Lot życia załogi orlika
Treść
Marcin Austyn
Do zdarzenia doszło 1 lutego br. na wojskowym lotnisku w Radomiu (Sadków). Podczas podejścia do lądowania, po wykonaniu lotu szkolnego po trasie, załoga stwierdziła brak możliwości wypuszczenia podwozia sposobem zasadniczym oraz awaryjnym. - Przed III zakrętem kpt. pil. Dariusz Stachurski, który wykonywał lot z pierwszej kabiny, przestawił dźwignię sterowania podwoziem w położenie "wypuszczone". Po wykonaniu tej czynności oraz po jej kilkukrotnym powtórzeniu wszystkie golenie podwozia pozostawały w położeniu "schowane zablokowane". Próbę wypuszczenia podwozia wykonał również ppłk pil. Piotr Romanowski, zajmujący miejsce w drugiej kabinie. Jednak podwozie wciąż pozostawało schowane - relacjonują "Nowe Wiraże", magazyn Sił Powietrznych.
W tej sytuacji załoga zameldowała o problemach i rozpoczęła realizację procedury awaryjnej, zgodnie z Instrukcją Techniki Pilotowania samolotu Orlik. Mimo podjętej próby sygnalizacje świetlna oraz mechaniczna nadal wskazywały, że podwozie nie zostało wypuszczone. Piloci wykonali przelot nad wieżą, na której instruktor pilot ocenił, że samolot ma częściowo wysuniętą goleń podwozia przedniego oraz całkowicie schowane golenie podwozia głównego. Uzgodniono więc, że załoga w powietrzu wypali nadmiar paliwa, a następnie wykona lądowanie na trawiastym pasie zapasowym. Podczas zniżania, już na wysokości 4 metrów, załoga wyłączyła silnik oraz zasilanie sieci elektrycznej. Przyziemienie nastąpiło przy prędkości około 150 km/h. Samolot zatrzymał się po blisko 350 m od punktu zetknięcia z ziemią. Lądowanie przebiegło wzorcowo - nikt nie ucierpiał, a uszkodzenia samolotu okazały się niewielkie.
- Wiemy już, że przyczyną awarii była usterka techniczna spowodowana wadliwym działaniem serworozdzielacza w układzie wypuszczania podwozia - ujawnia w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" płk pil. dr Adam Ziółkowski, dowódca 42. Bazy Lotnictwa Szkolnego. Jak zaznacza, na obecnym etapie nic nie wskazuje na to, by problem dotyczył większej liczby maszyn, ale zgodnie z przyjętą profilaktyką do czasu zakończenia badań loty na orlikach zostały zawieszone. - Na chwilę obecną nie ustalono, by podobny problem występował w innych egzemplarzach, jednak kwestia ta jest wciąż weryfikowana. Jesteśmy w trakcie prób na innych serworozdzielaczach i orliki jeszcze nie latają - dodaje płk Ziółkowski. Jak podkreśla, niewykluczone, że powrót tych maszyn w przestrzeń powietrzną nastąpi w ciągu tygodnia.
Dwuosobową załogę samolotu stanowili bardzo doświadczeni piloci - instruktorzy z 42. Bazy Lotnictwa Szkolnego w Radomiu. Podpułkownik Romanowski jest dowódcą 60. Eskadry Lotniczej w 42. BLSz w Radomiu, ma prawie 3,5 tys. godzin nalotu, w tym ponad 1,5 tys. godzin spędził na orlikach. Jest pilotem doświadczalnym I klasy. Kapitan Stachurski to dowódca klucza 60. Eskadry Lotniczej w 42. BLSz. Jest pilotem prowadzącym Zespół Akrobacyjny "Orlik". W powietrzu spędził prawie 2,2 tys. godzin, większość na orliku. Jest pilotem doświadczalnym II klasy.
Nasz Dziennik Wtorek, 13 marca 2012, Nr 61 (4296)
Autor: au