obecną nie ma jednoznacznych przesłanek, że katastrofa nastąpiła z powodu zaniedbania obowiązków przez funkcjonariuszy BOR - dodał Gawor.
Jego słowa zbulwersowały funkcjonariuszy BOR, z którymi rozmawiał "Nasz Dziennik". Pytają, na jakiej podstawie Gawor poucza prokuraturę, podważając de facto działania prokuratury i pracę powołanych przez nią biegłych, skoro - jak sam przyznaje - nie ma nawet dostępu do materiałów dowodowych.
- Ten apel jest mocno polityczny. Obowiązkiem każdego obywatela jest współpraca z organami ścigania i wymiarem sprawiedliwości, tym bardziej funkcjonariusza publicznego, który jest tym bardziej zobligowany do przestrzegania porządku publicznego. Według mnie w tym apelu wzywa się do tego, by nie współpracować z prokuraturą, bo ona skrzywdzi "naszych kolegów". To szczyt buty wobec prawa i państwa. Co to znaczy, że oni wzywają do nieatakowania BOR? Prokurator stawia zarzuty i wszyscy powinni w tym momencie zamilknąć. To dla mnie bezprawny atak na prokuraturę. Były szef BOR nadużywa swoich kompetencji - ocenia mjr Robert Terela, były funkcjonariusz BOR. - Pan generał Gawor, mówiąc, by nie atakować BOR, zdaje się nie rozróżniać dwóch ważnych rzeczy. O ile mi wiadomo, to prokurator nie stawia zarzutów BOR o niedopełnienie obowiązków, tylko stawia te zarzuty personalnie, wobec jednego funkcjonariusza z kierownictwa BOR - wskazuje.
Wpływanie na prokuratora
- Na jakiej postawie gen. Gawor z kolegami wyraża taką opinię, nie mając dostępu do materiałów dowodowych? Odbieram to w mojej ocenie jako bezpośrednie czy pośrednie wpływanie na pracę prokuratury. Sam potwierdza, że nie ma dostępu do akt, a zabiera głos tylko i wyłącznie na podstawie jakichś własnych domysłów - podkreśla płk Pawlikowski. - Nie można wykluczyć, że nie doszło do takich czy innych działań. Skoro nie posiada się dostępu do materiałów dowodowych, to nie może ukierunkowywać opinii publicznej czy próbować dyskredytować pracy biegłych - dodaje.
W ocenie Pawlikowskiego, w apelu brak obiektywnych przesłanek. Tło jest raczej takie, że oto pewna grupa byłych szefów BOR ma pewien cel w tym, by bronić obecnego kierownictwa tej formacji. - Jeżeli Biuro Ochrony Rządu stanowi jedną całość, to proszę bardzo, spotykajmy się wszyscy razem jako byli szefowie i uzgadniajmy pewne sprawy. Nie może być bowiem tak, że jest pewna grupa, która nie pytając pozostałych o zdanie, podpisuje się pod jakimś apelem i rozsyła go do dziennikarzy jako oświadczenie byłych szefów BOR. Według mnie, jest to działanie po prostu interesowne - zaznacza Pawlikowski. - Byli szefowie, którzy się pod tym apelem podpisali, próbują de facto negować pracę prokuratury, która bazuje na materiałach dowodowych, także na opinii biegłych. Mówię to z żalem, ale gen. Gawor dyskredytuje się w ten sposób jako były szef BOR. Ja rozumiem, że trzeba bronić kolegów, ale w momencie, kiedy dochodzi do tak ogromnej tragedii, gdzie ginie prezydent, jego małżonka i 94 pozostałych wspaniałych obywateli tego państwa i gdzie jednym z podmiotów, które powinno zadbać o bezpieczeństwo tej wizyty, jest właśnie BOR - generał Gawor przy braku dostępu do materiałów dowodowych powinien jednak wstrzymać się z tego typu opiniami do czasu postawienia ostatecznego werdyktu przez prokuraturę, która tę sprawę bada - dodaje.
Po pierwsze, prawda
Pawlikowski tłumaczy, że sam byłby pierwszy, by podpisać się pod apelem o niewciąganie BOR w politykę. Ale nie może to być apel stronniczy. Wskazuje także na negatywną rolę, jaką w tym aspekcie odegrało samo kierownictwo BOR. Jak zaznacza, w odniesieniu do BOR byłaby dużo bardziej klarowna sytuacja, gdyby co najmniej 20 miesięcy temu szef Biura gen. Marian Janicki i jego zastępca gen. Paweł Bielawny oddali się do dyspozycji premiera Tuska do czasu wyjaśnienia przez prokuraturę całego zdarzenia.
Z apelem nie został zawczasu zapoznany także ppłk Tomasz Grudziński, zastępca szefa Biura Ochrony Rządu odpowiedzialny za działania ochronne w latach 2006-2007. - Ja również uważam, że absolutnie nie należy upolityczniać Biura Ochrony Rządu. Natomiast samo rozliczanie statutowych obowiązków, które powinny być wykonywane, bo tak nakłada ustawa, jest tylko rzetelnym dojściem do prawdy i nie widzę tu nic politycznego. Statutowe zadania są dokładnie określone, wymienione w ustawie i albo wykonuje się je tak, jak należy, i osoby, które są ochraniane, mogą czuć się bezpiecznie, albo nie - mówi ppłk Grudziński. - Moim zdaniem, problem z apelem i rzeczywistością, która się za nim kryje, jest tego typu: sztuczny podział tworzą ci, którzy próbują schować się za słowami takimi jak polityka. Bardzo mi zależy na tym, by formacja, w której pracowałem rzetelnie i uczciwie, została skonfrontowana z tym, co wykonano dobrze, a co źle - dodaje.
- Jeżeli "apel byłych szefów BOR" to jest apel także do mnie, bo podnosiłem w wywiadach wiele nieprawidłowości, do których doszło w Biurze Ochrony Rządu, to się z tym apelem nie zgadzam i proszę pana gen. Gawora i innych, żeby przekręcili wektor trochę w innym kierunku i przyjrzeli się wnikliwie obecnej sytuacji BOR pod kierownictwem pana Janickiego. W mojej ocenie, prokuratura nie szarga dobrego imienia BOR. Chodzi głównie o kierownictwo tej formacji i ewentualne zaniedbania, których BOR dopuściło się 10 kwietnia 2010 roku - puentuje płk Andrzej Pawlikowski.
Piotr Czartoryski-Sziler
Nasz Dziennik Wtorek, 14 lutego 2012, Nr 37 (4272)
Autor: au