Niezabezpieczone loty
Treść
Wyjazdy najważniejszych osób w państwie korzystających z wojskowego lotnictwa transportowego były w latach 2005-2010 organizowane w sposób niegwarantujący należytego poziomu bezpieczeństwa - uważa Najwyższa Izba Kontroli.
Według ustaleń NIK, nieprawidłowości w przygotowywaniu wizyt i przelotów występowały w całym kontrolowanym okresie zarówno po stronie cywilnej, jak i wojskowej. Po stronie cywilnej Izba nie dopatrzyła się naruszeń prawa o charakterze kwalifikującym się do prokuratury. Co do części wojskowej, ostateczne ustalenia mogą mieć natomiast taki charakter. Raport końcowy otrzymają prokuratury wojskowa i cywilna prowadzące swoje śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Z ustaleń NIK wynika, że w kontrolowanym okresie istniało nawet ryzyko zagrożenia życia i zdrowia osób korzystających z lotnictwa transportowego Sił Zbrojnych RP. Ryzyko to zwiększały nieprawidłowości występujące zwłaszcza w 36. SPLT. Te ustalenia NIK pokrywają się w zasadniczej części z ustaleniami komisji Jerzego Millera, która stwierdziła braki w kadrach i wyszkoleniu lotników z tej jednostki.
Według Izby, w kontrolowanym okresie aż do katastrofy smoleńskiej ani MON, ani kolejne rządy nie wypracowały spójnej koncepcji organizowania transportu lotniczego dla najważniejszych osób w państwie. Warto przy tym pamiętać, że to śp. gen. Andrzej Błasik, dowódca Sił Powietrznych, który zginął w katastrofie smoleńskiej, zwrócił uwagę na złą kondycję polskiego lotnictwa. Po katastrofie pod Mirosławcem Błasik powołał własny zespół w Dowództwie Sił Powietrznych, który analizował dokumentację szkoleniową i osobistą personelu latającego. Sprawdził ścieżki nabywania uprawnień przez personel lotniczy i Służbę Inżynieryjno-Lotniczą do realizacji zadań na wszystkich typach statków powietrznych eksploatowanych w jednostce. Błasik argumentował, że 13. eskadra lotnictwa transportowego była nadmiernie obciążona zadaniami operacyjnymi. Wnioski z analizy generał zamierzał przedstawić na posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony Narodowej, jednak zablokowano je na szczeblu wyższym.
Według NIK, były pewne nieprawidłowości w przekazywaniu zamówień na lot z kancelarii: Prezydenta oraz Prezesa Rady Ministrów, Sejmu i Senatu, co koordynuje szef kancelarii premiera. Stwierdzono, że nieterminowe przesyłanie przez KPRM zamówień (zwłaszcza niekompletnych) do specpułku utrudniało prawidłowe przygotowanie się do lotu. Kontrolerzy NIK ustalili też, że BOR nie sporządzało rzetelnie analiz zagrożenia ochranianych osób. To z kolei utrudniało właściwe zaplanowanie ich ochrony. W Biurze Ochrony Rządu nie stworzono też spójnego systemu procedur. Zarazem - jak podkreśla rzecznik NIK Paweł Biedziak - ustalono, że BOR nie mogło dokonywać "lotniczego" rekonesansu lotniska, na którym wylądować miał VIP, a 36. Pułk o to nie występował. W części dotyczącej ochrony przez BOR najważniejszych osób w państwie dokument NIK ze względów bezpieczeństwa pozostanie niejawny. Zarazem NIK ustaliła, że kolejni ministrowie MSWiA nie nadzorowali prawidłowo BOR w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa ochranianym osobom. - To, co mówi NIK, to zasadniczo prawda. Nie można jednak mówić o jakichkolwiek nieprawidłowościach w specpułku, nie uwzględniwszy tego, że spowodowały je niewłaściwe decyzje organów decyzyjnych, w tym przede wszystkim MON. Nie było właściwej polityki kadrowej, były cięcia budżetowe, co skutkowało tym, że nie było zakupów nowego sprzętu, były cięcia na paliwo itp. To, że odchodzili doświadczeni żołnierze, stanowiło naturalną kolej rzeczy. Najwidoczniej MON nie zależało na utrzymaniu tych ludzi - mówią nam piloci z rozformowanego 36. SPLT.
Do zarysu ustaleń dotyczących organizacji lotów VIP-ów, na podstawie których powstaje raport NIK, zastrzeżeń nie wniosły: MSW, BOR, Dowództwo Sił Powietrznych oraz rozformowany 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego. Wniosły je natomiast MSZ i kancelaria premiera. Końcowy raport NIK ma być gotowy w marcu. Jednak z wypowiedzi przedstawicieli Izby można wyciągnąć wniosek, że jego tezy nie będą zbytnio odbiegać od ujawnionych teraz wstępnych sformułowań.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik Czwartek, 26 stycznia 2012, Nr 21 (4256)
Autor: au