Lot z przeszkodami
Treść
Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik
Sąd zdecyduje dziś, czy prokuratura wznowi śledztwo w sprawie organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska w 2010 roku.
Jeśli sąd przychyli się do decyzji prokuratury o umorzeniu śledztwa, zostanie ono zakończone. Jeżeli zażalenia uwzględni – prokuratura podejmie śledztwo na nowo. A to otwiera furtkę do postawienia zarzutów konkretnym osobom.
Zdaniem obu prawników, zaniechania, jakich dopuścili się funkcjonariusze publiczni, noszą z całą pewnością znamiona przestępstwa. Chodzi o urzędników kancelarii premiera odpowiedzialnych za organizację i koordynację lotów najważniejszych osób w państwie, MSZ, które odpowiadało za uzyskanie koniecznych zezwoleń na przelot i lądowanie od Rosji i Białorusi, MON oraz pracowników polskiej ambasady w Moskwie, którzy mieli realizować uzgodnienia ze stroną rosyjską.
Prokuratura już raz, przed dwoma laty, tj. 30 czerwca 2012 r., umorzyła śledztwo w sprawie organizacji lotów do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 roku. Śledczy uznali wtedy, że doszło wprawdzie do szeregu nieprawidłowości i zaniedbań ze strony instytucji państwowych, ale nie dopatrzono się w tym znamion przestępstwa.
Stwierdzone przez prokuratorów nieprawidłowości w działaniu urzędników co do lotów VIP-ów do Smoleńska nie wywołały negatywnych skutków dla organów państwa – informowała wtedy prokurator Renata Mazur, rzecznik praskiej prokuratury okręgowej.
Śledczy podnosili m.in., że polscy dyplomaci w Moskwie za późno zgłosili loty polskich samolotów rządowych, potem zaś nie zadbali o dostarczenie odpowiedniej dokumentacji, w tym kart podejścia do lądowania. Niewystarczająca była też koordynacja działań różnych służb i urzędów.
I tak w przypadku Kancelarii Prezesa Rady Ministrów prokuratorzy stwierdzili brak kompleksowych regulacji organizacji wizyt zagranicznych najważniejszych osobistości, co wskazuje na odpowiedzialność przede wszystkim ówczesnego szefa KPRM Tomasza Arabskiego – jako szef kancelarii premiera był on odpowiedzialny za dysponowanie flotą rządowych statków powietrznych i nadzór nad urzędnikami bezpośrednio zajmującymi się organizacją lotów.
Decyzję o umorzeniu śledztwa prokuratorzy tłumaczyli jednak tym, że „zabrakło wszystkich elementów, które muszą być”, aby stwierdzono popełnienie przestępstwa niedopełnienia obowiązków.
W sprawie tzw. wątku organizacyjnego warszawska prokuratura wiosną 2011 r. przejęła śledztwo od Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Kiedy nieco ponad rok później śledczy podjęli decyzję o umorzeniu postępowania, zażalenie złożyli Jarosław Kaczyński i Marta Kaczyńska. Oboje podważali tezę śledczych, że badany wątek sprawy dotyczył wyłącznie działania na szkodę interesu publicznego oraz że nie ma w tej sytuacji żadnych osób pokrzywdzonych.
W listopadzie 2012 r. zażalenie to uwzględnił Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia. I nakazał zbadać naruszenie interesu prywatnego przez funkcjonariuszy państwowych. Prokuratura wykonała to polecenie – ustalono listę wszystkich pasażerów lotów do Smoleńska, nie tylko Tu-154M, ale także towarzyszących im samolotów z dziennikarzami; również bliskich ofiar katastrofy.
Po wznowieniu śledztwa od pokrzywdzonych wpłynął jeden wniosek dowodowy, który praska prokuratura zrealizowała. Złożył go w imieniu kilku pokrzywdzonych mec. Pszczółkowski, który do wniosku dołączył dokumentację z kontroli Najwyższej Izby Kontroli w sprawie tzw. wątku organizacji lotów. W 2012 r. NIK uznała, że wyjazdy najważniejszych osób w państwie, korzystających z wojskowego lotnictwa transportowego, były organizowane w sposób niegwarantujący należytego poziomu bezpieczeństwa. Mimo to we wrześniu ubiegłego roku Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga po raz drugi umorzyła tzw. wątek organizacyjny śledztwa smoleńskiego, po raz kolejny nie dopatrując się w działaniach funkcjonariuszy organów państwowych znamion przestępstwa. Na tę decyzję śledczych pełnomocnicy rodzin ofiar złożyli kolejne zażalenia.
– Zaniechania ze strony urzędników państwowych są bardzo poważne – to przede wszystkim niezabezpieczenie we właściwy sposób wizyty pana prezydenta, co było bezpośrednim narażeniem go na niebezpieczeństwo. Nieudolność i brak kompetencji ze strony funkcjonariuszy państwowych powinny być sankcjonowane prawnie. Wszystkie te zaniechania, poziom bałaganu w poszczególnych resortach, deprecjonowanie urzędu prezydenta RP, wszystko to można rozważać nie tylko pod kątem niedopełnienia obowiązków służbowych, ale wręcz działania na szkodę państwa polskiego – mówi mec. Bartosz Kownacki.
– Zachowania te nie mieściły się jedynie w ramach odpowiedzialności służbowej i dyscyplinarnej, narażały bowiem na szkodę interes publiczny i prywatny – konkluduje prawnik, zaznaczając, że liczy na wznowienie śledztwa smoleńskiego w tym zakresie.
Anna AmbroziakNasz Dziennik, 5 sierpnia 2014
Autor: mj