LŚ siatkarzy
Treść
Polscy siatkarze przegrali wczoraj w Tampere z Finlandią 1:3 w meczu grupy D Ligi Światowej. Obie drużyny dziś zmierzą się ze sobą po raz kolejny, a Biało-Czerwoni, marząc o drugim miejscu w tabeli, nie powinni już sobie pozwolić na niepowodzenie. Tylko czy ich na to stać?
Przed piątkowym starciem w naszej ekipie było tak samo dużo nadziei, co obaw. Nadziei, bo nasi obiecywali grę o zwycięstwo, ambitną, do ostatniej piłki. Obaw, bo niżej notowana w światowej hierarchii Finlandia w tegorocznej edycji LŚ osiągnęła już to, czego nasi nie mogą zdobyć od lat - wygrała z Brazylią. Ten sukces nakazywał ostrożność, szacunek, ale oczywiście nie lęk. Niestety, potwierdziło się, że gospodarze w siatkówkę grać potrafią, i to bardzo dobrze. Od początku wczorajszego pojedynku na parkiecie trwała wyrównana walka, punkt za punkt. Gdy Polacy uszczelnili blok i uciekli rywalom na 13:10, wydawało się, że zdołają przejąć inicjatywę. Nic z tego. Finowie szybko wyrównali, nasi nie poddali się. Decydująca dla losów partii sytuacja wydarzyła się przy stanie 17:17. Marcin Możdżonek zaatakował w boisko, sędziowie uznali, że w aut i przyznali punkt gospodarzom. Z Polaków jakby uszło powietrze.
W drugiej odsłonie było gorzej. Biało-Czerwoni nie potrafili złapać właściwego rytmu gry, pozwalając sobie narzucić warunki rywala. Finowie imponowali dobrą obroną, skutecznym blokiem, nasi mieli sporo problemów z wykańczaniem akcji. W efekcie od początku do końca prowadzili rywale, Polacy ani na moment im nie zagrozili.
Trzeci set przyniósł inny obraz naszej drużyny - walecznej, zdeterminowanej, skutecznej. Od pierwszych piłek widać było, że Biało-Czerwonym zależy, są szalenie zmotywowani. To przyniosło efekt. Po kilku świetnych atakach Możdżonka Polacy wypracowali przewagę 12:8. I choć rywale próbowali się odgryźć, nasi nie dali sobie odebrać zwycięstwa. Kilka ważnych piłek świetnie obronił Krzysztof Ignaczak, dobrze funkcjonował blok. W efekcie Polacy przedłużyli swoje nadzieje na sukces. Nic jeszcze nie było straconego.
Czwarta odsłona rozpoczęła się obiecująco, nasi nadal grali swoje. Długo żadnej ze stron nie udawało się uzyskać większej przewagi: gospodarze prowadzili 8:6, nasi wyrównali na 10:10. Finowie objęli prowadzenie 17:14, to Polacy zdobyli cztery punkty z rzędu. Końcówka była bardzo dramatyczna, przy stanie 26:25 nasi obronili dwa meczbole w sytuacji niemal beznadziejnej. Niestety, były to ostatnie promyki nadziei. Za chwilę gospodarze zaatakowali skutecznie (as serwisowy) i zdobyli komplet punktów.
Bliżej drugiego miejsca są od wczoraj zatem Finowie, ale nic nie jest przesądzone. Obie drużyny spotkają się jeszcze trzy razy, Polacy mogą spokojnie przechylić szalę na swoją stronę. By jednak uniknąć nerwowości i niepewności, powinni dziś zrewanżować się gospodarzom i zwyciężyć. To niełatwe zadanie, ale realne.
Piotr Skrobisz
Finlandia - Polska 3:1 (25:21, 25:18, 22:25, 28:26).
Polska: Łomacz (2 pkt), Jarosz (18), Nowakowski (8), Możdżonek (8), Kurek (6), Ruciak (9), Ignaczak (libero) oraz Woicki, Gromadowski (2), Bartman (9), Kłos, Grzyb.
"Nasz Dziennik" 2009-07-11
Autor: wa