Miller znów zaczyna
Treść
Chylący się ku upadkowi Sojusz Lewicy Demokratycznej zatęsknił za czasami świetności. Najmniej liczny w swojej historii, 27-osobowy klub poselski SLD zdecydował wczoraj, że jego pracami pokieruje w tej kadencji powracający do Sejmu, skompromitowany aferą Rywina, ale za to były premier - Leszek Miller.
Miller wygrał rywalizację o kierowanie klubem Sojuszu Lewicy Demokratycznej z Ryszardem Kaliszem stosunkiem głosów 14 do 11. Były premier stwierdził, że objęcie teraz przewodnictwa nad pracami klubu to "wzięcie na plecy worka z kamieniami". Zadeklarował, że będzie szefem nie tylko tych, którzy na niego głosowali, ale także tych, którzy oddali głosy na Ryszarda Kalisza, i funkcję wiceszefa klubu zaproponował właśnie swojemu konkurentowi, który nie odmówił. - To będzie sygnałem pięknej kooperacji i dobrej atmosfery w SLD - mówił Miller.
Kalisz natomiast, występując na konferencji prasowej ze swoim rywalem, stwierdził kurtuazyjnie, że "jest naprawdę przyjemnością przegrać z osobą, której podpis widnieje pod traktatem akcesyjnym, i osobą, która doprowadziła do końca negocjacje w sprawie wstąpienia Polski do Unii Europejskiej". Leszek Miller zadeklarował, że SLD będzie "twardą opozycją", ale też "partnerem dla innych ugrupowań parlamentarnych". - Ale [będziemy] partnerami wymagającymi i takimi, którzy znają swoją wartość - dodał były premier.
Nowy szef klubu Sojuszu Lewicy Demokratycznej już zapowiedział, że ponowione zostaną w Sejmie projekty ustaw przygotowane przez klub SLD, które do laski marszałkowskiej były złożone podczas poprzedniej kadencji, a nie zostały rozpatrzone. Miller, obejmując stanowisko przewodniczącego klubu SLD, zajął miejsce zwolnione przez ustępującego Grzegorza Napieralskiego. Po sromotnie przegranych wyborach parlamentarnych Napieralski zapowiedział też rezygnację z kierowania partią i nieubieganie się o ponowny wybór na szefa Sojuszu. Termin wyboru nowego przewodniczącego partii politycy SLD anonsowali na początek przyszłego roku. Zbierające się w przyszłym tygodniu władze Sojuszu mogą jednak zdecydować o przyspieszeniu terminu wyborów. Leszek Miller deklarował wczoraj, że o kierowanie partią nie będzie się ubiegał.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik Czwartek, 20 października 2011, Nr 245 (4176)
Autor: au