Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Literatura i wojna

Treść

Są pisarze, którzy zostali nimi z powołania, którzy zrobili wszystko, wbrew wszelkim przeciwnościom losu, by pisać. Są też jednak tacy, którzy zostali pisarzami z przypadku. Agatha Christie została pisarką, bo jako młoda mamusia nudziła się w domu. Lewis Carol został pisarzem, bo małą dziewczynkę zachwyciła jego opowieść o Alicji w krainie czarów. Józef Weyssenhoff został wielkim pisarzem, bo przegrał cały majątek w karty i musiał z czegoś żyć.

W USA jest taki pisarz, który nazywa się John Nichol. Całe życie był wojskowym pilotem. Pewnego dnia podczas wojny w zatoce perskiej zestrzelono go nad Irakiem. Trafił do niewoli, był torturowany, jego męki pokazywała iracka telewizja. I nagle zdobył sławę na cały świat. Ktoś go namówił, by napisał o sobie książkę. Stała się bestsellerem. Nichol przestał być wojskowym, a stał się pisarzem.
Wpadła mi w ręce jego powieść o małej i mało znanej wojnie brytyjsko-argentyńskiej o Falklandy-Malwiny. Zginęło w niej zaledwie kilkaset osób. Nichol wybrał tę właśnie wojnę, bo chciał pokazać jedno: nieważne, jak wielka jest wojna i ile osób w niej zginęło. Każda jest niewyobrażalną tragedią dla wielu jednostek, tych, którzy zginęli, ich rodzin, tych, którzy zostali ranni, wreszcie tych, którzy przeżyli ją bez żadnego fizycznego czy materialnego uszczerbku, ale ona ich dotknęła, dotknęła ich umysłów i serc, ich psychiki.
Nichol przedstawia losy i przeżycia trzech osób: dwójki wojskowych i jednego cywila, i pokazuje, jak wojna głęboko ich rani. Pokazuje też jeszcze jedno. Dziś wojna jest wojną taktyczną i techniczną. Wielu z tych, którzy w niej uczestniczą i ją obserwują, widzi tylko pewien obraz na ekranach. Wojna staje się, wydawałoby się, bezosobowa, ale to nie zmienia faktu, że nadal o wszystkim w istocie decydują bohaterskie i pełne poświęcenia jednostki (które często oddają życie), a skutki wojny dotykają konkretnych osób.
Stanisław Krajski
"Nasz Dziennik" 2009-02-19

Autor: wa