Mentalność Kalego
Treść
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl zwróciło się do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z wnioskiem o udzielenie informacji publicznej w sprawie działań, jakie Rada podjęła w związku z naruszeniem nietykalności cielesnej podczas wykonywania obowiązków dziennikarskich przez Ewę Stankiewicz
Chodzi o skandaliczne i chamskie zachowanie, którego dopuścił się poseł Platformy Obywatelskiej, a jednocześnie szef sejmowej Komisji Obrony Narodowej i były marszałek Sejmu Stefan Niesiołowski wobec reporterki na terenie parlamentu. Pytanie skierowano w związku z brakiem reakcji KRRiT w tej sprawie. W opinii stowarzyszenia, może to zostać uznane jako milczące zezwolenie na tego typu zachowania posłów tylko dlatego, że atakowany dziennikarz ma inne przekonania polityczne niż atakujący. Odpowiedź kierowanej przez Jana Dworaka Krajowej Rady jest tym bardziej znamienna, że rok temu Rada skwapliwie zajęła się incydentem, który miał miejsce 10 lipca 2011 r. podczas Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. Ekipa telewizyjna Polsat News poskarżyła się na jednego z pielgrzymów, który miał rzekomo dopuścić się napaści wobec dziennikarzy. Wedy reakcja KRRiT była natychmiastowa i zdecydowana. "Agresja nie może burzyć konstytucyjnego porządku opartego między innymi na wolności słowa i obywatelskim prawie dostępu do informacji" - grzmiała Rada, wzywając do "jednoznacznego, społecznego potępienia agresji wymierzonej przeciwko dziennikarzom i społecznej niezgody na akty przemocy i wandalizmu wobec mediów". Zaapelowała też do środowisk dziennikarskich "o solidaryzm zawodowy w niezgodzie na agresję wymierzoną przeciwko dziennikarzom i mediom", wskazując, że "niezależnie od różnic w poglądach i ocenach niedopuszczalne jest relatywizowanie czy choćby pośrednie usprawiedliwianie napaści na dziennikarzy". Skoro w ten sposób Rada zareagowała rok temu, to należało się spodziewać, że potępi agresję Niesiołowskiego wobec dziennikarza. Tym bardziej, że napaść posła miała miejsce na terenie Sejmu i w czasie ważnego wydarzenia związanego z przyjęciem ustawy podnoszącej wiek emerytalny.
"Oczekujemy zdecydowanej reakcji i zajęcia stanowiska w sprawie ewidentnego ataku na dziennikarza z powodów politycznych, co wynika z nagrania z zajścia, jak również z licznych wywiadów udzielanych mediom przez agresora - posła Stefana Niesiołowskiego" - czytamy w piśmie skierowanym do KRRiT. Autorzy wskazują, że na opublikowanych nagraniach w sposób oczywisty można stwierdzić, że dziennikarka Ewa Stankiewicz zachowywała się w sposób profesjonalny i spokojny, kamera była w oddaleniu od posła, który zachowywał się agresywnie i prowokująco, najpierw zwymyślał dziennikarkę, a potem podszedł do kamery i uderzył ją ręką, wcześniej grożąc jej rozbiciem. Znajdujący się w pobliżu całego zajścia posłowie PO udawali, że zajścia nie widzieli. A potem dopuszczali do dalszej eskalacji przemocy wobec dziennikarki, zakrywając już tym razem obiektyw kamery. Przedstawiciele Stowarzyszenia Blogmedia24.pl zwrócili uwagę również na fakt, że poseł nie ma prawa odmówić wypowiedzi dziennikarzowi, jeśli znajduje się w miejscu publicznym. "Zachowanie takie jest aktem braku szacunku dla obywatela i zawłaszczeniem przestrzeni publicznej. Nie licuje z godnością parlamentarzysty i jest świadectwem aroganckiego podejścia władzy do mediów i obywateli" - napisali w liście do Dworaka.
Można bić opozycję
Jaką więc interpretację wydarzeń, których przebieg każdy może zobaczyć w internecie, przedstawiała w tym roku Rada? Przede wszystkim uznała, że nic się nie stało, a poza tym Niesiołowski miał prawo zachować się jak niepoczytalny cham, ponieważ zwracał się nie tylko do reporterki, ale również "działaczki politycznej".
"Należy jednak zwrócić uwagę, że incydentu tego nie da się w prosty i jednoznaczny sposób zakwalifikować jako ataku na dziennikarza wykonującego swoją pracę" - napisano w odpowiedzi. A dlaczego? Ponieważ - zdaniem członków KRRiT - Stankiewicz wielokrotnie w publicznych wypowiedziach deklarowała się jako przeciwnik polityczny obecnego obozu rządzącego". A "jej wystąpienia podczas wieców publicznych i zgromadzeń, jak podczas manifestacji w obronie Telewizji Trwam", kiedy to do premiera RP użyła określenia "zdrajca narodowy", a do prezydenta RP półanalfabeta, zarzucając mu równocześnie "reprezentowanie w Polsce obcych interesów na najwyższym szczeblu władzy", a także jej zaangażowanie w działalność Stowarzyszenia Solidarni 2010 dają podstawy do twierdzenia, że pani Ewa Stankiewicz jest nie tylko dziennikarką, ale także działaczką polityczną". "Takie postępowanie jest niezgodne z etyką dziennikarską". Nie bez znaczenia dla takiego, a nie innego stanowiska Rady jest również decyzja prokuratury o odmowie wszczęcia postępowania w tej sprawie. Odpowiedź jest więc diametralnie odmienna od oceny sytuacji, jaka miała miejsce na Jasnej Górze. Tam jednak stacje telewizyjne nie dostały akredytacji na obsługę medialną.
Nasz Dziennik Wtorek, 10 lipca 2012
Autor: au