Nie zdradził Kościoła
Treść
ks. prof. KUL dr hab. Tadeusz Guz Proszę pozwolić mi zabrać głos w kwestii stanowiska Księdza Arcybiskupa prof. Stanisława Wielgusa, dotyczącego jego rzekomej współpracy z komunistycznymi służbami w PRL oraz zaprzeczenia jej na forum publicznym, z pozycji filozoficznej i w świetle dostępnych opinii publicznej dokumentów. Akt współpracy człowieka jako istoty rozumnej z drugim lub z jakąkolwiek instytucją zakłada: akt rozumu wraz z jego funkcją świadomości, akt wolnej woli, które znajdują swój wyraz w celowo określonej i konsekwentnej aktywności podczas realizacji tak zapodmiotowanej współpracy. Jest to w świetle etyki chrześcijańskiej wymiar "formalny", czyli istota współpracy, co pozwala zasadniczo poznać, czy taka współpraca miała miejsce, czy też, jeśli zabrakło któregoś z tych najważniejszych elementów, po prostu nie zaistniała i wtedy mówimy w języku nie tylko filozofii, lecz także chrześcijańskiej teologii moralnej o braku "cooperatio formalis". Natomiast sam podpis jest tylko i wyłącznie elementem "materialnym" i jako taki nie stanowi formy czynu osoby ludzkiej, lecz jej ucieleśnienie lub uzewnętrznienie. Stąd też sam podpis ówczesnego księdza Wielgusa pod dokumentem lub, dokładniej powiedziawszy, "świstkiem" musi być poddany wszechstronnej analizie naukowej. Historyczny wymiar jest wprawdzie ważny, ale niewystarczający, bowiem jest on ze swej istoty niezdolny do oceny aktu współpracy jako takiego, może co najwyżej stwierdzić jego faktyczność oraz przeanalizować faktografię kontekstu historycznego, który w tym przypadku jest całkowicie jednostronny, bowiem opracowany został jedynie przez samych funkcjonariuszy systemu komunistycznego w formie "świstków, dokumentów trzeci raz odbijanych". Przyznanie im absolutnej prawdziwości i wiarygodności jest sprzeczne z programowo zakłamanym systemem socjalistycznym, który w wymiarze historii świata pogrążył ponad 200 mln istnień ludzkich, nie licząc zabójstwa wielomilionowych rzesz nienarodzonych. Nie ma natomiast żadnych notatek sporządzanych przez samego księdza Wielgusa. Nie było przyzwolenia Ksiądz Prymas upomniał się słusznie o przywrócenie sprawiedliwości w Rzeczypospolitej słowami: "My nie chcemy takich sądów! Jeżeli przeciw osobie ma się konkretne zarzuty, to trzeba je sformułować i on musi się do nich ustosunkować. Nadto muszą wystąpić obrońcy, muszą być świadkowie, dokumenty muszą przejść ocenę prawidłowości, zgodności. Wszystkiego tego w osądzie biskupa Wielgusa zabrakło. To nie był sąd. Biskup Wielgus był przymuszony szykanami, krzykiem, wrzaskiem do tego, aby włączył się we współpracownika. Dlaczego ten współpracownik dzisiaj nie świadczy?" (ks. kard. Glemp). Stan tej sprawy wskazuje na zasadnicze zagrożenie dla Polski jako państwa prawa. Do precyzyjnego, tzn. filozoficzno-moralnego zbadania jakości aktu rozumu i jego świadomości oraz wolnej woli niezbędnym i podstawowym dokumentem jest "Oświadczenie Abp. Wielgusa z 05.01.2007". Ono w sposób zdecydowanie jasny i przekonywujący ukazuje brak pozytywnego aktu rozumu osoby kapłana - także podczas "spotkania z bardzo brutalnym funkcjonariuszem wywiadu, który wrzaskiem i groźbami, że mnie zniszczy, skłonił mnie do podpisania deklaracji współpracy z wywiadem". Po pierwsze, ksiądz Wielgus wprawdzie materialnie składał swój podpis, ale nie oznaczał on przyzwolenia jego osobistego rozumu, po drugie, przymus do złożenia podpisu jest najlepszym dowodem na brak wolnej woli współpracy ze strony tegoż (prześladowanego przez ateistyczny system!) kapłana: "Nigdy nie przyszło mi nic takiego do głowy" oraz "Nigdy ani przez chwilę nie zamierzałem realizować powierzonego mi zadania. Nie podjąłem w tym kierunku żadnych kroków", zapewnia arcybiskup. Historyczna analiza nie pozwala wyprowadzić z faktu świadomego składania podpisu pod wspomnianą deklaracją świadomości samego intelektualnego aktu współpracy, bowiem jak już zostało stwierdzone, taki nigdy nie został przez osobę kapłana podjęty. Dlatego moja teza brzmi: brak jest tutaj "cooperatio formalis", czyli akt współpracy nie dokonał się, a do dyspozycji pozostaje jedynie materialna deklaracja. O wielkości na wskroś katolickiego ducha arcybiskupa Wielgusa świadczy świadectwo, że "zawsze żałował" nawet tego materialnego przyzwolenia. Nie ma świadectw Dodatkowym dowodem na słuszność tej tezy jest brak jakichkolwiek świadectw, dokumentujących podjęcie takiej aktywności, wprost przeciwnie, w udostępnionej dokumentacji istnieje decydująca opinia samego funkcjonariusza zbrodniczego systemu łamania ludzkich sumień: "Oceniając całokształt sprawy, uważam, że 'Grey' nie spełnił zadań, które przyjął do wykonania przed wyjazdem za granicę. Zachował bierność i daleko idącą ostrożność na odcinku realizacji zadań szczegółowych: brak naprowadzeń, zupełna pasywność na odcinku nawiązywania znajomości z ludźmi wchodzącymi w zakres naszego zainteresowania, zignorował zadanie dot. rozpracowania ukraińskich ośrodków nacjonalistycznych w Monachium itd." "50 spotkań z esbekiem" nie jest żadnym dowodem na realizację współpracy! Jeżeli ta argumentacja byłaby słuszna, to słuszne byłoby potępienie egzorcystów w Kościele katolickim, którzy prowadzili z diabłem rozmowy podczas uwalniania człowieka spod szatańskiego zniewolenia. "Nigdy nie zdradziłem Chrystusa i Jego Kościoła ani w czynach, ani w słowach, ani w intencjach. Nigdy nie wyrządziłem nikomu żadnej krzywdy swoimi czynami czy słowami". Czyż te i inne zapewnienia księdza arcybiskupa, niezwykle oddanego Bogu, Stolicy Apostolskiej, Kościołowi w Polsce, Ojczyźnie, Katolickiemu Uniwersytetowi Lubelskiemu Jana Pawła II i nauce polskiej, którym już przez tyle dziesięcioleci, i do tego bardzo owocnie, służy, nie powinny stanowić dla ludzi dobrej woli, a tym bardziej dla katolików w Polsce i poza jej granicami fundamentalnego świadectwa dla całościowej oceny jego osoby, a także wielkiego dzieła jego życia i powołania. Z filozoficznego punktu widzenia przyjęcie części za całość jest istotnym błędem, natomiast jedynie całościowa ocena prowadzi do stwierdzenia prawdy oraz do zachowania porządku sprawiedliwości. Ksiądz arcybiskup nie kłamał, lecz dał świadectwo Prawdzie: Z uwagi na brak "formalnej" współpracy i brak jakichkolwiek śladów oraz prób jej realizacji ksiądz arcybiskup, pytany przez przedstawicieli Kościoła, polityki czy mediów o współpracę ze służbami specjalnymi PRL mógł dać jedynie negatywną odpowiedź, gdyby dał pozytywną, to sam dostarczyłby koronnego dowodu na zaistnienie "formalnej" współpracy z socjalistycznym reżimem. Ksiądz arcybiskup, wykazując żelazną konsekwencję w zaprzeczaniu podjęcia współpracy z SB i wywiadem, dał swoje niezwykle przekonywujące i dogłębnie wzruszające świadectwo prawdzie, stąd zasadność wyrażenia księdza Prymasa Glempa o osobie arcybiskupa jako o "słudze Boga". Także w bogatej - treściowo i ilościowo - twórczości filozoficzno-teologiczno-kaznodziejskiej nie ma żadnego śladu obecności lub najmniejszej choćby akceptacji ideologii marksistowsko-leninowskiej, wprost przeciwnie, napotykamy na kartach jego precyzyjnie opracowanej i rozległej tematycznie myśli rozliczne teksty poddające tę ideologię zasadniczej krytyce. Reasumując, należy stwierdzić, że ksiądz Wielgus nie był "formalnym" agentem ateistycznego systemu komunistycznego w PRL, a także nie skłamał jako arcybiskup i profesor filozofii. Autor jest kierownikiem Katedry Filozofii Prawa na Wydziale Zamiejscowym Nauk Prawnych i Ekonomicznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Tomaszowie Lubelskim Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji. "Nasz Dziennik" 2007-01-10
Autor: wa