Nie ma czasu na budowę
Treść
Wielu powodzianom nie uda się wyremontować domów przed zbliżającą się zimą. Ludzie obawiają się też, że pieniądze, które w ramach rządowych zasiłków otrzymali od państwa, a których z przyczyn niezależnych od siebie nie będą w stanie wykorzystać do końca roku, będą musieli zwrócić. Wszystko to, ich zdaniem, wina rozdętej biurokracji. W Bogatyni zasiłki budowlane zaczęto wypłacać dopiero w ubiegłym tygodniu.
Mieszkańcy, którzy ucierpieli podczas tegorocznych powodzi, walczą nie tylko z czasem, ale też z urzędniczymi przepisami. Najbardziej poszkodowanym państwo obiecało pomoc w wysokości do 20 tys. zł (na remont) i do 100 tys. zł (na odbudowę domu). Część powodzian, którzy otrzymali pieniądze wcześniej, zdołała się odbudować po powodzi i jeszcze przed zimą ma nadzieję zamieszkać we własnych wyremontowanych domach. Jednak nie wszyscy mieli tak dużo szczęścia. Większość powodzian jest pewna, że nie zdąży z pracami budowlanymi, a tym samym nie zdoła wydać wszystkich pieniędzy w terminie wyznaczonym przez ośrodki pomocy społecznej. Jeszcze niedawno liczyli, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przedłuży termin rozliczeń, ale na próżno. Okazuje się bowiem, że rządowa pomoc, która do wielu dotarła dość późno i nie będzie możliwa do wykorzystania w tym roku, będzie musiała wrócić do Skarbu Państwa. Choć przedstawiciele rządu uspokajają, że aż tak źle nie będzie.
Jak powiedziała nam Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy MSWiA, termin rozliczenia wszystkich budżetowych pieniędzy wynika z ustawy o finansach publicznych i mija z końcem grudnia. Nie znaczy to jednak, że osoby, które mają przyznany zasiłek, ale nie zdołają go wykorzystać do końca roku, stracą do niego prawo. - Każda osoba otrzymuje decyzję administracyjną, w której określona jest zarówno kwota przyznanego zasiłku, jak i termin rozliczenia się z poszczególnych transz. Chcę uspokoić, że jeżeli aura lub czas nie pozwolą na wykorzystanie przyznanych kwot, nikt nikomu tych pieniędzy nie będzie zabierał - zapewnia rzecznik MSWiA. Jednak niewykorzystane środki trzeba będzie zwrócić do końca bieżącego roku, po to by po nowym roku ponownie je otrzymać. Na jakich zasadach... dokładnie jeszcze nie wiadomo. - W tym momencie pracujemy jeszcze nad tą kwestią, i jak będzie to rozwiązane, będę państwa informować - powiedziała nam Małgorzata Woźniak.
Samorządy najbardziej poszkodowane z jednej strony cieszą się, że pomoc w ogóle nadeszła, ale z drugiej pytają, dlaczego tak późno. W Bogatyni, która niemal doszczętnie została zniszczona przez sierpniową powódź, pieniądze na zasiłki budowlane dotarły na konto Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej dopiero w połowie ubiegłego tygodnia. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że pieniądze te to nic innego jak dotacja, która musi być rozliczona do końca roku budżetowego. Jednak z drugiej strony mamy świadomość, że jest już druga połowa października. Osoby, które otrzymają to wsparcie, mają niewiele czasu na ich wykorzystanie - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Jerzy Stachyra, zastępca burmistrza Bogatyni. Przypomniał jednocześnie, że wnioski o przyspieszenie przyznania pomocy do 20 tys. zł władze Bogatyni składały trzykrotnie, zanim otrzymały pieniądze. - Świadczenie zostało wypłacone, ale tak naprawdę na podstawie wniosku nr 2, który wcześniej został odrzucony przez wojewodę dolnośląskiego. To świadczy o tym, że przy odrobinie dobrej woli można było te pieniądze uruchomić wcześniej i pomóc ludziom przyspieszyć prace, tymczasem biurokracja gdzieś ten proces spowolniła - uważa Jerzy Stachyra. W Bogatyni w wyniku wylania niegroźnej na co dzień rzeki Miedzianki ucierpiało 400 budynków mieszkalnych i około 1100 rodzin. O wypłaty świadczeń do 20 tys. zł wpłynęło ponad 330 wniosków, zaś o zasiłki do 100 tys. zł ponad 240. Część powodzian, która w wyniku utraty swoich domów trafiła do lokali wynajętych od osób prywatnych bądź do obiektów będących w posiadaniu gminy, będzie musiała właśnie tam spędzić nadchodzącą zimę.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-10-19
Autor: jc