Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Misja czy kasa

Treść

Zakłamywanie faktów, selektywność w ich ukazywaniu, manipulacja językowa poprzez używanie nowomowy w rodzaju: tolerancja czy prywatność religii - to zasadnicze kwestie podnoszone przez prelegentów sympozjum, które odbyło się w sobotę w kampusie Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Powodem szerzenia się manipulacji w mediach jest często chęć szybkiego zysku, fatalna kondycja moralna i intelektualna dziennikarzy oraz sprzeczności w polskim prawodawstwie, które z jednej strony nakazuje żurnalistom podawanie prawdy, z drugiej natomiast wymaga od nich już tylko zachowania szczególnej rzetelności w jej poszukiwaniu. Jak temu przeciwdziałać? Wychowywać i kształcić ludzi o mocnych kręgosłupach moralnych zdolnych do samodzielnego, logicznego myślenia.
- Kłamstwo jest złem i zawsze prowadzi do relatywizacji przekonań i działań - podkreślali ks. bp dr Adam Lepa, członek Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Środków Społecznego Przekazu, oraz o. dr Krzysztof Bieliński, rektor WSKSiM.
Zdaniem prelegentów, przykładem konformizmu i marginalizacji prawdy jest przekazywanie do opinii publicznej mitów o konieczności wprowadzenia stanu wojennego, mitu o wyzwoleniu Polski przez Armię Czerwoną czy przedstawiania faktu podziemia aborcyjnego w każdej dyskusji nad penalizacją aborcji. Działania te prowadzą w prostej mierze do relatywizacji przekonań i postaw nie tylko odbiorców, którzy w ten sposób są kształtowani na podobieństwo bezwolnej masy pozbawionej własnego rozeznania, ale też samych dziennikarzy, którzy sączą dziś fałsz za pomocą tzw. wytrychów językowych, jak prywatność religii, tolerancja czy wolność.
Relatywizm przejawia się np. w popularyzacji przez prasę niektórych mitów tworzonych wedle aktualnych potrzeb mediów - jest to m.in. mit o negatywnych skutkach dekomunizacji, deprecjonowanie zasług Polaków w ratowaniu Żydów czy próba przekonywania opinii publicznej o konieczności rozdziału między Państwem a Kościołem.
Przyczyną zniekształcania rzeczywistości przez ludzi pióra jest często ignorancja dziennikarza, który nie ma pogłębionej wiedzy o podejmowanej tematyce. W ocenie ks. prof. Daria Vigano z Uniwersytetu Laterańskiego w Rzymie, znaczną rolę spełnia tu też określona poprawność polityczna i medialna, która jest czynnikiem ograniczającym wybory człowieka i możliwości najsłuszniejszych rozwiązań. Przykładem jest fałszowanie na różne sposoby m.in. prawdy o eutanazji, co widać wyraźnie w przekazie medialnym dotyczącym sprawy Eluany Englaro, którą włoski sąd skazał na śmierć z głodu i pragnienia, a co - przypomina Vigano - niektóre z włoskich mediów oceniły jako przykład "godnej śmierci".
Zdaniem prof. Andrzeja Zybertowicza, kierownika Podyplomowego Studium Socjologii Bezpieczeństwa Wewnętrznego Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, cechą społeczeństw rozwijających się jest właśnie to, iż zezwalają na większą przestrzeń dla panoszenia się kłamstwa. To efekt rozwoju cywilizacji naukowo-technicznej: społeczeństwo, którego podstawowe potrzeby są zaspokojone, gotowe jest tolerować obecność nieprawd i kłamstw w życiu publicznym. - Wtedy bowiem prawda staje się wartością nieopłacalną - przekonywał naukowiec.
W opinii o. dr. Tadeusza Rydzyka CSsR, założyciela Radia Maryja i pierwszego rektora WSKSiM, aby móc się skutecznie przeciwstawić niszczącym nurtom, trzeba kształcić i wychowywać ludzi o mocnych kręgosłupach i zdolnych do samodzielnego, logicznego myślenia.
- Kultura medialna jest dziś przepojona postmodernistyczną mentalnością. Dlatego potrzeba dziś odpowiedniej formacji dziennikarzy, którzy dążąc do doskonałości zawodowej, winni ujawniać prawdę nawet w sytuacji, gdy jest ona niewygodna - mówił o. Tadeusz Rydzyk.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2010-02-01

Autor: jc