MŚ w biegach narciarskich - drugie złoto Kowalczyk
Treść
Gdy w sobotę Justyna Kowalczyk wyruszała na trasę wyczerpującego biegu na 30 km techniką dowolną, wiedziała, że spoglądają na nią oczy całej sportowej Polski. Sama nie chciała nic deklarować, obiecywać, nie lubiła, gdy ktoś obdarzał ją mianem faworytki. Po prostu chciała zrobić swoje i zrobiła - w stylu godnym wielkiej zawodniczki. Wygrała, zdobywając trzeci medal zakończonych wczoraj w Libercu mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. Do wcześniej wywalczonych złota i brązu dorzuciła jeszcze jeden krążek z najcenniejszego kruszcu, a to już było rzeczą historyczną.
- Nie chciałam mówić o medalach, bo mam w sobie pokorę i szacunek dla rywalek. Nie lubię sportowców, którzy przed zawodami ogłaszają, że na pewno zwyciężą. Trenuję bardzo dużo, ale podobną pracę wykonują także moje konkurentki. Dziś w biegach kobiet jest co najmniej dziesięć bardzo mocnych dziewczyn, które chciały w Libercu stanąć na podium - przyznała potem nasza mistrzyni. Królowa zimy, Justyna Wielka (po tych mistrzostwach nowych przydomków zyskała całe mnóstwo), marzyła oczywiście o pięknym, spektakularnym zakończeniu zawodów, ale miała świadomość, że czeka ją walka totalna - z rywalkami, trasą i samą sobą. Na dodatek w sobotę w Libercu panowały trudne warunki, temperatura wzrosła do kilku stopni powyżej zera, śnieg był brudny, mokry i jeszcze większą niż zazwyczaj rolę odgrywało smarowanie nart. Kowalczyk zmieniała je w trakcie biegu dwukrotnie, podobnie jak inne zawodniczki z czołówki.
Początek zmagań był spokojny, dla Polki - aż za bardzo. - W czołowej grupie biegło nas bardzo dużo, a co za tym idzie, ryzyko przypadkowego upadku było spore - powiedziała Kowalczyk. Dlatego trochę wcześniej niż planowała przyspieszyła, narzuciła mocniejsze tempo, by rozerwać grupę. Jeszcze na półmetku prowadziło osiem zawodniczek, potem z każdym kilometrem ta liczba się zmniejszała. Na 1,5 km przed metą pochodząca z Kasiny Wielkiej mistrzyni pomyślała sobie: koniec tego dobrego, czas zaatakować, pokazać siłę. Ruszyła w fantastycznym stylu, łatwo oderwała się od przeciwniczek i błyskawicznie uzyskała sporą przewagę. Kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt metrów - Polka uciekała, a rywalki nie były w stanie jej dorównać. Pani Justyna minęła metę niezagrożona, w wielkim stylu zdobywając swój drugi złoty medal w rozgrywanych w Libercu mistrzostwach. Niesamowite! - Jeśli mam swój dzień, zachowam na końcówkę odpowiednio dużo sił i cały bieg rozgrywam dobrze taktycznie, to jestem w stanie na finiszu narzucić swoje tempo i uciec rywalkom. Trzy lata temu podobnie było na igrzyskach w Turynie, ale wówczas byłam zbyt młoda i niedoświadczona, by utrzymać prowadzenie. Teraz wszystko wyszło i zakończyło się idealnie - dodała Kowalczyk, która jako pierwsza w historii reprezentantka Polski (dotyczy to wszystkich bez wyjątku naszych zawodników, także mężczyzn) zdobyła na jednych mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym trzy medale.
Piotr Skrobisz
Wyniki biegu na 30 km techniką dowolną:
1. Justyna Kowalczyk 1:16:10,6 godz.; 2. Jewgenia Miedwiediewa (Rosja) strata 8,8 s; 3. Walentyna Szewczenko (Ukraina) 9,3; 4. Therese Johaug (Norwegia) 9,9; 5. Kristin Steira (Norwegia) 11,3... 21. Kornelia Marek 3.03,0 min; 50. Paulina Maciuszek 11.50,6.
"Nasz Dziennik" 2009-03-02
Autor: wa