Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie ma powodów do paniki

Treść

Mimo że za wschodnią granicą trwa epidemia grypy, w Polsce nie stwierdzono obecności wirusa. Na polsko-ukraińskich przejściach granicznych na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie obowiązują nadzwyczajne środki ostrożności. Jednak, jak zapewniają służby sanitarno-epidemiologiczne, na razie nie ma zagrożeń związanych z epidemią grypy na Ukrainie, a liczba zachorowań w Polsce nie wzrasta.
W szpitalu w Łańcucie przebywa dwóch Polaków i jeden Ukrainiec, którzy zgłosili się tam z grypopochodnymi objawami. Badania przesiewowe wykazały, że Ukrainiec, student jednej z rzeszowskich uczelni, jest zarażony wirusem grypy typu A. - Czy jest to jednak wirus A/H1N1, ostatecznie wykażą wyniki specjalistycznych badań. Będą one znane w ciągu kilku dni. Na razie jego stan jest stabilny - powiedział nam Krzysztof Przyśliwski, dyrektor łańcuckiego szpitala. W ostatnich dniach studenta odwiedził kolega z Ukrainy i wszystko wskazuje na to, że to on mógł zarazić go wirusem. Jan Bodnar, rzecznik głównego inspektora sanitarnego, podkreśla, że resort zdrowia zaoferował stronie ukraińskiej pomoc w wykorzystaniu nowoczesnych laboratoriów, które pomogą zdiagnozować wirus. Natomiast państwowy wojewódzki inspektor sanitarny w Rzeszowie Szczepan Jędlar poinformował, że w ostatnim czasie na graniczącym bezpośrednio z Ukrainą Podkarpaciu nie zanotowano zwiększonej zachorowalności na grypę, a zwłaszcza jej odmiany A/H1N1; podobnie na Lubelszczyźnie. Potwierdza to także główny inspektor sanitarny. - Nie zwalnia to nikogo z zachowania szczególnych zasad bezpieczeństwa i, przynajmniej na razie, unikania wyjazdów na Ukrainę, bo wirus nie uznaje granic - dodaje Szczepan Jędlar. Ponadto służby sanitarne zapewniają, że na Podkarpaciu graniczącym z obwodem lwowskim nie ma zagrożenia. Na bieżąco jest również monitorowana sytuacja na przejściach granicznych, zwłaszcza że natężenie ruchu, mimo epidemii na Ukrainie, wcale nie maleje. Owszem, odprawy są nieco wolniejsze niż zazwyczaj, a to dlatego, że każdy musi przejść przez specjalnie utworzone punkty sanitarno-epidemiologiczne, gdzie może zdobyć informacje o wirusie, a w razie wątpliwości - o stanie swojego zdrowia. - Ukraińscy i polscy pogranicznicy pracują w maseczkach i rękawiczkach. To tylko profilaktyka - zapewnia kpt. Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. Tymczasem coraz więcej Ukraińców przekracza granicę z Polską, by kupić u nas lekarstwa, a także maski ochronne, których brakuje w obwodzie lwowskim.
Z Krakowa i Wrocławia dotarły na Ukrainę transporty z pomocą zawierające odzież ochronną - głównie maski, a także lekarstwa przeciwwirusowe i respiratory. Kolejne transporty wyruszą na Ukrainę w pierwszych dniach tygodnia. Również w przygranicznym Przemyślu w odpowiedzi na apel mera Lwowa Andrija Sadowego trwa zbiórka leków stosowanych przeciw grypie oraz masek ochronnych.
Tymczasem służby sanitarno-epidemiologiczne są zdania, że nic nie zabezpiecza lepiej niż zdrowy rozsądek.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-11-02

Autor: wa